sobota, 3 stycznia 2015

Absurd szesnasty.


Źle spałam, bo całą noc myślałam o sytuacji między mną i Bartkiem. Analizowałam wszystkie nasze rozmowy, przypominając sobie najdrobniejsze szczegóły i starając się dociec co kierowało nim, gdy mnie pocałował. To był jego sposób by przekonać mnie do milczenia czy chodziło o coś głębszego? Tak naprawdę wolałam nie wiedzieć, ale z drugiej strony ta cała sytuacja powoli zaczynała mnie męczyć i chciałam już ją wyjaśnić. Problem polegał jednak na tym, że się bałam. Nie wiedziałam czego oczekiwać od Kurka – ba! – nie miałam nawet pojęcia czego ja sama chciałam.
Postanowiłam porozmawiać z kimś, kto choć trochę (a przynajmniej taką miałam nadzieję) byłby w stanie pomóc mi zrozumieć obecne wydarzenia. W tym celu wybrałam się do Najmądrzejszego z Mądrych, Największego Mędrca Ludzkości – Pawła Zagumnego. Bo wiedziałam, że jeśli on mi nie pomoże, nie zrobi tego już nikt.
                                                            *
Od wczoraj chodziłem niebywale zadowolony, bo w końcu zdobyłem się na odwagę i pocałowałem Zuzę. Psuł to jedynie fakt, że ona, najprawdopodobniej zbyt zaskoczona moim zachowaniem( co może w pewien sposób było zrozumiałe), zwyczajnie zwiała, zanim zdążyłem powiedzieć choćby jedno słowo. A tych, w obliczu nagłego przypływu pewności siebie, wyjątkowo chciałem powiedzieć jej dużo. Zastanawiałem się tylko jak dziś Przypadek będzie się wobec mniej zachowywać. Naprawdę chciałem doprowadzić sprawę do końca i w końcu wszystko sobie z nią wyjaśnić. Nie wiedziałem tylko czy dostanę na to szansę. Bo co będzie, jeśli Zuza postanowi mnie unikać? Albo co gorsza, będzie udawać, że nic się nie wydarzyło? Zdążyłem ją już poznać na tyle, by wiedzieć, że jest do tego zdolna. I niestety, ten scenariusz wydawał mi się coraz bardziej prawdopodobny.
- Coś taki zamyślony? – spytał Piotrek. – Jeszcze uwierzę, że naprawdę posiadasz mózg.
- Idiota – odparłem, rzucając w niego poduszką, przed którą niestety się uchylił.
- No już, nie wyzywaj, tylko spowiadaj się wujaszkowi Piotrkowi – spojrzałem na niego dziwnie, ale postanowiłem skorzystać z jego propozycji i ochoczo zabrałem się do przedstawiania mu wydarzeń z wczorajszego dnia. Kto wie, może Nowakowski w jakiś sposób mi pomoże?
                                                              *
Zapukałam delikatnie do drzwi pokoju Pawła i czekając na to aż mi otworzy gorączkowo zastanawiałam się, co mu powiedzieć. Zawsze miałam problem z ubieraniem moich uczuć w słowa, dlatego obawiałam się, że nie będę w stanie przekazać mu tego, co działo się w mojej głowie. Wiedziałam jednak, że jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie przekonam – i to tak naprawdę był jedyny powód, który sprawiał, że jeszcze nie uciekłam(w czym zaczynałam powoli nabierać wprawy).
- Słucham? – zza drzwi wychyliła się głowa zaspanego Gumy.
- Obudziłam cię? O matko, nie chciałam!
- Spokojnie Zuza, oddychaj. Nic się przecież nie stało.
- Przerwałam ci drzemkę!
- To nic. Co cię sprowadza? – zapytał Paweł, gestem dłoni wskazując mi, bym weszła do pomieszczenia.
- Chciałam porozmawiać – odparłam niepewnie, siadając na skrawku łóżka, należącego do Igły.
- W takim razie słucham.
- Nie wiem od czego zacząć…
- Najlepiej od początku.
- Chodzi o Bartka – rzuciłam.
- W końcu! Już myślałem, że się nie doczekamy – odparł Guma.
- Słucham? – zapytałam zdezorientowana.
