Gdy Stefan Antiga zbliża się do ciebie lekko
chwiejącym się krokiem, mając przy tym minę jakby ktoś otruł mu kota – wiedz,
że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku? – zapytałam, gdy tylko zbliżył się do mnie na tyle by mnie usłyszeć.
- Poprowadzi dziś trening – poinformował mnie.
- Jak to?!
- Czuję źle się. Musi mnie zastąpić.
- A Filip? – zaproponowałam, próbując wykpić się z wykonania powierzonego mi zadania.
- Blain czuje gorzej się. Wymiotuje.
- To co wy zrobiliście?
- Zatrucie.
- Czym? – zapytałam, powodując że Stefan lekko się zaczerwienił.
- Ślimakami. Ze sklepu pobliskiego – odparł, a ja w mig wszystko zrozumiałam.
- Naprawdę sądziłeś, że tego typu produkty, kupowane w bardzo znanym sklepie z owadem w kropki, są na tyle dobre by nadawać się do spożycia? – nie wierzyłam, że mógł być tak głupi po tylu latach pobytu w Polsce.
- Błąd mój – stwierdził niewyraźnie.
- Nieważne – mruknęłam. – Potrzebujecie czegoś?
- Nie. Tylko niech trening poprowadzi.
- Jasne, nie ma sprawy – odpowiedziałam pewnie, w głębi duszy jednak obawiając się tego jak to wszystko będzie wyglądać. Antiga uśmiechnął się, a potem odszedł w kierunku swojego pokoju i już po chwili zniknął za zakrętem korytarza. Ja w tym czasie udałam się na salę treningową, gdzie znalazłam wszystkich siatkarzy.
- A, to ty. Myśleliśmy, że to Stefan – stwierdził Winiarski.
- Nie będzie go dzisiaj. Zatruł się, Filip z resztą tak samo.
- Czym? – zaciekawił się Buszek, ale jego pytanie zostało zagłuszone przez inne.
- A trening? – zapytał Mikuś.
- Ja go poprowadzę – stwierdziłam, na co praktycznie wszyscy( bo Bartek, Guma i Mariusz tego nie zrobili, ich szczęście) wybuchnęli śmiechem.
- Wszystko w porządku? – zapytałam, gdy tylko zbliżył się do mnie na tyle by mnie usłyszeć.
- Poprowadzi dziś trening – poinformował mnie.
- Jak to?!
- Czuję źle się. Musi mnie zastąpić.
- A Filip? – zaproponowałam, próbując wykpić się z wykonania powierzonego mi zadania.
- Blain czuje gorzej się. Wymiotuje.
- To co wy zrobiliście?
- Zatrucie.
- Czym? – zapytałam, powodując że Stefan lekko się zaczerwienił.
- Ślimakami. Ze sklepu pobliskiego – odparł, a ja w mig wszystko zrozumiałam.
- Naprawdę sądziłeś, że tego typu produkty, kupowane w bardzo znanym sklepie z owadem w kropki, są na tyle dobre by nadawać się do spożycia? – nie wierzyłam, że mógł być tak głupi po tylu latach pobytu w Polsce.
- Błąd mój – stwierdził niewyraźnie.
- Nieważne – mruknęłam. – Potrzebujecie czegoś?
- Nie. Tylko niech trening poprowadzi.
- Jasne, nie ma sprawy – odpowiedziałam pewnie, w głębi duszy jednak obawiając się tego jak to wszystko będzie wyglądać. Antiga uśmiechnął się, a potem odszedł w kierunku swojego pokoju i już po chwili zniknął za zakrętem korytarza. Ja w tym czasie udałam się na salę treningową, gdzie znalazłam wszystkich siatkarzy.
- A, to ty. Myśleliśmy, że to Stefan – stwierdził Winiarski.
- Nie będzie go dzisiaj. Zatruł się, Filip z resztą tak samo.
- Czym? – zaciekawił się Buszek, ale jego pytanie zostało zagłuszone przez inne.
- A trening? – zapytał Mikuś.
- Ja go poprowadzę – stwierdziłam, na co praktycznie wszyscy( bo Bartek, Guma i Mariusz tego nie zrobili, ich szczęście) wybuchnęli śmiechem.
