Przewróciłam się z boku na bok, a następnie
otworzyłam oczy i sennie spojrzałam na stojący na szafce obok łóżka budzik.
Kiedy dotarło do mnie, która jest godzina wyskoczyłam jak poparzona z pościeli.
Byłam spóźniona, znowu! Najszybciej jak potrafiłam zaczęłam doprowadzać się do
porządku, zastanawiając się przy okazji dlaczego Bartek mnie nie obudził.
Przecież się umawialiśmy, że zrobi to zaraz po tym jak sam wstanie. Widocznie
zapomniał.
Po wyszykowaniu się(a przez to rozumiem wzięcie
prysznica, umycie i wysuszenie włosów, ubranie się i umalowanie - takie tam
normalne czynności kobiet) wróciłam do pokoju, by zaścielić łóżko. Okej, mogłam
to zostawić na później, ale w tej jednej kwestii byłam pedantką. Wszystko inne
mogło być nieuporządkowane, ale łóżko musiało być ogarnięte( wszystko po to, by
w razie co od razu po imprezie można było się położyć, ale to szczegół). Kiedy
wytrzepywałam kołdrę, na podłogę spadła mała karteczka. Podniosłam ją, a moim
oczom ukazała się wiadomość od mojej Kurki: Nie obudziłem Cię, bo zbyt uroczo spałaś. A poza tym, musiałaś wypocząć po wczorajszym dniu, wiem jak opieka nad dzieckiem wyczerpuje. Jeśli chodzi o Stefana, nie martw się, będę Cię krył. A jak sprawa się rypnie, to wezmę winę na siebie.
Kocham,
B.
Uśmiechnęłam się do siebie, a po mojej głowie
kołatała się tylko jedna myśl: i jak go
tu nie kochać? Odłożyłam karteczkę na szafkę, po czym zabrałam klucze od
pokoju i wyszłam na korytarz. Zamknęłam drzwi na zamek, po czym wsiadłam do
windy i zjechałam na dół. Pozdrowiłam Heńka uśmiechem, a następnie ruszyłam w
stronę sali, na której Stefan prowadził treningi. Pchnęłam drzwi od
pomieszczenia i weszłam do środka.- Uwaga! - usłyszałam, ale nim zdążyłam zorientować się o co chodzi, poczułam ogromny ból brzucha, który dosłownie zwalił mnie z nóg. Aż mi się nad głową gwiazdki pokazały i zaczęły się kręcić. Dokładnie tak jak w bajkach.
- Zuza! - krzyknął Bartek, podbiegając do mnie. - Wszystko w porządku? - przykucnął obok.
- Nie wiem, chyba tak - odparłam niepewnie. - Tylko strasznie boli mnie brzuch. - dodałam, krzywiąc się.
- Mogę? - zapytał, wskazując na moją koszulkę. Pokiwałam głową, a Bartek uniósł ją do góry. Naszym oczom ukazał się ogromny siniak, wyglądający jak piłka. No pięknie! Tylko odbitego napisu brakowało.
- Jezus Maria, Zuza! Bardzo cię przepraszam - powiedział Kubiak, który znikąd pojawił się obok mnie. - Nie chciałem nabić ci takiego sińca.
- Nic się nie stało, naprawdę - zaczęłam, ale przerwały mi słowa Bartka.
- Spojrzałeś na jej brzuch? - zapytał Michała, patrząc na niego złowrogo.
- Tak mi wzrok poleciał - odparł Kubiak niepewnie.
- Z jakiej racji? Czy ja patrzę na nagi brzuch twojej dziewczyny?
- No nie, ale...
- Nie ma żadnego ale! Kto ci pozwolił?! - dopytał głośniej, zwracając uwagę praktycznie wszystkich.
- Bartuś, daj spokój - poprosiłam, kładąc dłoń na jego. Widziałam, że był już mocno nabuzowany i lada chwila mógł wybuchnąć. - Lepiej pomóż mi wstać.
Kurek bez żadnego słowa sprzeciwu wykonał obie moje prośby, a kiedy już stałam na nogach(na tyle prosto, na ile pozwalał mi ból) uznał, że powinniśmy udać się do doktora Sokala.