- Proszę cię, wszyscy widzą, że was do siebie ciągnie. Czekaliśmy tylko kiedy to zauważycie. A właściwie ty, bo Bartek wyglądał jakby pewne sprawy dotarły do niego wcześniej.
Zaskoczona słowami Pawła nie wiedziałam co odpowiedzieć. Spuściłam więc wzrok na swoje dłonie, starając się zebrać myśli. Kiedy już to zrobiłam, zaczęłam wyrzucać z siebie słowa z prędkością światła. Miałam tylko nadzieję, że Zagumny zrozumiał wszystko, albo przynajmniej znaczącą większość.
                                                            *
- Co zrobiłeś?! – dawno nie widziałem tak zaskoczonego Piotrka.
- Pocałowałem ją.
- I jak zareagowała?
- Właściwie to…uciekła.
- No stary, to chyba jej się nie spodobało – zaśmiał się Nowakowski.
- Możesz ze mnie nie kpić? Ja ci się żalę, a ty sobie zabawę urządzasz!
- Przepraszam, już jestem poważny. – przeprosił Cichy. – Rozmawiałeś z nią potem?
- Nie, chyba mnie unika. Nawet na śniadanie nie zeszła.
- Może akurat nie była głodna? Albo się odchudza? Wiesz, dziewczyny tak mają, ciągle gdzieś widzą jakieś zbędne kilogramy.
- Jeśli próbujesz mnie pocieszyć, to kiepsko ci idzie.
                                                           *
- Dlaczego uciekłaś?
- Nie wiem. Wystraszyłam się konsekwencji i zanim zdążyłam racjonalnie pomyśleć nogi same poniosły mnie do pokoju.
- Chcesz poznać moje zdanie? – zapytał Paweł.
- Chcę.
- Ty po prostu boisz się miłości. Boisz się swoich uczuć, tego co może się wydarzyć. Ale przede wszystkim, boisz się zaangażować.
- Może masz rację.
- Musisz to przezwyciężyć. Z jednego bardzo ważnego powodu.
- Mianowicie?
- Kochasz Bartka – stwierdził pewnie Zagumny, wbijając we mnie swoje spojrzenie.
- To niemożliwe!
A jednak.
                                                        *
- Stary, po prostu jej to powiedz.
- Ale co?
- To że ją kochasz.
- Ja wcale jej…
- Bartek, wszyscy wiedzą jak jest. Spójrz prawdzie w oczy.
- To niemożliwe!
A jednak.
                                                       *
Po rozmowie z Gumą zaszyłam się w swoim pokoju, starając się jeszcze na spokojnie przyswoić wszystkie wnioski, do których z jego pomocą doszłam. Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Ja miałabym się zakochać w Kurku? Przecież to nierealne, za bardzo działał mi na nerwy! Chociaż…jakby tak się zastanowić, to w ostatnim czasie wszystko się zmieniło. Teraz jego zachowanie nie doprowadzało mnie do szału, ale sprawiało, że śmiałam się tak bardzo, że czasami aż bolał mnie brzuch. Ale czy to miało świadczyć o tym, że pokochałam tego oszołoma? Trudno było mi w to uwierzyć.
                                                      *
Piotrek wyszedł, a ja powoli przyswajałem jego słowa. Ja miałbym zakochać się w Zuzce? Tej pyskatej, przemądrzałej dziewczynie, która myślała, że pozjadała wszystkie rozumy? Wolne żarty. To nierealne, nierealne, nierealne! Dlaczego więc tak dobrze czułem się w jej towarzystwie? Dlaczego robiłem wszystko, by się uśmiechała i była radosna? Dlaczego chciałem ochronić ją przed całym złem? Cholera, wpadłem po uszy. A było pod co (autodiss!).
                                                       *
- Musimy im pomóc! – rzucił Piotrek, pojawiając się w pokoju Ignaczaka i Zagumnego, gdzie (a jakże!) była również cała reszta.
- Komu i w czym?
- Zuzie i Bartkowi oczywiście!
- A, im – odparł spokojnie Fabian.
- Serio? Nie rusza was to?
- Stary, będą chcieli to się dotrą. Bez naszej pomocy.
- Nie sądzę. Rozmawiałem dzisiaj z Bartkiem i wątpię, żeby sam coś zrobił.
- Na Zuzę też bym nie liczył – wtrącił Guma.