- Nie radziłbym – ostrzegł ich jeszcze Kurek, ale
to rozbawiło ich bardziej.
- W porządku – mruknęłam. – Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni. – dodałam złośliwie. - Na początek trzydzieści kółek wokół sali.
- W porządku – mruknęłam. – Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni. – dodałam złośliwie. - Na początek trzydzieści kółek wokół sali.
- Ile? - po sali rozszedł się zbiorowy jęk.
- Czterdzieści.
- Przed chwilą było mniej! - stwierdził
niezadowolony Kubiak.
- Teraz już jest pięćdziesiąt.
- Uprzedzałem - wtrącił Kurek.
- Bawimy się tak dalej czy w końcu weźmiecie się
do roboty? - zapytałam siatkarzy.
- Niby dlaczego mielibyśmy cię słuchać? -
odważnie rzucił Winiarski.
- Bo jestem waszym psychologiem.
- I to jest powód? - prychnął.
- Jak myślisz, ile zajmie mi przekonanie Stefana,
że psychicznie nie jesteś gotowy do grania w meczach? - spytałam, z pozoru
niewinnie.
- Grozisz mi?
- Nie, lojalnie ostrzegam. I wierz mi, jeśli będę
musiała, porozmawiam z Antigą jeszcze dziś - uśmiechnęłam się złośliwie. - To
jak? Przeprowadzamy trening?
- Niech będzie - mruknął Michał, po czym
rozpoczął bieg. Za nim ruszyła reszta.
- Ach, zapomniałabym. Bartek, Mariusz i Paweł
biegną tylko trzydzieści - krzyknęłam, gdy siatkarze kończyli pierwsze kółko.
- Niby z jakiej racji? - zaprotestował Konarski.
- Z takiej kochany Dawidku, że oni ze mnie nie
kpili. I dzięki temu nie muszą robić dodatkowych dwudziestu za karę. Jeszcze
jakieś obiekcje?
- Nie, żadnych - rzucił, po czym podbiegł do
będącego na przodzie Winiara. Widziałam, że coś szeptali między sobą, ale
miałam to głęboko. Mogli sobie myśleć co chcieli, ale ja nie zamierzałam
pozwalać, by weszli mi na głowę. Chcą być w formie? To nie ma przebacz, trzeba
trenować.
*
Minęło kilkanaście minut, kiedy koło mnie
zatrzymała się święta trójka bez kary.
- Ostra z ciebie zawodniczka - stwierdził z
uznaniem Mariusz.
- Dziękuję - odparłam. - Ale to dla ich dobra.
Choć widzę, że sądzą inaczej.
- Przejdzie im - podsumował Zagumny. - Co będziemy
robić dalej?
- Możecie przynieść z magazynu te duże gumowe
piłki? Zaczniemy od krótkiego aerobiku. I jak możecie, to przynieście też dla
mnie.
- Jasne, nie ma sprawy - uznali, po czym ruszyli
wykonać moją prośbę. Akurat skończyli, kiedy reszta właśnie przebiegła ostatnie
kółko.
- Dobra Misiaki - klasnęłam w dłonie, kiedy cała
pokaźna grupka stanęła obok mnie. - Niech każdy weźmie piłkę i znajdzie sobie
takie miejsce, by móc swobodnie wyciągnąć ręce.
Wszyscy zrobili to o co poprosiłam (aczkolwiek
widziałam, że nie każdemu to pasuje), a gdy zajęli określone miejsca zaczęłam
mówić dalej.
- Jedno pytanie. Wolicie dłuższy aerobik czy
dłuższe granie?
- Od kiedy mamy wybór? - prychnął Winiarski.
- Nie zaczynaj - pogroziłam mu palcem. - Nie
zamierzam wam utrudniać, dlatego pytam.
- A wcześniej mogłaś utrudnić?
- Zrobiłam to żebyście wiedzieli, że nie ma
pobłażania. Mogliście od razu mieć lekki trening, bo nic innego nie planowałam,
ale woleliście pokazać mi swoją wyższość. Widocznie bardzo chcieliście
udowodnić kto jest górą.
- Wiesz, że nie o to chodziło.