- Nie ma mowy - rzuciłam, odskakując od niego, co spowodowało dodatkowy ból. Syknęłam.
- Kochanie, ktoś musi sprawdzić czy wszystko jest w porządku, a on jest do tego najlepszą osobą.
- Ale ja nie chcę!
- Czemu? - zapytał spokojnie.
- Bo...boję się lekarzy - szepnęłam. - Taka trauma z dzieciństwa.
- Co ja z tobą mam - stwierdził Bartek, przytulając mnie delikatnie do siebie(kochany, dbał by mnie nie bolało). - Będę cały czas z tobą jeśli tylko zechcesz. Nic ci się nie stanie.
- Mógłbyś? Naprawdę?
- Oczywiście Kochanie.
- Dziękuję - cmoknęłam Kurka w policzek, a następnie się od niego odsunęłam. - To chodźmy, chcę to już mieć za sobą.
- Dasz radę iść sama? - zainteresował się jeszcze przyjmujący.
- Bez problemu - odparłam, robiąc jeszcze dla potwierdzenia moich słów kilka kroków do przodu. Jednak kiedy poczułam kolejną falę bólu skrzywiłam się, co nie umknęło Bartkowi.
- Chodź tutaj - powiedział, po czym wziął mnie na ręce. - Tak wygodnie?
- Wygodnie.
- Dobrze. To złap mnie jeszcze za szyję i trzymaj się mocno - poprosił, co od razu uczyniłam.
Bartek przetransportował mnie pod pokój Sokala, po czym zapukał i wniósł mnie do środka. Ułożył mnie na łóżku, po czym od razu zaczął tłumaczyć z czym przyszliśmy.
- Zuza dostała dziś od Michała piłką na treningu. I to z dość dużą siłą, sam wiesz jak Kubiak zagrywa. Chciałbym byś to obejrzał.
- Nie ma sprawy - odparł doktor, podchodząc do mnie. - Możesz podwinąć koszulkę?
- Nie - pisnęłam, wywołując na jego twarzy niemałe zdziwienie.
- Kochanie, jestem tutaj - powiedział Kurek, łapiąc mnie za dłoń. - Daj się zbadać, proszę.
- Dobrze - odparłam po chwili milczenia. - Tylko nie puszczaj. - poprosiłam jeszcze moją Kurkę.
- Obiecuję - uśmiechnął się Bartek. - Niech pan bada - zwrócił się do Sokala, który tylko wzruszył ramionami i zabrał się za sprawdzanie w jak dużym stopniu Michał mógł mnie uszkodzić. Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym po raz kolejny nie pisnęła, gdy się do mnie zbliżył. Koniec końców jednak badanie zostało przeprowadzone, musiałam jeszcze tylko poczekać na to co Sokal mi powie.
- Nie jest tak źle jak mogło by się wydawać – zaczął, a ja poczułam jak z serca spada mi ogromny głaz i robi niemożliwy huk. Chyba, że to był jakiś samochód, który jechał przez Spałę. W końcu wiadomo, polskie drogi… - Nie ma jakiś większych uszkodzeń. Miałaś szczęście, że skoczyło się tylko na siniaku.
- Tak, szczęście – mruknęłam. – Co teraz powinnam z tym zrobić?
- Dam ci maść, będziesz musiała smarować nią bolące miejsce dwa, może trzy razy dziennie. I lepiej, żebyś trochę odpoczęła. Przynajmniej dziś.
- Stefan chyba nie będzie zbyt zadowolony…
- Wyjaśnię mu co i jak - zaproponował Bartek. – Z resztą, przecież widział całe zajście na własne oczy.
- Twój wybuch też widział – rzuciłam.
- Porozmawiamy o tym później – odparł Kurek. – A teraz zaniosę cię do twojego pokoju.
- Poradzę sobie sama.
- Nie dyskutuj – stwierdził, biorąc mnie na ręce. – Dziękujemy za pomoc – zwrócił się jeszcze do doktora, po czym wyszedł razem ze mną z pomieszczenia.
Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju, wyciągnął z kieszeni moich spodni klucze (ciekawe skąd wiedział, że są akurat tam), po czym otworzył drzwi i wniósł mnie do środka, układając mnie tym razem na moim łóżku.
- Możesz mi wyjaśnić co oznaczał twój wybuch? – zapytałam.
- Jaki wybuch? – udawał głupiego ( albo i nie udawał, trudno orzec).
- Doskonale wiesz. Musiałeś tak naskakiwać na Kubiaka?
- Widocznie musiałem.
- Do cholery, Kurek! Wyjaśnij mi, to co miało znaczyć! – warknęłam.
- Nie mam zamiaru o tym dalej dyskutować – odpowiedział podobnym tonem. – Idę do Piotrka – dodał, po czym ruszył w kierunku drzwi.
- Oczywiście, najlepiej sobie iść! – krzyknęłam jeszcze za nim, po czym usłyszałam głośne zamknięcie drzwi. – I nie trzaskaj!
Czyżbyśmy mieli za sobą pierwszą kłótnię? Dość szybko nam poszło, tak właściwie. Okej, nie chciałam jej wywołać, ale Bartek też nie musiał przesadzać. Michał po prostu zainteresował się skutkami swojego uderzenia, a że przypadkiem widział mój goły brzuch to przecież nie zbrodnia. Z resztą nie był to pierwszy raz, już przecież byliśmy razem nad jeziorem. I wtedy jakoś problemu nie było. Chyba że to wynikało z faktu, że wtedy ja i Bartek nie byliśmy razem. Ugh! Nic już nie wiedziałam, a ten durny Uszol wolał iść do Nowakowskiego zamiast ze mną porozmawiać! I jeszcze najprawdopodobniej strzelić focha, no jak dziecko!
Moje rozmyślania nad rozumowaniem Kurka (a głównie jego brakiem) przerwało pukanie do drzwi. Od razu krzyknęłam krótkie proszę, w głębi duszy mając nadzieję, że może Bartek poszedł po rozum do głowy i postanowił jednak ze mną porozmawiać. Niestety, rozczarowałam się, bo to nie był przyjmujący. W odwiedziny do mnie wpadł sam trener, najważniejszy z ważnych ( no, może nie do końca, bo był przecież Zagumny). Nie powiem, lekko się zestresowałam, tym bardziej, że nie miał zbyt wesołej miny.
- Mogę? – zapytał, wskazując na róg mojego łóżka.
- Jasne, siadaj – odparłam, odsuwając nieco nogi.
- Jak czuje się?
- Dobrze, mam tylko siniaka.
- A tak, mówił Bartek. Podobno odpoczywać ma.
- Tak, ale tylko dziś.
- To zobaczy się jeszcze – uznał, po czym zamilkł. Widziałam jednak, że chce coś jeszcze dodać.
- No mów – zachęciłam go. – Widzę, że masz do mnie jeszcze jakąś sprawę.
- Jest z Kurkiem?
- No tak… przeszkadza ci to? – zapytałam niepewnie.
- Nie. O ile nie powtórzy się sytuacja ranna.
- Ach, to. Rozmawiałam już o tym z Bartkiem, zamierzam wyperswadować mu takie reakcje.
- Nadzieję mam. Nie chciałbym, by to atmosferę w zespole psuło.
- Rozumiem. Naprawdę zrobię wszystko…
- Nie tłumaczy. Ufam na słowo – uznał. – Idę już. Wypoczywa.
Pożegnałam się ze Stefanem, a kiedy wyszedł uznałam, że mogłabym się trochę zdrzemnąć, tym bardziej, że zaczynałam być nieco senna. Ułożyłam się więc wygodnie, lecz po kilku minutach, kiedy już balansowałam na krawędzi jawy i snu, znów usłyszałam pukanie do drzwi. Westchnęłam głęboko, po czym otworzyłam oczy i zaprosiłam mojego gościa do środka.
- Nie przeszkadzam? – zapytał niepewnie Kubiak.
- Nie, siadaj – wskazałam ręką na miejsce, które jeszcze niedawno zajmował Stefan. – Co cię sprowadza?
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz. No i przeprosić.
- Daj spokój. Nie zrobiłeś tego specjalnie.