- No właśnie! Musimy coś zrobić!
- Niech będzie – odparł Mikuś.  – Ktoś ma jakiś pomysł?
I tak rozpoczęła się burza mózgów, gdzie każdy przekrzykiwał każdego. Ale koniec końców, decyzja została podjęta.
-  Czyli tak: przygotowujemy im randkę z prawdziwego zdarzenia. Marcin z Krzyśkiem gotują, Andrzej z Karolem będą kelnerami, my załatwimy produkty i ogarniamy stół, by wszystko grało. Potem odwiedzamy nasze gołąbeczki, każemy im się ładnie ubrać i zejść do stołówki. Stoi? – zapytał dla pewności Winiarski.
- Stoi.
- To do roboty chłopaki!
- Tak jest!
                                                        *
Podczas gdy prace przygotowawcze na stołówce trwały, dwójka bliskich (czego nie chcieli dopuścić do świadomości) sobie ludzi wciąż rozmyślała nad słowami swoich przyjaciół, coraz bardziej się do nich przekonując. Czyżby w końcu docierało do nich to, co wszyscy starali się im uzmysłowić? Ciężko było stwierdzić. Faktem jednak pozostawało to, że ich mózgi pracowały na najwyższych obrotach, co dawało nadzieję na to, że w końcu zrozumieją co ich łączy.
                                                        *
- Nie tak! Bardziej na lewo! – rzucił Mariusz, patrząc jak Zator dekorował stół dla Zuzy i Bartka ( z resztą, Wlazły był bardzo z siebie zadowolony. W końcu, tłumacząc się tym, że jest od Pawła starszy, mógł do woli się nim wysługiwać, samemu nie robiąc praktycznie nic. Ot, sprawiedliwość).
- Teraz dobrze?
- Teraz tak. Brawo.
- Naprawdę? – zapytał Zatorski, który w końcu poczuł się doceniony.
- Owszem – odpowiedział Wlazły, a serduszko Pawła zalało ciepło. W końcu ostatni raz takie miłe słowa usłyszał dość dawno. Już nawet zapomniał kiedy.
                                                       *
W tym czasie Igła i Możdżon wyjątkowo dobrze radzili sobie w kuchni. Chociaż to pewnie wynikało z faktu, że to Marcin gotował, a Krzysiek tylko podawał produkty. Ale pewnie i tak potem wszystkie zasługi przypisze sobie, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Środkowy wolał jednak nie zwracać uwagi na ewentualną kwestię niedocenienia jego kulinarnego talentu, gdyż chciał by wszystko wyszło idealnie. Dlatego też był bardzo skupiony na tym co robił – kroił, smażył, mieszał, doprawiał jak szalony, powodując przy tym, że po całej kuchni roznosił się kuszący zapach smakowitego jedzenia.
- Widzę, że nieźle ci idzie – stwierdził Winiarski, który pojawił się w kuchni nie wiadomo skąd. Nie doczekał się jednak odpowiedzi Możdżona, który nawet na chwilę nie zamierzał oderwać się od powierzonego mu zadania. Za bardzo mu zależało, by pozwolić by cokolwiek wyszło nie tak.
- Wyrobicie się? – zagaił więc do Ignaczaka.
- Jasna sprawa!
- No to w porządku – rzucił jeszcze, po czym ulotnił się tak szybko, że libero nie zdążył nawet mrugnąć.
                                                    *
- Włóżmy garniaki! Musimy wyglądać schludnie, jak na prawdziwych kelnerów przystało – zadecydował Karol, a Andrzej potwierdził to skinieniem głowy. - To do roboty. Musimy się wyszykować, a czas ucieka. Reszta pewnie niedługo skończy wszelkie przygotowania.
- Racja. Czas na transformację! – rzucił Andrzej, po czym przyjaciele przybili jeszcze piątkę i zabrali się do doprowadzenia się do idealnego wyglądu. W końcu trzeba się prezentować, prawda?
                                                   *
- Wszystko gotowe? – zapytali zarządzający całym przedsięwzięciem Wlazły i Winiarski.
- Tak jest – odparli siatkarze odpowiedzialni za wygląd sali.
- A jedzenie?
- Też  - stwierdził wychodzący z kuchni Możdżonek. – Możemy zaczynać.
- Gdzie Wrona i Kłos?