- Ach tak? - mruknęłam. - W takim razie coś wam
nie wyszło.
- Zuza...
- Nie Zuzuj mi teraz Winiarski. Lepiej weź się do
roboty. Z resztą, wszyscy się weźcie - warknęłam. - Im szybciej skończymy tym
lepiej.
- W takim razie zaczynajmy - uznał Zagumny.
- Usiądźcie wszyscy na piłkach - poprosiłam. - I
zacznijcie delikatnie na nich podskakiwać - wszyscy powoli zaczęli wykonywać
powierzone im zadanie, włącznie ze mną oczywiście.
- Rafał, nie tak wysoko, dobrze? Te piłki wbrew
pozorom są bardzo zdradliwe.
- Jasne!
- W porządku, wystarczy - uznałam niedługo potem.
- Teraz połóżcie się na brzuchu na piłkach, oprzyjcie ręce o podłogę, odrywając
nogi i spróbujcie się wyciągnąć się jak najbardziej do przodu. O tak - zaprezentowałam.
- I zróbcie dziesięć powtórzeń.
Cała zgraja grzecznie wykonała moje polecenie,
uśmiechając się przy tym. Chyba spodobała im się ta zabawa.
- Co dalej? - zapytał Zatorski.
- A umiesz robić pompki na piłce?
- A pokażesz?
- Jasne - odparłam, wykonując ćwiczenie. - Nogi w
powietrzu i uginamy się na rękach - poinstruowałam dodatkowo.
- Ile powtórzeń? - zainteresował się tym razem
Igła.
- A ile proponujesz?
- Bo ja wiem? Piętnaście?
- A dasz radę dwadzieścia?
- Ja nie dam?! - rzucił. - Patrz i ucz się -
dodał, a ja uśmiechnęłam się szerzej, widząc jego zapał do pracy. Wszyscy
poszli jego śladem ( już bez jakiegokolwiek marudzenia), co dodatkowo mnie
ucieszyło.
- W porządku. Następne ćwiczenie: połóżcie się na plecach, unieście wyprostowane obie nogi, a piłkę włóżcie między stopy. Ramiona zaplećcie za głową, napnijcie mięśnie brzucha i unoście biodra, przy czym postarajcie się wytrzymać za każdym razem kilka sekund. I dziesięć powtórzeń proszę – wszystko działało jak w zegarku, a panowie dzielnie ćwiczyli ( oczywiście wraz ze mną).
- Teraz siad podparty. Uginamy nogi w kolanach i ściskamy piłkę pomiędzy stopami. Przyciągamy kolana do klatki piersiowej, wytrzymujemy chwilkę i wracamy do pozycji wyjściowej – zaprezentowałam.
- Ile powtórzeń? – padło pytanie.
- Też dziesięć.
- W porządku!
- W porządku. Następne ćwiczenie: połóżcie się na plecach, unieście wyprostowane obie nogi, a piłkę włóżcie między stopy. Ramiona zaplećcie za głową, napnijcie mięśnie brzucha i unoście biodra, przy czym postarajcie się wytrzymać za każdym razem kilka sekund. I dziesięć powtórzeń proszę – wszystko działało jak w zegarku, a panowie dzielnie ćwiczyli ( oczywiście wraz ze mną).
- Teraz siad podparty. Uginamy nogi w kolanach i ściskamy piłkę pomiędzy stopami. Przyciągamy kolana do klatki piersiowej, wytrzymujemy chwilkę i wracamy do pozycji wyjściowej – zaprezentowałam.
- Ile powtórzeń? – padło pytanie.
- Też dziesięć.
- W porządku!
Później wykonaliśmy jeszcze kilkanaście różnych
ćwiczeń, co zaowocowało tym, że mimo wysiłku ( oczywiście odpowiednio
dawkowanego) wszyscy wyglądali na rozluźnionych.
- W porządku Pyszczki, kończymy. Zanieście proszę
swoje piłki do magazynu, a potem wróćcie tutaj. Zagramy kontrolny mecz,
wykorzystując to, że macie rozgrzane mięśnie. Zgoda? - rzuciłam.