- Mimo to bardzo mi przykro.
- Do wesela się zagoi – mrugnęłam do niego. – Mam maść od Sokala, więc może siniak zejdzie szybciej niż myślimy.
- Oby, bo Kurek mnie zabije – zażartował Michał.
- Właśnie, Bartek… przepraszam cię za niego. Nie mam pojęcia czemu tak zareagował.
- Przecież to proste – zaśmiał się Dzik. – Jest o ciebie cholernie zazdrosny i to dlatego.
- Co ty mówisz – odparłam, czerwieniąc się.
- Samą prawdę.
- Niech ci będzie – stwierdziłam dla świętego spokoju, po czym ziewnęłam.
- Pójdę już – uznał Michał - Widzę, że jesteś śpiąca.
- Przepraszam.
- Daj spokój, odpoczywaj sobie – stwierdził, po czym pożegnał się i wyszedł. A ja postanowiłam skorzystać z chwili spokoju i ponownie spróbować się zdrzemnąć.
*
Kiedy obudziłam się jakiś czas później do moich nozdrzy dobiegł zapach kwiatów. Uchyliłam delikatnie powieki, a moim oczom ukazał się ogromny bukiet składający się z piętnastu białych tulipanów. Z wrażenia aż usiadłam, zapominając przy okazji o posiniaczonym brzuchu, co poskutkowało kolejnym syknięciem z bólu.
- Ostrożnie – usłyszałam cichą prośbę, a kiedy spojrzałam w tamtym kierunku zobaczyłam Bartka.
- Jesteś – stwierdziłam równie cicho.
- Dlaczego miało by mnie nie być? – zapytał, ale nie odpowiedziałam. Spuściłam tylko wzrok na swoje dłonie.
Po chwili poczułam jak łóżko po drugiej stronie się ugina, a on oplata mnie ramieniem.
- Naprawdę sądziłaś, że jedna mała kłótnia spowoduje że już tutaj nie wrócę?
- Przepraszam – odparłam, wtulając się w jego tors.
- Nie Zuza, to ja przepraszam. Miałaś rację, a ja zachowałem się jak dzieciak – Bartek pocałował mnie w czubek głowy i wzmocnił uścisk.
- Zapomnijmy o tym – mruknęłam.
- Co tylko zechcesz – uśmiechnął się do mnie Kurek. A kiedy potem leżeliśmy obok siebie przypomniałam sobie, że powinnam użyć maści, którą dał mi Sokal. W końcu siniak sam nie zejdzie. Wysunęłam się więc z objęć przyjmującego i wyciągnęłam rękę w stronę szafki, by ją stamtąd wziąć.
- Mogę? – zapytał Bartek, kiedy podwinęłam koszulkę.
- Ale co? – spojrzałam na niego lekko zorientowana, a on wskazał dłonią na trzymaną przeze mnie maść. Bez słowa mu ją podałam, będąc żywo zainteresowaną tym, co zamierzał z nią zrobić. Przyjmujący przejął ode mnie tubkę, a następnie wycisnął trochę specyfiku na swoją dłoń.
- Połóż się – poprosił, a ja od razu spełniłam jego prośbę, układając się wygodnie. Kiedy już Bartek był pewien, że nie będę się kręcić, zaczął delikatnymi ruchami wcierać maść w obolałe miejsce na moim ciele. Starał się, by w żaden sposób mnie nie urazić i musiałam przyznać, że naprawdę miał wyczucie, bo w żaden sposób nie odczułam, by jego dłoń spotkała się z moim siniakiem (nie licząc oczywiście gęsiej skórki pod wpływem jego dotyku, ale to zupełnie inna sprawa).
- Gotowe – uznał po kilku minutach. – Możesz opuścić koszulkę. – dodał, po czym wstał i udał się do łazienki by umyć ręce. Kiedy wrócił położył się obok mnie i ponownie objął mnie ramieniem. Ja zaś położyłam głowę na jego torsie i przymknęłam oczy. Było mi naprawdę przyjemnie, co zapewne wynikało z faktu, że w towarzystwie mojej Kurki czułam się wspaniale. I w żaden sposób nie żałowałam, że dałam mu szansę. Wręcz przeciwnie – uważałam to za jedną z moich lepszych decyzji. I miałam nadzieję, że nigdy nie będę jej żałowała.
