sobota, 1 sierpnia 2015

Absurd dwudziesty piąty.


Nastał kolejny dzień, który przybliżał nas do rozpoczęcia Mistrzostw. Obudziłam się wcześnie, bo na zegarku wybijała dopiero 6. Nie czułam się już senna, więc postanowiłam wykorzystać czas pozostały do śniadania na krótką przebieżkę. W końcu nic tak nie oczyszczało umysłu i nie uspokajało emocji jak przebiegnięcie jakiejś większej odległości. Uniosłam tyłek z łóżka, po czym udałam się do łazienki, gdzie wzięłam krótki prysznic. Rozczesałam wilgotne włosy, po czym lekko je podsuszyłam i związałam w wysokiego kucyka. Później założyłam na siebie podkoszulkę na grubych ramiączkach i czarne legginsy. Na nogi wciągnęłam moje buty do biegania, po czym zasznurowałam je mocno. Drapnęłam jeszcze wiszącą na krześle bluzę, po czym wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Ruszyłam w stronę windy, by następnie zjechać na dół i wyjść z ośrodka. Rześkie powietrze uderzyło mnie w twarz, sprawiając że miałam ochotę odetchnąć pełną piersią, co też zrobiłam. Zasunęłam zamek bluzy, po czym spokojnym tempem ruszyłam przed siebie.
Z każdym kolejnym krokiem czułam się coraz lepiej, napawając się uczuciem, które wywoływały pracujące mięśnie. Właśnie tego potrzebowałam, bo sama już zaczynałam wariować. Bałam się, że nie będę w stanie pomóc chłopakom i moja współpraca z nimi nie przyniesie takiego efektu jakiego oczekiwał Bączek, albo co gorsza, nie przyniesie żadnego efektu. Im bliżej było pierwszego meczu, tym większą presję odczuwałam. A co mieli powiedzieć siatkarze? W końcu to oni musieli wyjść na parkiet, to oni musieli grać i pokazać potęgę polskiej drużyny! Ja byłam tylko statystką, która być może w mało istotny sposób mogła przyczynić się do zwycięstw. Oczywiście, nie oczekiwałam, że jeśli do nich dojdzie (a dojdzie, byłam pewna) wszyscy będą musieli mnie czcić i wylewnie mi dziękować. Co to, to nie! Ja tak naprawdę nie zrobiłabym w tej kwestii nic. Nie grałabym z nimi, nie zdobyłabym punktów, w konsekwencji wygrywając sety, a później całe spotkanie. Jeśli ktoś oprócz siatkarzy mógł mieć w zwycięstwo jakikolwiek wkład, to Stefan wraz z Filipem, a także główne osoby ze sztabu. Nawet Bączek miałby w to większy wkład niż ja! W końcu cały ten trening mentalny był tylko i wyłącznie jego pomysłem, ja stanowiłam tylko drobną pomoc, nic więcej. I cokolwiek każdy by twierdził, ja właśnie takie miałam zdanie. Mogłam pomóc? W porządku, wspaniale. Ale nie oczekiwałam nic w zamian. Chciałam tylko żeby chłopcy byli szczęśliwi, żeby odczuwali radość z tego co robią, co mogło by się przełożyć na ich grę. W końcu jeśli bawiliby się siatkówką to na pewno przyniosło by to większe efekty, niż gdyby byli spięci. Dlatego właśnie musieliśmy z Bączkiem zrobić wszystko, żeby zdjąć z nich jak najwięcej presji, żeby sprawić, żeby nie zwracali uwagi na komentarze, dywagacje czy elaboraty dziennikarzy czy kibiców. Rozumiałam ich, rozumiałam to, że na własnej ziemi oczekiwali od chłopaków medalu, ale nie powinni przesadzać, bo to nie było ani komfortowe dla zawodników, ani tym bardziej potrzebne.