- Zgoda - odkrzyknęli mi chórem, a następnie
udali się do małego magazynu, by odłożyć piłki.
- Zabrać też twoją? - zapytał mnie jeszcze
Bartek, gdy obok mnie przechodził.
- Jeśli możesz - uśmiechnęłam się.
- Żaden problem - odparł, dając mi całusa.
- No już, uciekaj - mruknęłam lekko zawstydzona,
a Kurek zaśmiał się i poszedł odnieść piłki.
Niedługo potem cała grupa była znów obok mnie i
czekała na kolejne polecenia.
- Podzielcie się sami - zaproponowałam. - I
wyznaczcie kto zacznie od razu, a kto będzie na zmianę. Chwilę potem siatkarze
byli już podzieleni. Aż sama się zdziwiłam, że tak sprawnie im to poszło.
- Zapraszam kapitanów - stwierdzilam, wyciągając
złotówkę z kieszeni bluzy. - Rzucimy
monetą i zobaczymy która drużyna zacznie
- dodałam, widząc podchodzących do mnie Winiarskiego i Kurka.
- Orzeł czy reszka? - zapytałam Michała.
- Orzeł - uznał, a ja podrzuciłam monetę. Wypadła
reszka, więc Bartek przejął piłkę od Oskara i udał się na dziewiąty metr. Ja w
tym czasie wdrapałam się na stanowisko sędziego (powiedzmy, bo to była
prowizorka) i usadowiłam wygodnie, przenosząc wzrok na Kurka, który szykował
się do wykonania zagrywki. Zagwizdałam głośno (bo Stefan nawet pożyczył mi swój
gwizdek, taki kochany!) i gra się rozpoczęła.
*
- Aut! - krzyknął Bartek po jednej z akcji.
- Jaki aut? Było po bloku! - zaoponował Michał,
podchodząc do siatki.
- Nie zmyślaj, żadnego bloku nie było! - kłócił
się dalej Kurek.
- A tutaj, drodzy państwo, mamy bitwę dwóch
samców alfa - dorzucił swoje trzy grosze Ignaczak. Zauważyłam też, że Oskar to
nagrywa. - Czy dojdzie do starcia? Polecą pióra czy może wręcz przeciwnie,
rozsypią się przyprawy? - komentował dalej, nawiązując do nazwisk przyjmujących
(może lekko nieudolnie, ale liczył się efekt). - Zbliżmy się, sytuacja wymaga,
by oglądać ją z mniejszej odległości.
- Przecież po twoich palcach poszło, przyznaj
się! - żądał Winiarski.
- Nie wmawiaj mi choroby! - rzucił Kurek.
- Psychicznej? Nie muszę! - odgryzł się Michał.
Uznałam, że chyba pora zainterweniować.
- Dobra chłopaki, spokój! - krzyknęłam, a kiedy
to nie poskutkowało dmuchnęłam mocno w gwizdek, sprawiając że zagwizdał głośno.
Aż zadzwoniło w uszach.
- Przepraszam - uniosłam rękę, kierując swoje
słowa do wszystkich. - Nie chciałam aż tak głośno.
- Spoko - mruknął Kubiak. - Tylko nas lekko
ogłuszyłaś - dodał, a ja spojrzałam na niego przepraszająco. Chyba mi wybaczył,
bo tylko machnął zrezygnowany dłonią.
- Co wy wyczyniacie? - zapytałam kłócącej się
dwójki.
- Bo mi wmawia, że był blok, jak go nie było!
- Właśnie, że był!
- Nie było!
- Był!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak, ty uszaty gamoniu!
- Sam jesteś gamoniem!
- Cisza! - ryknęłam zirytowana. - Ile wy macie
lat, pięć?
- No bo...- zaczął Michał.
- Cisza powiedziałam! Przestajecie być
kapitanami. I wynocha na trybuny!
- Ale...- tym razem zaczął Bartek.
- Wynocha, bo nie ręczę za siebie!
- Lepiej chodźmy, bo jak pogada ze Stefanem, to
dopiero będziemy mieć problem - zaproponował Winiarski.
- Byłaby do tego zdolna - uznał Kurek.