*
Czas płynął leniwie, a ja leżałam wtulona w Bartka. Otaczała nas cisza, ale nie ta z gatunku krępujących, tylko ta zupełnie inna. Ta pełna niewypowiedzianych słów, które mimo wszystko oboje znaliśmy, ta pełna nieukazanych emocji, które i tak obydwoje czuliśmy i w końcu ta pełna miłości i wzajemnego wsparcia. A ja oczywiście nie byłabym sobą, gdybym jej nie popsuła. Choć tym razem nie zrobiłam tego specjalnie.
- Apsik – kichnęłam, burząc spokój.
- Na zdrowie – usłyszałam od Bartka, za co od razu podziękowałam. A potem kichnęłam znowu i znowu. I znowu. I jeszcze parę razy. A potem zaczęłam się drapać.
- Wszystko w porządku? – zainteresował się przyjmujący.
- Niekoniecznie – odparłam. – Coś mnie chyba uczuliło.
- Ale co? – dopytywał, a mój wzrok padł na kwiaty, które od niego dostałam.
- Nie chcę cię martwić, ale to chyba przez te tulipany.
- Może lepiej je stąd zabiorę?
- Wynieś je na balkon jeśli możesz. Pooglądam je sobie chociaż przez szybę – uśmiechnęłam się, a Bartek wykonał prośbę i je przeniósł.
- Przepraszam – szepnęłam mu do ucha, gdy wdrapałam się na jego kolana jak ponownie usiadł obok mnie.
- Za co? – zdziwił się.
- Za to, że mam uczulenie na kwiaty od ciebie.
- Przestań, to przecież nie twoja wina. Nie mam się o co gniewać – cmoknął mnie w nos, na co ja się zaśmiałam.
- Bartek? – zagaiłam cicho po dłużej chwili milczenia.
- Tak?
- Kocham cię – szepnęłam.
- Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Ale ja wiedziałam. Bo przecież czułam dokładnie to samo. I cholernie się z tego cieszyłam.
~.~
Bo sesja się skończyła, bo wszystko pozdawane, bo mam działającego laptopa, pozdrawiam brata <3 Bo otaczają mnie wspaniali ludzie, bo jest dobrze mimo kilku zgrzytów, bo chciałam w końcu do Was wrócić. Bo mam nadzieję, że teraz uda mi się już być tu regularnie i Wy będziecie ze mną.
Enjoy! :)
sesja zdana? cudownie. gratulacje :* miło, że wróciłas i że dotrzymałaś obietnicy złożonej, że zawitasz w lutym :*
OdpowiedzUsuńrozdział sympatyczny, sielankowy, prawie jak w Soplicowie ;d zazdrosny ten Kurek, ale widać, że mu zależy :)
pozdrawiam :*
Zawsze staram się dotrzymywać złożonych obietnic :) I cieszę się, że rozdział Ci się podoba. I bardzo dziękuję za gratulacje. :*
UsuńPozdrawiam również :*
świetnie,że wróciłaś!!!! już się nie mogłam doczekać kiedy pojawi się kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńjak zwykle wspaniały. Kurek no cóż dał popis, zrobić aferę z niczego, tak to tylko wybitni potrafią.
Czekam na kolejny rozdział :)))
Bardzo miło mi to wszystko słyszeć. :) A raczej czytać. :P
UsuńKurka <3
OdpowiedzUsuńSielaneczki ciąg dalszy jak widać ;) Cieszę się, że tym naszym Gołąbeczkom (a może raczej Kurkom ;)) tak dobrze się układa, aczkolwiek mam nadzieję, że coś jeszcze tutaj wymyślisz, coby zbyt słodko też nie było :P Pasują do siebie, mają niemalże bliźniaczo podobne charaktery i osobowości, i ogólnego pozytywnego wrażenia nie zepsuła nawet ta zupełnie niepotrzebna scena zazdrości, ale cóż, to właśnie miłość :)
Bartuś jaki troskliwy! :) Zuza chyba naprawdę musi być mega szczęściarą.
