sobota, 6 grudnia 2014

Absurd dwunasty



Kolejny poranek nie rozpoczął się dla mnie przyjemnie, bo ciągle miałam wyrzuty sumienia w związku ze sprawą z Pawłem. Chciałam tylko się zabawić(przy okazji trochę się mszcząc), ale niestety nie przewidziałam tego, że Zatora może ta sprawa aż tak ruszyć. Okej, wiedziałam że jest bojaźliwy, ale naprawdę nie sądziłam, że się obrazi. Chociaż, nie ma co ukrywać, miałam nadzieję, że przez noc mu przeszło. Bardzo tego chciałam.
Zjechałam windą na dół i od razu udałam się na halę na trening. Nie miałam ochoty na śniadanie, bo cała ta sytuacja odbierała mi apetyt. Weszłam do pomieszczenia, które okazało się być puste, widocznie wszyscy jeszcze byli na śniadaniu. Przysiadłam na parkiecie, opierając plecy o najniższy poziom trybun, jakie się tam znajdowały. Podkurczyłam nogi, objęłam je ramionami, a głowę oparłam na ramionach. Czułam, że potrzebuję rozmowy. Tylko z kim miałam porozmawiać? Obawiałam się, że żaden z chłopaków mnie nie zrozumie. Chyba, że Guma, ale nie byłam pewna czy on zechciałby mnie wysłuchać. Pozostawało mi spróbować, ale musiałam się jeszcze zastanowić czy naprawdę tego chcę.
W takiej pozycji jaką przyjęłam(bo nie zmieniłam jej przez cały ten czas, kiedy byłam sama na hali) znalazł mnie Stefan.
- Coś się stało się? – zapytał.
- Wszystko dobrze – odparłam, podnosząc się do pozycji pionowej i wymuszając uśmiech (choć pewnie wyszedł mi tylko grymas).
- Powiedźmy, że ufam – stwierdził. – Gdyby chciała rozmawiać, wie gdzie mnie szukać. Wie?
- Wiem. I dziękuję – odparłam, a potem ruszyłam w stronę Zatorskiego, by wybadać sytuację. Po drodze jednak zatrzymał mnie Wlazły.
- Nie radzę.
- Co masz na myśli? – zapytałam.
- Nadal jest zły – odparł, zerkając na rozciągającego się Pawła.
- Skąd wiesz?
- Dał nam to odczuć na śniadaniu. I przykro mi to mówić, ale najbardziej zły jest na ciebie.
- Wcale mu się nie dziwię. Ale i tak spróbuję z nim pogadać – uznałam, a Mariusz w odpowiedzi poklepał mnie w geście otuchy po ramieniu.
- Paweł, możemy porozmawiać? – zapytałam libero, gdy już do niego podeszłam.
- Nie sądzę, byśmy mieli o czym – odparł chłodno.
- Rozumiem, ale…
- Nie ma żadnego ale. Zawiodłem się na tobie. Myślałem, że mnie rozumiesz, że zdajesz sobie sprawę jak łatwo mnie wystraszyć. I nigdy nie sądziłem, że wykorzystać to przeciwko mnie.
- Przepraszam. Naprawdę nie chciałam. Gdybym mogła cofnąć czas, drugi raz na pewno bym tak nie postąpiła.
- Ale nie możesz. A twoje przepraszam niewiele zmienia. A teraz wybacz, przyszedłem tu trenować a nie gadać – rzucił i odszedł ode mnie, by wrócić do rozciągania.
Zrobiło mi się przykro, cholernie przykro. Zdawałam sobie sprawę, że postąpiłam źle, ale nie sądziłam, że to spowoduje aż tak nieciekawą sytuację między mną a libero.
- Nie martw się tak – stwierdził Kurek, który akurat zaczął rozciągać się koło mnie i zauważył mój smutek. – Przejdzie mu.
- A jeśli nie, to co wtedy? – spytałam, nie czekając jednak na odpowiedź. – Cholera, co ze mnie za psycholog? Jak mogłam wykorzystać fobie Pawła by zrobić coś tak bezsensownego jak zemsta? Boże, ale ze mnie kretynka! – jęknęłam.
- Chodź tu – stwierdził Bartek, rozkładając szeroko ramiona. A ja byłam w takiej rozsypce (przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam), że skorzystałam z jego propozycji i się do niego przytuliłam.
- Dziękuję – odparłam, gdy już się od niego oderwałam. – Wracaj do treningu, a ja spróbuję wymyślić coś, by udobruchać Pawła.
                                                                        *
Przez cały trening zastanawiałam się co mogło by sprawić, żeby Paweł mi wybaczył. I niestety, nie miałam żadnego pomysłu, nad czym bardzo ubolewałam.
- I jak, wymyśliłaś coś? – zapytał mnie Bartek, gdy trening dobiegł końca.
- Niestety nie – odparłam zbolała.
- A ja wręcz przeciwnie!
- Serio? – zaskoczona spojrzałam na jego twarz.
- Oczywiście! Daj mi chwilę, ogarnę się i wszystko ci opowiem – rzucił i popędził do swojego pokoju(tak przynajmniej przypuszczałam). Ja w tym czasie przeszłam do holu, gdzie zajęłam miejsce na kanapie niedaleko recepcji.
                                                                     *
Po upływie jakichś 20 minut(nie wiem dokładnie, bo przecież nie siedziałam z zegarkiem w ręku) Kurek pojawił się obok mnie. Zerknęłam na niego z nadzieją i czekałam aż zacznie mówić. On jednak złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do spalskiej kuchni. Tam zostawił mnie na chwilę, by porozmawiać z kucharkami. Niedługo później gestem ręki przywołał mnie do siebie, a w tym czasie poczciwie gotujące w Spale kobietki wyszły z pomieszczenia.