Przebiegając obok strumyka zmieniłam nieco temat moich rozmyślań. Zaczęłam zastanawiać się w jakiej kolejności przeprowadzać rozmowy z tą grupą siatkarzy, którą wybrałam na początek. Trudno było mi się zdecydować, uznałam więc, że po prostu ich o to zapytam. Może któryś z nich chciałby porozmawiać pierwszy? Może któryś miał problem, o którym nie chciał mówić przy wszystkich, a który byłabym w stanie pomóc mu rozwiązać? Warto było się dowiedzieć, w końcu w żaden sposób mi to nie szkodziło, a mogło przynieść korzyści. Z takim postanowieniem zakończyłam rozmyślania dotyczące tej kwestii, a mój umysł postanowił zalać moją głowę wspomnieniami tego, co wydarzyło się do tej pory, a co dotyczyło głównie Bartka. Nie sądziłam, że kiedykolwiek tam bardzo zakocham się w kimś, kto tak mocno działał mi na nerwy. Że będę w stanie ponownie zaufać i tak bardzo zatracić się w uczuciu. Ale co mogłam na to poradzić? Nic, kompletnie nic. Z resztą, nie zamierzałam. Kurek był najlepszym co kiedykolwiek przydarzyło mi się w życiu. Wszystko inne nie musiało istnieć, wystarczyło, że miałam jego. Chciałam żeby był już na zawsze, byłam nawet gotowa się z nim zestarzeć! Aż przystanęłam, kiedy to do mnie dotarło. Oddychałam głęboko, chcąc uspokoić oddech, a następnie rozciągnęłam wargi w szerokim uśmiechu. Wszystko w końcu zaczęło pasować do siebie, każdy element układanki wskoczył na swoje miejsce, a do mnie dotarło, że nie mam się czego obawiać, dopóki w moim życiu jest Bartek. W końcu to on był moją siłą napędową, to jego obecność sprawiała, że z radością witałam każdy kolejny dzień i miałam ochotę ciągle się uśmiechać mimo trudów codzienności.
Uśmiech nie zniknął mi z twarzy, gdy dobiegłam do hotelu, ani wtedy, gdy po krótkim odświeżeniu, ponownie potknęłam się na progu, wchodząc do stołówki. Nie zniknął także wtedy, gdy usiadłam z chłopakami przy stole, a oni zawiesili na mnie swoje zdziwione spojrzenia. Wręcz przeciwnie, rozszerzył się, gdy Kurek pojawił się na stołówce, po czym usiadł obok mnie, przygarniając mnie do siebie ramieniem i całując w skroń. Przymknęłam oczy, po czym wtuliłam się w niego i zaciągnęłam zapachem jego perfum. Nie przejmowałam się tym, co inni sobie pomyślą, chciałam po prostu być jak najbliżej niego. Czułam bijące od niego ciepło, czułam jego serce wybijające identyczną z moim melodię, sprawiając że czułam się jeszcze szczęśliwsza.
- Dzień dobry kochanie – szepnął mi do ucha Bartek. W odpowiedzi zamruczałam jak kot, wtulając się w niego jeszcze bardziej. Po chwili jednak się odsunęłam, chcąc pozwolić przyjmującemu w spokoju zjeść śniadanie. W końcu musiał mieć siłę, by udowadniać innym reprezentacjom, że to on rządzi w siatkarskim świecie.  Spojrzałam mu prosto w oczy, chcąc spojrzeniem przekazać jak wiele dla mnie znaczy. I chyba mi się udało, bo uśmiechnął się do mnie najpiękniejszym ze swoich uśmiechów. Tym, który wyrażał dokładnie takie same uczucia, jakie ja przekazałam mu spojrzeniem. Tym, który był przeznaczony tylko dla mnie.
Naszą wymianę spojrzeń i uśmiechów przerwało ciche chlipnięcie gdzieś z boku, które starałam się zignorować, jednak na próżno.
- Przestań, bo przerywasz im tę chwilę – usłyszałam szept Piotrka.
- Ale to jest taki piękny widok – zawył na całą stołówkę Zator, sprawiając że cały intymny nastrój między mną a Bartkiem diabli wzięli. Oderwałam więc wzrok od przyjmującego, po czym zabrałam się za robienie sobie kanapki, udając że nic się nie działo. Jednak kiedy poczułam rękę Kurka na swoim kolanie, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.  Tym bardziej, kiedy zaczął przebierać palcami, chociaż doskonale wiedział, że mam tam łaskotki. Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, chcąc pokazać mu, że ma się uspokoić, jednak nie potrafiłam zachować powagi, co sprawiało, że Bartek nic sobie nie robił z moich sugestii.
- Co ja tu robię – mruknął siedzący obok nas Fabian, zauważając nasze zachowanie.
- Przypuszczam, że jesz śniadanie, ale mogę się mylić – odparł mu jak zawsze pomocny Ignaczak.