- Poszli się wyszykować.
- W porządku. Mikuś, idziesz do chłopaków powiedzieć im, żeby się pospieszyli i za jakieś 10 minut byli na dole.
- Ok!
- Kto pójdzie do Bartka i Zuzy przekazać im tę radosną nowinę i zaprosić ich tutaj?
- Ja pójdę – zgłosił się Zagumny. – Mojego polecenia nie zignorują.
- Racja – uznał Winiarski.
- I jeszcze jedno – zaczął Wlazły. – Proszę was, żebyście się tutaj nie kręcili. To ma być spokojna randka, która mam nadzieję pozwoli im do końca zrozumieć, co do siebie czują. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jutro zauważymy różnicę. Zostaje tylko Marcin, jako nasz nadworny kucharz oraz Andrzej i Karol jako kelnerzy. Więcej nas tu nie potrzeba. Wino kupiliście?
- Kupione – odparł Dzik.
- A jakie?
- Nigdy go nie piłem, ale zadzwoniłem po pomoc do Ziomka i takie mi doradził.
- Czyli na pewno będzie odpowiednie. Dobra chłopaki, na nas już pora.
Wszyscy zrobili to, co do nich należało, a sam Król Paweł Pierwszy udał się na odpowiednie piętro, by wypełnić powierzone mu zadanie.
                                                            *
Usłyszałam pukanie do drzwi, które wyrwało mnie z zamyślenia. Wstałam z łóżka i udałam się do nich, by zobaczyć kto mnie odwiedził. Uchyliłam je delikatnie, a do mojego pokoju wszedł Guma.
- Paweł? Co tutaj robisz?
- Sprawa jest.
- Jaka?
- Masz 20 minut. Ubierasz się ładnie, malujesz i schodzisz do stołówki. Jasne?
- Ale o co chodzi?
- Możesz to dla mnie zrobić?
- Mogę.
- Więc zrób. Za 20 minut na dole – rzucił, po czym wyszedł, zostawiając mnie w fazie zdezorientowania. Postanowiłam jednak zrobić to o co mnie prosił, bo w końcu Zagumnemu się nie odmawia. Nigdy.
                                                            *
Zamierzałem wyjść z pokoju i poszukać Nowakowskiego, ale w drzwiach natknąłem się na Zagumnego.
- O, Bartek! Właśnie ciebie szukałem.
- Ale o co chodzi?
- Za 20 minut schodzisz do stołówki. Masz być elegancko ubrany, najlepiej załóż garnitur. Jasne?
- No tak, ale po co?
- Po prostu zrób to o co cię proszę. Uwierz mi, nie będziesz żałował – odwrócił się na pięcie i odszedł.
Nie miałem wyboru, więc spełniłem jego polecenie. Z resztą, wolałem się nie sprzeciwiać. Nie chciałem narazić się na gniew Pawła.
                                                        *
Po umówionym czasie (aż dziwne, że się wyrobiłam!) zeszłam na dół, przy stołówce natykając się na równie elegancko ubranego Kurka.
- O co tutaj chodzi?
- Nie mam pojęcia. Paweł kazał mi tu przyjść.
- Mi także. Mamy tam wejść? – zapytałam, wskazując palcem na drzwi od stołówki.
- Tak sądzę. To co, wchodzimy? – odpowiedział Bartek, ale w tej samej chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął ubrany w garnitur Karol.
- Już jesteście? W takim razie zapraszam – ruszył w głąb pomieszczenia, a my weszliśmy za nim (Bartek po raz kolejny wykazał się swoimi dżentelmeńskimi odruchami i przepuścił mnie w drzwiach). Naszym oczom ukazał się udekorowany stół, na którym paliło się kilka świec. – Siadajcie. – wskazał nam miejsca właśnie przy nim.
- Karol, wyjaśnisz nam o co tutaj chodzi? – zapytałam.
- Zorganizowaliśmy wam randkę. – usłyszałam w odpowiedzi. – Po prostu…cieszcie się wspólnie spędzonymi chwilami, dobrze? My się zajmiemy resztą.
- Prosiłeś ich o to? – podpytałam Kurka zaraz po tym jak zajęliśmy miejsca.
- W życiu. Jestem równie zaskoczony co ty.