- Co my tutaj robimy? – zapytałam zdezorientowana.
- To bardzo proste! Co najbardziej lubi Paweł, nie licząc oczywiście spania?
- No…jeść?
- Dokładnie! A co najbardziej?
- Słodycze?
- Tak! I właśnie dlatego upieczemy mu ciasto!
- Oszalałeś!
- Wręcz przeciwnie!
- A potrafisz? Bo ja niekoniecznie…
- Coś tam umiem, bo kiedyś lubiłem pomagać mamie w kuchni. A poza tym jesteśmy we dwoje, damy radę!
- Więc do dzieła! – krzyknęłam zmotywowana, bo udzielił mi się bijący od Bartka entuzjazm.
- I to rozumiem!
                                                                 *
Postanowiliśmy zrobić ciasto czekoladowe i to właściwie z dwóch powodów: Bartek potrafił je wykonać(a przynajmniej tak twierdził) i dodatkowo było to ulubione ciasto Pawła(jaki cudowny zbieg okoliczności, aż dziwne). Zebraliśmy potrzebne nam składniki i ustawiliśmy je na stole, by mieć później wszystko pod ręką.
- Od czego zaczynamy? – zapytałam.
- Weź masło, czekoladę i gorącą wodę i umieść w rondelku. Podgrzejemy to, żeby się ze sobą połączyło.
- Tak jest! – zasalutowałam i zrobiłam to o co poprosił mnie Bartek(w końcu to on tutaj dowodził). – Co dalej?
- Podaj mi mąkę, muszę ją dodać do miski.
- W porządku – odparłam, biorąc opakowanie z białym proszkiem. Niestety, potknęłam się o własne nogi(któż inny jak nie ja) i znaczna część mąki wylądowała na Kurku.
- O matko, przepraszam! – rzuciłam, powstrzymując śmiech. Nie wytrzymałam jednak długo i mój chichot już po chwili rozszedł się po pomieszczeniu.
- Tak chcesz się bawić? – zapytał mnie Kurek. – W porządku. – dodał, biorąc w dłoń(a dłoń to on miał ogromną) odrobinę mąki.
- Nawet nie próbuj – ostrzegłam przyjmującego, ale ten nic sobie nie zrobił z moich słów i już po chwili ja także wyglądałam jak bałwanek.
- No wiesz co? Jak mogłeś?
- Oko za oko, ząb za ząb!
- Ja to zrobiłam przypadkiem!
- Szczegóły! Wracamy do pracy, raz, raz!
- Niech ci będzie. To co teraz?
- Zdejmij rondelek z gazu i daj mi go. Musimy to tutaj dodać.
- A kiedy dodamy jajka?
- Widzisz, przez ciebie prawie zapomniałem!
- Przeze mnie?
- Wybiłaś mnie z rytmu!
- No tak, jak zwykle moja wina.
- A czyja ma być? Moja?
- Ugryź się! – stwierdziłam. – Łap lepiej jajko. – dodałam i najzwyczajniej w świecie mu je rzuciłam.
- Zuzka! – krzyknął Kurek po zaledwie sekundzie. Ups, nie złapał.
– Myślałam, że złapiesz – dodałam, podśmiewając się z tego, że jajko kapało z koszulki przyjmującego prosto na podłogę.
- Będziesz to sprzątać!
- Sama na pewno nie!
- Zobaczymy!
- No zobaczymy! Lepiej mów co dalej – pokazałam mu język.
- Co ja z tobą mam – odparł, kręcąc głową z rozbawieniem, po czym wróciliśmy do pracy.
                                                                *
Ciasto spokojnie piekło się w piekarniku, my zaś zabraliśmy się za polewę. Nie było to zbyt trudne, bo wystarczyło rozgrzać w rondelku czekoladę, śmietankę i cukier, a następnie poczekać, aż roztopią się na tyle, by się ze sobą połączyć. To nawet ja potrafiłam zrobić, więc Bartek powierzył mi to zadanie a sam(o dziwo!) zabrał się za sprzątanie kuchni.
- Poczekaj, przecież ci z tym pomogę.
- Poradzę sobie.
- Jesteś kochany!
- Wiem.
- Skromniś!
- A jak! Sprawdzisz ciasto?
- W jaki sposób?
- Tam na stole jest taki patyczek. Wbij go w ciasto i sprawdź czy się nie klei.
- No dobrze – odparłam i zrobiłam to o co prosił.
- I jak?
- Nie wiem. Chyba musisz sam zerknąć.
- Już idę – odłożył mopa, opłukał ręce i podszedł do piekarnika, stając tuż za mną. Jego ramiona praktycznie objęły mnie w pasie, poczułam się więc lekko skrępowana.
- Może ja się odsunę? – zaproponowałam.
- Nie musisz – odparł Kurek, jakby ciesząc się z takiego obrotu sprawy. Niby przypadkiem dotknął także mojej talii gdy się odsuwał, co skrępowało mnie jeszcze bardziej.
- Już gotowe – szepnął tuż przy moim uchu, a po moim ciele przeszedł dreszcz(o cholercia!).
- A co z polewą? – zapytałam po chwili ciszy, odwracając się w stronę Bartka.
- Wystarczy polać nią ciasto – stwierdził, a potem spojrzał prosto w moje oczy.
- Aha…
- Jesteś taka piękna – szepnął, opuszkami palców gładząc mój policzek tak delikatnie, że prawie tego nie czułam. Mimo to zadrżałam, gdy tylko jego palce spotkały się z moją skórą.
- Bartek, ja…
- Cicho…pozwól mi patrzeć…
I w istocie pozwoliłam, bo byłam zbyt zszokowana tym, co właśnie się dzieje. Romantyczną chwilę przerwało nam pojawienie się w kuchni jednej z kucharek.