- Dziękuję za rozwianie wątpliwości – zironizował Drzyzga, uśmiechając się do niego krzywo.
- No już Fabcio, nie bądź zły – stwierdziłam, trącając go ramieniem. Ten tylko spojrzał na mnie z rezerwą, więc wyszczerzyłam się w jego stronę. Przewrócił oczami, ale w końcu się rozchmurzył. Na szczęście.
                                                                  *
- Będziesz miała chwilę, żeby pogadać? – zapytał mnie Fabian, gdy wychodziliśmy ze stołówki.
- Właściwie to jesteś w grupie Kuby – odparłam, zrównując swój krok z jego.
- W porządku – mruknął. – Nieważne już.
- Poczekaj – poprosiłam go, po czym odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pomieszczenia. Odnalazłam Bączka, po czym poinformowałam go, że przejmuję Fabiana. Początkowo był zdziwiony, ale widząc moją zaciętą minę machnął tylko ręką, co znaczyło tyle, że się zgodził. Z resztą, nie miał zbyt wiele do gadania. Skinęłam mu głową w niemym podziękowaniu, po czym wróciłam do rozgrywającego, który czekał na mnie na korytarzu, skubiąc rękawy swojej klubowej bluzy. Wyglądał przy tym naprawdę żałośnie, uznałam więc, że nie ma na co czekać i porozmawiam z nim już teraz.
- Załatwione – rzuciłam do niego, gdy tylko znalazłam się obok.
- Dziękuję – odparł cicho. – Doceniam, że mimo tego jaki jestem nadal chcesz mnie w swojej grupie.
- Och, daj spokój – uśmiechnęłam się. – Wiem doskonale, że to wynika z narastającej presji i stresu, nie traktuję tego jakoś wiążąco i nie uważam tego za przejaw twojego charakteru.
- Naprawdę? – spojrzał na mnie tak, jakbym powiedziała mu, że Święty Mikołaj jednak istnieje.
- Oczywiście, że tak! – stwierdziłam głośno. – Wierz mi, znam takie reakcje nie od dziś, przywykłam także do tego że ludzie zazwyczaj wyładowują się na mnie. Naprawdę nie przywiązuje do tego wagi.
- Dziękuję. I przepraszam.
- Nie masz za co. A teraz chodź do mojego pokoju, porozmawiamy i spróbujemy temu wszystkiemu zaradzić, zanim twoja frustracja albo i rozpacz jeszcze bardziej się rozwiną – rzuciłam, po czym złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
                                                                *
- Siadaj gdzie chcesz – rzuciłam do Fabiana, wskazując ręką na krzesło, a następnie na łóżko. Rozgrywający zajął miejsce na łóżku, jednak po chwili uznał, że woli krzesło.
- Dlaczego się przesiadłeś?
- Bo czułem się jak na kozetce u psychiatry – zaśmiał się krótko, po czym znów spoważniał. – Możemy zacząć?
- Jasne, nie ma sprawy. Zacznij mówić kiedy będziesz gotowy.
- Boję się  - rzucił od razu.
- Czego? – zapytałam spokojnie.
- Tego, że zawalę. Że presja za bardzo mnie przytłoczy, że sobie nie poradzę i że przeze mnie drużyna będzie przegrywać mecze. Przecież nie mam zbyt dużego doświadczenia w grze w kadrze. Stefan oczekuje, że będę pierwszym rozgrywającym, a przecież Guma jest ode mnie dużo lepszy!
- Fabian, posłuchaj mnie uważnie – zaczęłam. – Czy według ciebie Stefan jest mądrym człowiekiem?
- No tak – odparł niepewnie.