- Cóż…pozostaje nam tylko korzystać, dopóki są tacy mili – uśmiechnęłam się w jego kierunku, co on odwzajemnił.
Naszą rozmowę przerwało pojawienie się Andrzeja, który zaproponował nam wino, na co z ochotą przystaliśmy. Niedługo potem pojawił się Karol, który przyniósł nam jedzenie (przygotowane przez Marcina, co wyciągnęliśmy z nich nawet szybko). Zabraliśmy się więc za spożywanie posiłku, który okazał się być naprawdę smaczny. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że z Możdżona był taki świetny kucharz. Skończyliśmy posiłek i zatopiliśmy się w rozmowie. I kiedy wszystko wokół przestawało mieć znaczenie naprawdę zaczynałam rozumieć co miał na myśli rano Paweł. I zaczynałam się z nim zgadzać.
- Zuza…porozmawiamy? – zapytał niepewnie Bartek po dłuższym czasie naszego milczenia.
- Chyba już pora – odpowiedziałam takim samym tonem.
- Dlaczego wczoraj uciekłaś?
- Przestraszyłam się tego co potem możesz chcieć mi powiedzieć.
- Sam nie wiem co bym ci wtedy powiedział – zaśmiał się. Nerwowo, oboje to wyczuliśmy. – Ale wiem co chciałbym powiedzieć ci teraz. – stwierdził cicho.
- Co takiego? – zapytałam. A potem widziałam jego błyszczące oczy, patrzące prosto w moje. I już wiedziałam, że przepadłam.
- Zuza…kocham cię – szepnął. A ja zdałam sobie sprawę, że Guma miał rację. Bo jak wytłumaczyć to, że czułam się w tej chwili najszczęśliwszą osobą na świecie, a w moim serduszku rozlało się przyjemne ciepło? Zorientowałam się, że przymknęłam oczy, więc otworzyłam je powoli i spojrzałam na patrzącego na mnie wyczekująco Kurka. Wiedziałam, że powinnam mu odpowiedzieć, ale głos uwiązł mi w gardle. Nie chciałam jednak, by źle to wszystko zrozumiał, więc zrobiłam coś czym właściwie zaskoczyłam sama siebie – złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.
- To znaczy, że…-zaczął, gdy nieznacznie się od niego odsunęłam.
- Tak Bartek…ja też cię kocham – wyznałam mu cicho, a on w odpowiedzi rzucił mi najszerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. A potem mnie pocałował. I znów, i znów, i znów.
Usłyszeliśmy oklaski, więc niechętnie oderwaliśmy się od siebie, a nasz wzrok padł na Marcina, Andrzeja i Karola, którzy najzwyczajniej w świecie cieszyli się naszym szczęściem.
- Dzięki chłopaki – rzucił do nich Bartek. – Jestem waszym dłużnikiem.
- Jesteśmy – poprawiłam go, wtulając się w niego.
- To my was zostawiamy, gołąbeczki – rzucił Wrona i wszyscy się ulotnili.
A ja uśmiechnęłam się szeroko. I wiedziałam, że to będzie jedno z moich najpiękniejszych wspomnień. A błyszczące z radości oczy Bartka, kiedy wyznałam mu, że odwzajemniam jego uczucia zapamiętam na długo. A znając mnie po prostu na zawsze.

                                                                       ~.~
I wszystko już jasne :)
A teraz kilka kwestii organizacyjnych, co do dalszej części opowiadania:
1. Zastrzegam sobie prawo do wprowadzania zmian w historii sezonu reprezentacyjnego (mam tutaj przede wszystkim na myśli to, że być może, bo sama jeszcze nie wiem, Bartek będzie częścią zespołu na Mistrzostwa Świata), jak również i następującego po nim sezonu ligowego ( w końcu to tylko opowiadanie, wszystko się zdarzyć może. :))
2. Jeśli chodzi o kwestię treści opowiadania - może ona ulegnąć zmianie. Postaram się oczywiście, żeby nadal rozdziały Was bawiły, siłą rzeczy jednak będzie w nich więcej miłości, skoro nasze gołąbki są razem (ciekawe jak długo :P).