- Kończycie słoneczka? – zapytała, a my odsunęliśmy się od siebie.
- Tak, właściwie tak – odparłam, wyciągając z piekarnika blaszkę z ciastem(nieważne, że przyparzyłam sobie palce, bo nie założyłam rękawiczek) i kładąc je na stole. – Dziękujemy za udostępnienie nam kuchni.
- Ależ nie ma sprawy! Miło widzieć jak zakochani robią coś razem.
- Ale my nie…- zaczęłam, ale kobieta od razu mi przerwała.
- Ja swoje wiem dziecinko – nawet się nie kłóciłam, bo czułam, że i tak nie wygram.
- Jeszcze jakieś 10 minut i oddamy paniom kuchnię. Skończymy tylko sprzątać – powiedział milczący do tej pory Bartek.
- Przecież nie trzeba, możemy same to zrobić.
- Nie ma mowy. My nabrudziliśmy, my posprzątamy.
- No dobrze, niech będzie – odparła kobieta i wyszła z kuchni. Ja w tym czasie wzięłam się za zmywanie, byle tylko uniknąć wzroku Kurka.
- Zuza?
- Nie teraz, dobrze?
- Wiesz, że i tak w końcu będziemy musieli poważnie porozmawiać?
- Wiem. Tylko później, proszę.
- Niech będzie.
Skończyliśmy sprzątać kuchnię, zabraliśmy ciasto i wyszliśmy z pomieszczenia. Podziękowaliśmy ponownie kucharkom za to, że pozwoliły nam zaszyć się w swoim królestwie i ruszyliśmy do pokoju Pawła. Sytuacja między nami była lekko napięta, ale obydwoje zdawaliśmy się tego nie zauważać. Albo dobrze udawaliśmy.
                                                                         *
- Powodzenia – szepnął Bartek, gdy stanęliśmy pod drzwiami Zatora.
- A ty dokąd? – zapytałam, widząc że odwraca się by odejść.
- Do siebie. Dalej sobie poradzisz beze mnie – posłał mi uśmiech.
- Mam nadzieję – odparłam. – Przyjdę do ciebie później powiedzieć ci jak poszło, dobrze?
- W porządku. Trzymam kciuki – rzucił i poszedł do siebie.
„ Raz kozie śmierć” pomyślałam(swoją drogą biedne te kozy. Ciągle ktoś to powtarza, a one giną. Tak za nic. To przykre) i zapukałam. Drzwi otworzył mi Mikuś.
- Jest Paweł? – zapytałam.
- W łazience – odparł.
- Mogę na niego zaczekać?
- Jasne, żaden problem. Ja spadam do chłopaków – rzucił i już go nie było.
W oczekiwaniu na Zatora przysiadłam na krześle, a ciasto położyłam na swoich kolanach. Było jeszcze trochę ciepłe, ale miałam nadzieję, że Pawłowi nie będzie to przeszkadzać( o ile oczywiście uda mi się go tym ciastem udobruchać i w ogóle je przyjmie).
- Co tutaj robisz? – zapytał libero, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Przyszłam cię ponownie przeprosić. Wiem, że cię zawiodłam, zdaję sobie z tego sprawę. Nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro. Dlatego mam coś dla ciebie.
- Co takiego? – zaciekawił się, a ja wskazałam na blachę trzymaną na kolanach.
- Upiekłaś mi ciasto?
- No tak – odparłam niepewnie, a następnie wręczyłam mu blaszkę, którą od razu postawił na biurku. – Czekoladowe, mam nadzieję, że lubisz.
- I jest całe moje?
- I jest całe twoje.
- Dziękuję!
- Nie ma za co. Chciałam sprawić ci przyjemność po tym, co zrobiłam wczoraj – wstałam. – Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. – dodałam, kierując się w stronę drzwi.
- Och, chodź tutaj – rzucił, po czym przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku. – Już w porządku.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Tylko nigdy więcej mi tego nie rób.
- Obiecuję.
- Zuza?
- Tak?
- Co ty właściwie masz we włosach? – dopytywał gdy już się ode mnie odsunął.
- Mąkę – odparłam. – Nie pytaj.
- No dobrze.
- Pójdę już. I smacznego! –rzuciłam, po czym uśmiechnęłam się do Pawła i wyszłam z jego pokoju.
Będąc na korytarzu ruszyłam w kierunku pokoju Bartka, w końcu obiecałam mu, że poinformuję go o wynikach mojej rozmowy z Pawłem(i próby przekupstwa, tak właściwie).
Zapukałam, a gdy Kurek mi otworzył od razu rzuciłam mu się na szyję(czym zaskoczyłam sama siebie).
-Dziękuję, dziękuję! – zapiszczałam.
- Czyli pomogło?
- Pomogło – dodałam, odrywając się od niego i posyłając mu uśmiech. – Jestem ci taka wdzięczna!
- Nie ma powodu.
- Jest, oboje o tym wiemy. Jestem twoim dłużnikiem.
- Daj spokój, to nic takiego.
- Uratowałeś moją przyjaźń z Pawłem. To zawsze będzie dla mnie wiele znaczyć – wspięłam się na palce i ucałowałam jego policzek. – Pójdę już. – dodałam i już mnie nie było. Nie zdążyłam nawet zauważyć jak bardzo Bartek był moim gestem zaskoczony. I nie tylko zaskoczony.
                                                                                  ~.~
Dwa rozdziały zapasu, w dodatku jeden nieprzepisany, a czasu brak...co to będzie, co to będzie! :o
Najlepszego mikołajkowego! :)