- Więc dlaczego myślisz, że popełnia błąd, stawiając na ciebie? – zapytałam retorycznie. – Na pewno bardzo dokładnie przemyślał tę decyzję i przeanalizował wszystkie za i przeciw. Skoro tak zadecydował, musi być pewien tego co robi. Skoro postawił na ciebie na pewno głęboko wierzy, że sobie poradzisz. Co z tego, że nie masz doświadczenia w grze w kadrze? Masz doświadczenie w grze w klubie! Czym to się różni? Tak naprawdę niczym, doskonale o tym wiesz. Nie zwracaj uwagi na to przeciwko komu grasz, ale na to, by pokazać mu, że to ty jesteś górą. Ty, nie on. Nie daj się stłamsić, nie pozwól byś przez swoje obawy przegrał już na starcie. Jesteś swoim największym przeciwnikiem. Wygraj tę walkę, a będziesz w stanie wygrać z każdym.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem – złapałam go za dłoń. – Masz wokół siebie wielu ludzi, którzy w ciebie wierzą: swoich bliskich, wszystkich kibiców, sztab, wszystkich zawodników. Zwróć uwagę, że wszyscy wyrażają się o tobie w samych superlatywach. I co, myślisz że robią to tylko po to, by ci się przypodobać? Wątpię. Oni po prostu wiedzą, że sobie poradzisz, że jesteś dobry w tym co robisz. Bo to właśnie teraz jest twój moment. Twój czas, by udowodnić wszystkim, że pokładane w tobie nadzieje nie są bezpodstawne. Myślisz, że dlaczego Antiga cię powołał? Na ładne oczy? Oczywiście, że nie! Powołał cię dlatego, że doskonale wie, że jesteś odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. I że doprowadzisz polską drużynę, z małą pomocą Pawła oczywiście, najdalej jak się da. A może i do samego mistrzostwa. Bo wszyscy wiedzą, że to potrafisz.
- A ty?
- Co ja?
- Ty też myślisz, że potrafię?
- Oczywiście, że tak – przytaknęłam energicznie. – Fabian, masz cały świat w swoich rękach. I tylko od ciebie zależy czy go podbijesz. Chcesz zostać mistrzem świata?
- Wiesz że tak.
- Więc nie pozwól nikomu innemu spełnić twojego marzenia! Pokaż wszystkim, że było ono dla ciebie tak ważne, że chciałeś spełnić je już teraz, od razu. Wiem, że potrafisz – zakończyłam, po czym zapadła między nami cisza.
- Dziękuję – powiedział Drzyzga po kilku minutach. – Twoje słowa naprawdę wiele dla mnie znaczą.
- Daj spokój, powiedziałam ci po prostu prawdę. Musisz sam uwierzyć w siebie i w swoje zdolności, a dalej już wszystko ułoży się samo, zaufaj mi.
- Ufam ci – uśmiechnął się delikatnie. – Pójdę już. – dodał, po czym podniósł się z łóżka i ruszył w kierunku drzwi. Wyszłam za nim na korytarz, bo chciałam udać się do Bartka. Niespodziewanie Fabian odwrócił się w moim kierunku i mnie uścisnął. Byłam kompletnie zaskoczona tym nagłym przypływem uczuć, ale odwzajemniłam jego uścisk. Czułam, że tego potrzebował.
- Bartek ma ogromne szczęście, że pokochałaś właśnie jego – mruknął, gdy już się ode mnie odsunął.
- Nawet nie wiesz jak wielkie – rzucił Kurek, który znikąd pojawił się obok nas. – Usłyszałem twój głos. – odpowiedział na moje nieme pytanie.
- Zmywam się – stwierdził Fabian. – Spędźcie razem czas. I jeszcze raz dziękuję za wszystko. – dodał, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku swojego pokoju.
- Naprawdę nie ma za co! – krzyknęłam za nim, odprowadzając go spojrzeniem. Kiedy zniknął mi z oczu przeniosłam swój wzrok na Bartka, uśmiechając się do niego szeroko.
- Kolejny kryzys zażegnany? – zapytał przyjmujący, przyciągając mnie do siebie.
- Tak sądzę – odparłam.
- Jestem z ciebie dumny – stwierdził, po czym pocałował mnie w czoło. – Idziemy na spacer?
- Chętnie – odparłam.
- Więc chodźmy – uznał, po czym zjechaliśmy windą na dół i wyszliśmy z ośrodka. Kurek złapał mnie za dłoń, splatając swoje palce z moimi i wolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie.
                                                                         *
Pogoda dopisywała, więc Bartek zabrał mnie na lody, argumentując to tym, że przecież każdy z nas ma w sobie coś z dziecka i na pewno mam na nie ochotę. Nie mylił się, co po raz kolejny udowadniało jak dobrze zdążył mnie poznać przez ten czas od kiedy jesteśmy razem. Czekając na to aż złoży zamówienie, zajęłam stolik i przysiadłam na krześle, po czym wystawiłam twarz do słońca i przymknęłam oczy. Ciepłe promienie przyjemnie grzały moje policzki, sprawiając że czułam się niezwykle odprężona. A gdy Kurek wrócił i zobaczył moje poczynania, nie czekając na nic postawił pucharki z lodami na stoliku, po czym stanął za mną i delikatnymi ruchami zaczął rozmasowywać moje plecy.