- Wszystko słyszę! - warknęłam, co sprawiło, że
obaj, potulnie jak baranki, udali się na trybuny. Westchnęłam głęboko i
odliczyłam od dziesięciu w dół, aż do zera, licząc że to pomoże mi się
uspokoić. Niestety, niekoniecznie pomagało a dodatkowo zauważyłam, że
przyjmujący znów się kłócą. Później nawet zaczęli się szturchać! No jak dzieci!
Ponownie zirytowana zeszłam z naszego prowizorycznego stanowiska sędziowskiego
i ruszyłam w ich stronę.
- Będzie afera - uznał Ignaczak, gdy przemknęłam
obok niego. - Oskar, oddawaj kamerę. Resztę nagra profesjonalny operator!
Nabuzowana parłam do przodu, a kiedy stanęłam
obok tej nienormalnej dwójki usłyszałam dalszy ciąg kłótni. Rzecz jasna, wciąż
o to samo.
- To musisz być wyjątkowo ślepy, skoro widziałeś
blok! Poczułbym gdyby piłka mnie musnęła!
- Z tymi krzywymi paluchami? Poczułbyś dopiero
jakby ci je wyłamała!
- Ja się zastrzelę - mruknęłam do siebie, po czym
zobaczyłam, że Bartek dostaje od Michała z pięści w ramię. Oczywiście nie byłby
sobą gdyby mu nie oddał.
- Możecie się w końcu uspokoić? - warknęłam, tym
razem wkurzona już do granic możliwości.
- Zuza, ale ty się nie denerwuj...-zaczął Winiar.
- Nie denerwuj?! - ryknęłam. - Nie denerwuj? Czy
ty siebie słyszysz? - wrzeszczałam dalej. - Jesteś idiotą czy tylko udajesz? -
zapytałam retorycznie, czym wywołałam śmiech u Kurka. - A ty się nie śmiej,
wcale nie jesteś lepszy!
- Zuza, daj spokój, przecież nic się nie dzieje.
- Nic? Ty to nazywasz niczym? Kłócicie się o taką
pierdołę, a to ja mam się uspokoić?!
- No...tak...- stwierdził niepewnie.
- Proszę bardzo! - rzuciłam. - Róbcie sobie co
chcecie, ja mam dość. - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi. -
Koniec treningu!
- Zuza! - krzyknęli za mną Bartek i Michał.
- Niech się żaden z was do mnie nie odzywa! -
warknęłam jeszcze, po czym przy wyjściu z pomieszczenia wpadłam na Stefana,
który widocznie poczuł się lepiej i przyszedł sprawdzić jak nam idzie.
- Zuza! Trening jak? - zaciekawił się.
- Daj mi święty spokój! - rzuciłam do
zdezorientowanego Stefana. - I nigdy więcej nie proś mnie bym cię zastąpiła! -
dodałam i tyle mnie było widać.
-
Wyjaśni ktoś to? - zapytał po chwili konsternacji, ale jego pytanie przeszło
bez echa. Wszyscy byli po prostu zbyt zaszokowani tym co się stało, by w jakiś
sposób zareagować, a tym bardziej by na nie odpowiedzieć. Wiedzieli jednak, że
to wszystko nie miało tak wyglądać. A Winiarski wraz z Kurkiem czuli, że będą
mieli teraz kłopoty. Bo Zuza rzadko wyprowadzała się z równowagi aż do tego stopnia.
Ale jeśli już to robiła, to konsekwencje bywały długie. I wyjątkowo bolesne. ~.~
Zuza wyprowadzona z równowagi to zła Zuza. :D
Dziękuję, że jesteście <3
Zuza jeszcze bardziej zyskała w moich oczach po tym treningu! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że od początku poprowadziła ich "twardą ręką", stawiając jasno określone warunki. Niech te przerośnięte "dzieciaki" sobie nie myślą, że skoro jest kobietą, to można sobie zignorować jej polecenia i próbować jej wejść na głowę. Zastępowała tymczasowo Stefana, więc musiała pokazać kto tu rządzi. Zuza, I'm proud of you!