10 komentarzy:

  1. Awww! Nic więcej nie jestem wstanie z siebie wykrztusić. Siedzę z rozdziawioną buzią od kilku minut.
    No takiego obrotu spraw to ja się szczerze nie spodziewałam. Że Bartek taki pocieszyciel i pomocnik? Że pieczenie ciasta? Że znów się nie pozabijali? Wow. Jak zawsze mnie zaskakujesz i proszę, rób tak jeszcze częściej! :-)
    Akcja przy piekarniku i pani kucharka - miazga! Kuraś jest cholernie słodki. Drugi by wziął i tę Zuzę pocałował, a on "pozwól mi patrzeć". Kupuję to! Ba, nawet dopłacam! Ta dwójka ma się coraz bardziej ku sobie i nie mogę się doczekać co z tego wyniknie.
    Fajnie, że Zuzce udało się udobruchać Zatiego. Na początku biło od niego takie zimno, że aż się przeraziłam. No ale facet to facet, z reguły prosty w obsłudze. Wystarczyło trochę słodkości i już o wszystkim zapomniał. Norma :P
    Pozdrawiam! Paula :-)
    PS Z okazji Mikołajek życzę jeszcze większej weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się. :)
      Jak to mówią, przez żołądek do serca. Lekko zmodyfikowana wersja, ale wciąż skutkuje. :)
      Pozdrawiam i dziękuję, mam nadzieję, że się spełni. :)