- Jesteś strasznie spięta – stwierdził.
- Stresuję się trochę. W końcu to pierwszy raz kiedy występuję w roli psychologa kadry i to na tak ważnym wydarzeniu – odparłam, po czym zamruczałam zadowolona, gdy poczułam jak obolały od kilku dni mięsień w końcu się rozluźnia.
- Dasz sobie radę – powiedział pewnie.
- Wy też – uznałam z mocą.  – To mistrzostwo będzie wasze.
- Nasze kochanie, nasze. Jesteś częścią tej drużyny, każdy ci to powie. Nawet Fabian – zaśmiał się Bartek, a ja mu zawtórowałam. – Właśnie, jeśli chodzi o niego, czyżby w końcu dzisiaj coś się między wami poprawiło? Bo ostatnio nie było zbyt ciekawie, sama przyznasz.
- To prawda. Ale dziś chyba w końcu uwierzył, że jestem tutaj przydatna i nie traktuję tego jako płatnych wakacji.
- A co, miał jakiś problem, który pomogłaś mu rozwiązać?
- Mam nadzieję, że tak – uśmiechnęłam się, odsuwając od Bartka. – Dziękuję za masaż.
- Nie ma za co – odparł Kurek, po czym cmoknął mnie w nos. – Myślisz, że inni też będą potrzebować takiej pomocy?
- Nie mam pojęcia – odparłam szczerze. – W każdym razie ja jestem gotowa im jej udzielić, jeśli tylko będę umiała.
- Na pewno – uznał przyjmujący, co skwitowałam uśmiechem.
                                                                      *
- Masz lody na policzku – zaśmiałam się, widząc ubrudzonego Bartka. Jak dziecko.
- Już? – spytał, przejeżdżając ręką po twarzy.
- Nie z tej strony kochanie – podpowiedziałam, jednak to nic nie dało. – Daj, pomogę ci. – dodałam, po czym sięgnęłam po serwetkę i delikatnie wytarłam pozostałości lodowej mazi z jego policzka.
- Dziękuję – uśmiechnął się.
- Nie ma za co, w końcu musisz się jakoś prezentować kiedy idziemy razem po ulicy.
- Sugerujesz, że prezentuję się tylko jakoś?! – spojrzał na mnie złowieszczo.
- Ty to powiedziałeś – odparłam, po czym zaczęłam uciekać. Byłam jednak z góry skazana na porażkę, bo Bartek nie dość, że miał lepszą kondycję to i dłuższe nogi. Dlatego już po chwili złapał mnie w pasie, a potem przerzucił sobie przez ramię i zaczął kierować się w stronę fontanny (dlaczego zawsze muszę mieć pecha i ZAWSZE w takiej sytuacji są obok?).
- Bartek, nawet się nie waż! – zapiszczałam.
- Nie wiem o co ci chodzi – odparł, idąc dalej.
- Bartuś, kochanie, ja cię tak bardzo proszę! Nie rób mi tego! Przeziębię się! Nie będę mogła pomagać i Stefanowi będzie przykro! – krzyczałam, wzbudzając małą sensację i sprawiając, że mijani przez nas ludzie zwyczajnie się z nas śmiali.
- Tym Stefanem mnie przekonałaś! – uznał Kurek, odstawiając mnie na ziemię.
- Serio?! To moje zdrowie nie jest ważniejsze? – zapytałam poważnie, w duchu śmiejąc się z miny Bartka.
- Nie no, oczywiście że tak! Źle się wyraziłem – tłumaczył się.
- Wracajmy już lepiej do ośrodka, bo jeszcze chwila i trafimy na pierwsze strony gazet. O ile już się to nie stało – rzuciłam ze śmiechem, po czym ruszyliśmy w drogę.
                                                                  *
 Wolnym krokiem wracaliśmy do ośrodka, trzymając się za ręce. Miałam wrażenie, że coś niewypowiedzianego wisi między nami w powietrzu, ale wolałam poczekać na rozwój wydarzeń. W końcu mogło mi się tylko wydawać.
- Wiesz, dużo ostatnio myślałem – zaczął Bartek. – Nad tym co wydarzyło się między nami, nad naszym związkiem i naszą przyszłością. I podjąłem pewną decyzję.