3. Z uwagi na to, że mamy styczeń, a na studiach jest to miesiąc wyjątkowo zabiegany, ze względu na liczne zaliczenia i egzaminy (taka zabawa w sesji), może mi braknąć czasu, by stworzyć rozdziały, co z kolei może przełożyć się na to, że nie w każdy weekend się one pojawią, za co z góry przepraszam. Postaram się jednak, by wszystko przebiegało zgodnie z ustalonym harmonogramem, zobaczymy co z tego wyjdzie. :) Gdyby jednak okazało się, że tego czasu braknie, to poczekacie na nowe części? :)

18 komentarzy:

  1. Cudownie, cudownie, cudownie! ♥
    Miłość to doprawdy dziwne uczucie. Nie tylko obezwładnia serca, ale i neurony, a przynajmniej tak można wywnioskować po zachowaniu większości ludzi na świecie. Zanim jednak informacja dotrze do mózgu mija duużo czasu. Serca Zuzy i Bartka już dawno wiedziały, natomiast ich umysły przez długi czas wypierały ze świadomości ten stan rzeczy (prawdopodobnie zadziałał tutaj po prostu zdrowy rozsądek). Jak zwykle nieoceniona okazała się tutaj pomoc " Najmądrzejszego z Mądrych, Największego Mędrca Ludzkości", bo czy znalazłby się ktoś, kto ośmieliłby się podważyć jego autorytet? Nie w tym życiu! :)
    Chyba po raz pierwszy od początku historii poznaliśmy też myśli Bartka. Jak widać, on też miał wątpliwości, ale mimo wszystko sądząc po jego wcześniejszym zachowaniu, był nieco bardziej "uświadomiony".
    Natomiast jeśli chodzi o samo przygotowanie "gruntu" dla naszych Gołąbeczków - właśnie tutaj widać, że reprezentacja jest jedną wielką biało-czerwoną rodziną, że nawet jeśli drą ze sobą koty lub robią sobie głupie żarty, potrafią się zjednoczyć we wspólnym celu, bo w końcu każdy z nich dołożył od siebie jakąś maleńką cegiełkę. Coś tak jakby jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Może zabrzmiało górnolotnie, ale tak to właśnie czuję.
    Choć teraz jest pięknie i cacy, jestem pewna, że Bartek i Zuza jeszcze nie raz się na siebie "fochną" (zresztą sama sugerujesz to w komentarzu odautorskim:P). Wprowadzaj zmiany jakie tylko chcesz (i myślę. że udział Bartka w MŚ jest jak najbardziej uzasadniony, w końcu tak będzie lepiej dla jego relacji z Zuzą ;)). Natomiast pod punktem nr 3 podpisuję się obiema rękami, bo sesja się zbliża, a ja również z rozdziałami jestem w lesie. No ale są rzeczy ważne i ważniejsze :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym co napisałaś o miłości. Na przykładzie Zuzy i Bartka z resztą to widać. :) Co do Pawła - to oczywiste, że nikt się z nim nie pokłóci. Nie mieliby tyle odwagi :D
      Pewnie coś między Gołąbkami będzie się działo, bo nie może być zbyt nudno. :D
      I cieszę się, że tak dobrze przymujesz pewne zmiany w historii. :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. no ja chyba nie bede nic wiecej mowic bo wiadomo... nareszcieeeeee !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra wiec powiem. Bartek totalny slodziak :D kupil mnie :d i zuzka wreszcie sie przekonala. Czekalam na to. A chlopcy staneli na wysokosci zadania. Ze Mozdzon umie gotowac to sie nie spodziewalam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a jednak! :D
      Cieszę się, że Ci się podoba. :)
      Co do Marcina - zastanawiałam się kto byłby najmniej oczywisty jako mistrz kuchni i właśnie on mi się nasunął :D

      Usuń
  4. Jedno słowo ciśnie mi się na usta – wreszcie! Nie sądziłam, że chłopaki tak bardzo zaangażują się w to uczucie, które narodziło się między Zuzą a Bartkiem. No i że tak dwójka tak łatwo pójdzie po rozum do głowy, bo na początku wydawali się nie ogarniać tego co się między nimi dzieje. Na szczęście mądrzejsi od nich nakierowali ich na odpowiednią ścieżkę. Chwała im za to!
    Najwspanialszy, Najlepszy, Najmądrzejszy i wszystko naj czyli Paweł zwany Gumą, który chyba najbardziej zaaranżował się to wszystko to miód na moje serce! :D Zresztą cała kadra czynnie uczestniczyła w operacji pt. „zeswatać Zuzę i Bartka”. Fajnie.