Kiedy siatkarze zaczęli posłusznie dostosowywać się do jej komend, myślałam, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale niestety, w trakcie prowizorycznego meczu musiała dojść do głosu buta Winiara i upór Kurasia, i o dziwo nie pomogła nawet "zsyłka" na trybuny. Mimo tych niedogodności i tak jestem skłonna uznać misję "Zuza jako trener" za udaną. Następnym razem na pewno poszłoby jeszcze lepiej, bo miałaby większy autorytet wśród chłopaków.
Ale i tak cichym bohaterem rozdziału jest Oskar, Igła i ich kamera. Krzysiu nie byłby sobą nie dokumentując takiej "afery" :D
Pozdrawiam :)
Zuza jest twarda i nie da sobie wejść na głowę, mimo że mogło by się wydawać, że sobie na to pozwoli. :D
UsuńCo do Igły - wiadomo - nie odpuści :D
Pozdrawiam również :)
Wpadłam w niepohamowany śmiech po przeczytaniu pierwszych kilkunastu linijek. Choć, w pierwszej chwili pomyślałam, że Stefan jest wczorajszy (ten chwiejny krok mnie zmylił), a tu proszę! Zatrucie i to jeszcze ślimakami :D Nawet gdyby mi zapłacili, to bym ich nie spróbowała. Fuuuj.
OdpowiedzUsuńZuza pokazała kto tu rządzi i bardzo dobrze! Nadawałaby się na trenera. Chłopaki chyba chcieli się poobijać, albo poczuli się troszkę urażeni, tym, że kobieta będzie ich trenować, stąd te fochy. Na szczęście się opamiętali. Znaczy, no nie wszyscy. Kłótnia Kurasia i Winiara = poziom przedszkola. Oj, będzie się teraz działo. Chyba nikt nie chciałby być w ich skórze. Zemsta Zuzy będzie słodka.
Zapominałabym, "Polecą pióra czy może wręcz przeciwnie, rozsypią się przyprawy?" tekstem odcinka!
Pozdrawiam, Paula :)
Miło mi :D I zgadzam się z Tobą w kwestii ślimaków, sama też bym ich nie tknęła. ;)
UsuńPozdrawiam również :)
Jak dzieci... nie dziwie sie zuzce ze sie wkurzyla. Zrobilabym to samo!
OdpowiedzUsuńNie ma za co ;*
Ja też :D
Usuń:*
Świetny rozdział ♥♥
OdpowiedzUsuńOj Kurek i Winiarski będą mieli kłopoty i to duże kłopoty :)
Dobrze, że Zuza pokazał a kto tu rządzi :P NIech wiedzą, że z kobietą się nie dyskutuje :D
Pozdrawiam ;*
http://ironiaa-losu.blogspot.com
Cieszę się, że Ci się podoba. :)
UsuńPozdrawiam również ;*
ja zawsze powtarzam z żadną kobietą się nie zadziera, a przede wszystkim nie wkurza ;d ale żaden facet nie chce tego słuchać xd Dyktator Zuza, moim zdaniem miała rację xd Ustawiła ich ;p
OdpowiedzUsuńKobieta wyprowadzona z równowagi jest prawie jak huragan - zmiecie co napotka :D
UsuńSuper rozdział! Dobrze , że Zuza nie dała sobie wejść na głowę :) I dobrze , że chłopaki później już nie negowali jej decyzji :) A Bartek z Michałem ... no nie wierze jak małe dzieci, grają w jednej drużynie , a kłócą się o taką głupotę, przecież oni muszą mieć dobre relacje , grają "do jednej bramki" Coś czuję ,że Zuzy łatwo nie udobruchają , i dobrze !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :* i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:)
Zuza wiedziała, że trening to podstawa. A że chłopcy najwidoczniej o tym zapomnieli, to już ich problem. Spotkała ich kara, to teraz pewnie dwa razy się zastanowią zanim zrobią to samo. :D
UsuńPozdrawiam również ;*
No to Stefan poszalał. Na początku ja to czytałam, myślałam, że może coś wypił i ten chwiejny krok :D Dobrze, że nie pozwoliła im na wszystko, kobiety muszą być silne :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na trzeci - http://absurdalne-wartosci.blogspot.com/ :)
Wiadomo, że muszą :D
UsuńI zaraz zaglądam :)