Oczywiście alergia na bartkowe tulipany wydarzeniem rozdziału :D
U mnie sesja też dobiegła końca, ale na następny rozdział zapraszam dopiero w przyszłym tygodniu, bo w ten weekend raczej nie zdołam nic z siebie wykrzesać :/
Pozdrawiam ;)
Kurka :P
UsuńNo nie, za słodko być nie może, więc pewnie trochę dramaturgii się tutaj pojawi :P
Bartek się stara, bo zdaje sobie sprawę, że z Zuzą to nie ma lekko. Ale jak widać on też potrafi pokazać pazurki. :P
To ja się pojawię jak będzie nowy u Ciebie, masz to jak w banku :D
Pozdrawiam również :)
gratuluję zdanej sesji! i cholernie sie ciesze ze wrocilas i kocham to opowiadanie jak bartek zuze, a zuza bartka <3
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że tak Ci się podoba. :) I dziękuję za gratulacje. :)
UsuńZaglądałam tu prawie codziennie i wreszcie doczekałam się kolejnego absurdu :-) Z każdą kolejną przeczytaną linijką, na mojej twarzy pojawiał się coraz większy banan. I nawet ten wybuch złości Bartka tego nie zmienił. Bo to było... a bo ja wiem? Nawet urocze. No, co najmniej zabawne, to na pewno! Tyle miłości... szkoda, że w prawdziwym życiu nie jest tak sielankowo.
OdpowiedzUsuńZuza to ma naprawdę pecha. Albo sama się gdzieś uszkodzi, albo ktoś ją uszkodzi, w tym przypadku szanowny Dzik, albo okazuje się, że ma uczulenie. Biedna. Choć strzelam, że to nie koniec jej "nieszczęść".
Wow! Stefan i jego nienaganny polski zainteresowali się sprawą. Podziwiam, winszuję, panie trenerze.
No i oczywiście gratuluję zdania! Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej :-)
Paula
Ojej, ale miło <3 Cieszę się, że rozdział sprawił Ci radość, bo nie ukrywam, po takiej przerwie nie byłam pewna czy wciąż umiem tworzyć to opowiadanie. Ale jak widzę, na szczęście, nie jest tak źle. :)
UsuńI dziękuję za gratulacje. :)
Wróciłaś cudownie ! <3 Gratuluje zaliczonej sesji ! :) O proszę jaki z Bartka zazdrośnik:) Dobrze,że się szybko pogodzili. Przez moment jak Kubiak przyszedł przeprosić martwiłam się ,że będzie chciał poderwać Zuze , ale to tylko takie moje głupie myśli, na szczęście tego nie zrobił:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny ! :*
Jakby Kubiak zaczął ją podrywać, a Bartek by się dowiedział, to miałby niezły problem. I nie miałby życia. :P
UsuńDziękuję za gratulacje, również pozdrawiam. :*
Cieszę się, że wróciłaś :) A i też gratuluję zdanej sesji, bo niestety mnie jeszcze jeden egzamin czeka :( Biedna Zuza, ma pecha. A Stefan zmiażdżył! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział pierwszy michasiowej historii - http://absurdalne-wartosci.blogspot.com/ :)
Będzie dobrze! Na pewno zaliczysz. :) A za gratulacje dziękuję. :)
UsuńStefan rzadko się odzywa, ale jak już to robi, to musi być z przytupem. :D
Ogólnie uwielbiam Stefana, szczególnie jak go spotykałam w Krakowie i próbował rozwiązać mojej koleżance sudoku haha :)
UsuńZapraszam na rozdział drugi - http://absurdalne-wartosci.blogspot.com/ :)
Haha, no i jak go tu nie kochać? Nie da się. :D
UsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Zuzia to jednak ma pecha.. Nie zazdroszczę :D Kurek i te jego sceny zazdrości...
Zapraszam do mnie:
http://ironiaa-losu.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*
Ja też się cieszę. Dobrze tutaj być jednak. :)
UsuńCieszę się, że rozdział się podoba. Pozdrawiam również :*