    Jejku. Możdżon z Igłą w kuchni, nice! Ale jakoś nie wyobrażam sobie takiego 2,11, które kręci się po kuchni w fartuszku i pichci smakowite dania. No nie mogę. Ciekawe czy zahaczałby głową o szafki? :D Nie umniejszając jego zasług… jestem pod wrażeniem zdolności kucharskich. Czy Gordon Ramsay ma się czuć zagrożony?
    No a końcóweczka… ostatnie zdanie najlepiej oddaje całość! Love, love, love. Czekam na rozwój sytuacji. Swoją drogą bardzo zastanawia mnie reakcja Stefana… o ile Stefan w ogóle zareaguje. W końcu Stefan to Stefan. Domyślam się, że sielanka będzie, ale nie do końca. Wybuchowe temperamenty Zuzki i Kurasia na pewno wielokrotnie doprowadzą do zgrzytów między nimi, mam rację? ;)
    Co do komentarza odautorskiego to ja zgadzam się na wszystko! Opowiadanie jest tylko opowiadaniem i nie musi tak naprawdę wcale nawiązywać do realnych zdarzeń. Nawet gdybyś napisała o tym, że Spałę nawiedziły dinozaury ze smokami i tak bym to przeczytała! Sesje, egzaminy, zaliczenia brrr… nie ma nic gorszego! Życzę powodzenia w każdym razie. Paula :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że wszyscy są ucieszeni z takiego obrotu sprawy, to dobrze :D
      Zaczepiania głową nie przewidziałam, ale to mogło być możliwe. :D
      Dokładnie, Stefan to Stefan. :D Czy zareaguje? Się okaże :p
      Tak, masz rację. Bez zgrzytów się nie obędzie. :P
      Dinozaury i smoki to może nie, ale cieszę się, że ewentualne zmiany nie będą Ci przeszkadzać. :) I dziękuję za życzenie powodzenia, na pewno się przyda. :)

      Usuń
  5. Ah ten Bartek. Takiego lubię. Z tych kadrowiczów to nieźli spryciarze haha :D

    Po długiej nieobecności zapraszam na intrygę czwartą - http://nikczemna-intryga.blogspot.com/
    A także - http://gramy-o-wszystko.blogspot.com/ pisanego z Antosią :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż ja mogę powiedzieć, chyba tylko to co wszyscy... nareszcie!!! :-)
    Dla mnie mogłoby być już zawsze tak słodko :-D i oczy Kurka musiały wtedy wyglądać magicznie :-D
    No a czy poczekam? Hmmm... jeszcze się pytasz?! To opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie czytałam, więc ja na kolejny rozdział mogę czekać nawet rok :-D ale jak pojawi się za tydzień to się ani trochę nie obraże :-P
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Nawet nie wiesz jak miło mi czytać takie słowa. :)
      Postaram się dodać w sobotę, ale nic nie obiecuję. :)
      Pozdrawiam również. :)

      Usuń
  7. nie komentowałam wcześniej bloga, ale jestem tu od początku.
    cudownie piszesz, świetnie się czyta to powiadanie :)
    masz talent, czuć emocje bohaterów w tym opowiadaniu. A co najważniejsze opowiadanie wciągą.
    pisz jak najdłużej :0
    jestem Twoją wielką fanką :*
    pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Bałam się jak wyjdzie chłopakom organizacja randki ;D
    Ale wyszło ok :D
    I wreszcie Bartek z Zuzą są razem ♥
    Pozdrawiam i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że kadrowa para bije rekordy w liczbie lajków. :D
      Postaram się dodać nowy w sobotę. :) Pozdrawiam również. :)

      Usuń
  9. Skleroza. Przeczytałam i zapomniałam zostawić komentarza, no jak tak można.
    Pomysł na przygotowanie randki rozwalił mnie totalnie. Myślałam, że nie wypali, a jednak. I stało się, mamy parę w opowiadaniu! Zurtek? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, tak też się da. :D
      Nawet ja pisząc to początkowo myślałam, że nie wypali, ale uznałam, że warto już połączyć nasze Misiaki. :D
      Zurtek? :D Haha, no pięknie :D

      Usuń