      Usuń
  2. Kurek jest zaj.ebisty i normalnie go tu uwielbiam. Teraz tylko czekam aż zawodnicy zobaczą co się kroi pomiędzy Zuzą a Kurkiem i zaczną słusznie naciskać. a może Guma przejrzy ich pierwszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie zdradzę. :P Ale cieszę się, że postać Kurka wykreowana w taki sposób przypadła Ci do gustu. :)

      Usuń
  3. Ej no, kto by nie wybaczył, gdyby dostał jedzenie! I to w dodatku czekoladowe ciasto! Za taki smakołyk można duuuuużo wybaczyć :D Generalnie to się cieszę, że Pawcio myśli tak jak ja i między nim a Zuzą znowu jest spoko.
    A jeśli chodzi o linię Zuza-Bartel, ojej, gorąco! Ta romantyczna chwila w kuchni... konkretnie ciągnie ich do siebie :D Nie mogę doczekać się dalszego obrotu sprawy :D
    Genialnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, czekoladowe ciasto pomaga w każdej sprawie, nawet w przepraszaniu. :D
      Ciągnie, ale co z tego wyniknie? :)
      I dziękuję. :)

      Usuń
  4. Bartek + Zuza = awwwwwww ♥
    Coś czuję, że pomysł z pieczeniem ciasta był dla Bartosza jedynie pretekstem, by zbliżyć się do Zuzy. Te subtelne gesty, czułe spojrzenia... no rozpływam się jak ta czekolada w rondelku :D
    Swoją drogą, nie sądziłam, że z naszego przyjmującego taki "kucharz na budyniu" (ach, te teksty mojej rodzicielki! ;)). Mam nadzieję, że wypiek, który wykonali dla Zatiego będzie zjadliwy :P No dobra, już nie podważam jego umiejętności kulinarnych :)
    Wiedziałam, że zaczną się obrzucać mąką. Bez tego nie byłoby zabawy! ;)
    No i oczywiście cieszę się, że Paweł wybaczył głównej bohaterce, w końcu czym udobruchać mężczyznę, jak nie smacznym papu? :P Przez żołądek do serca, zarówno w miłości jak i przyjaźni.
    Najlepszego mikołajkowego, aczkolwiek już niewiele czasu zostało do końca tego dnia :)
    Pozdrawiam i zapraszam również do siebie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bartek chciał pomóc, ale skoro mógł osiągnąć dodatkowe korzyści, to być może i z tego powodu to zrobił. Kto wie co mu w głowie siedzi? :D
      Pozdrawiam również. :)

      Usuń
  5. Ty to potrafisz sprawić , aby mój dzień zakończył sie pozytywnie:D
    Ja tam swoje wiem , ze Bartuś coś tam do Zuzki ma ... Nic przecież nie robi się bezinteresownie , nie?:D
    Niech się chłopcy tylko dowiedzą!:D

    Czekam na kolejną dawkę pozytywnej energii.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :)
      Wszyscy tak tego biednego Bartka o interesowność oskarżają...dobrze, że tego nie widzi, bo było by mu przykro :P

      Usuń