- Chcesz się ze mną rozstać? – zapytałam przestraszona.
- Oszalałaś? Skąd ci coś takiego przyszło do głowy? – stanął przede mną i delikatnie złapał mnie za ramiona.
- Nie wiem. Przepraszam – mruknęłam, spuszczając głowę.
- Nie przepraszaj, tylko posłuchaj co mam ci do powiedzenia – powiedział cicho, unosząc delikatnie moją brodę, bym na niego spojrzała. – Jesteś dla mnie cholernie ważna, sam jestem zaskoczony tym, jak szybko to się stało. Ale wiem, że to właśnie z tobą chcę dzielić moje życie najdłużej jak się da. Cholernie cię kocham i nie wyobrażam sobie już, żebym miał zaczynać dzień bez twojego uśmiechu, twojego tulenia się do mnie na dzień dobry i twoich pocałunków na powitanie. Bez tego i bez całej twojej osoby mój dzień już nigdy nie byłby kompletny. Dlatego po przemyśleniu całej sprawy bardzo dokładnie chciałbym, żebyś po mistrzostwach ze mną zamieszkała. Nie mam pojęcia gdzie, ale chcę byś była obok każdego dnia.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Słowa Bartka wzruszyły mnie kompletnie, sprawiając że głos ugrzązł mi w gardle. To był dla nas duży i bardzo ważny krok.
- Nie musisz odpowiadać od razu – uśmiechnął się do mnie Kurek, a kiedy chciałam zaprotestować, położył mi palec na ustach. – Chciałbym, żebyś przemyślała tę decyzję i dała mi odpowiedź, mając całkowitą pewność. Po mistrzostwach, dobrze? – zapytał.
- Dobrze – oparłam, szanując jego prośbę o to, bym dokładnie przemyślała wszystkie za i przeciw. A potem po raz kolejny tego dnia wtuliłam się w jego ciepłe ciało, a on zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. Dotarło do mnie, że dziś był jeden z tych dni w życiu, który mógł zmienić wszystko. I co najważniejsze, nie czułam z tego powodu jakiegokolwiek strachu.
                                                                                   ~.~

Zaskoczone? :D
Następny rozdział powinien pojawić się za dwa tygodnie, ale nie wiem czy mi się to uda z prostego powodu: moja wena uciekła, a zapas rozdziałów się skończył. Zrobię jednak wszystko żeby epizod się pojawił. :)

13 komentarzy:

  1. Czy zaskoczona? Chyba nie, w końcu nie od dziś wiadomo, że oboje traktują swój związek bardzo poważnie, wręcz jakby przewrotnie do tytułu opowiadania, bo ich uczucie z absurdem na pewno nie ma nic wspólnego. Bartek zaimponował mi tą propozycją wspólnego mieszkania, choć może ktoś mógłby powiedzieć, że powinni jeszcze trochę poczekać i lepiej się poznać. Tylko że przy takim trybie życia jaki prowadzi sportowiec po prostu nie ma takiej możliwości, więc według mnie decyzja jak najbardziej właściwa.
    Zuza powoli oswaja i przekonuje do siebie Fabiana, który początkowo wydawał się być wyjątkowo trudnym PRZYPADKIEM ;) Na szczęście Drzyzga zrozumiał, że nie należy traktować jak wroga kogoś, kto chce wyciągnąć do niego pomocną dłoń.
    Ach, dzięki Twojemu opowiadaniu znów wracają do mnie wspomnienia ubiegłego sezonu reprezentacyjnego, który, co tu dużo mówić, był po prostu wyjątkowy i niepowtarzalny. Atmosfera, kibice, to nerwowe oczekiwanie, najpierw na rozpoczęcie mistrzostw, a później na każdy kolejny mecz, który przybliżał nas do upragnionego trofeum. Magia.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Twoje komentarze, zawsze trafiają w samo sedno :) I nie wiem co mogłabym więcej napisać, więc po prostu dziękuję.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Kuraś to jest jednak mężczyzna. pewnie pisałam to już... (a może i nie), ale taka jest prawda. przynajmniej jest konkretny i od razu powiedział Zuzce czego chce. Ja pewnie bym sie nie zastanawiała ani chwili jakby mi facet wypalił z takim teksem. Pewnie bym się popłakała jak dziecko a później zastanawiała, dlaczego nie dałam odpowiedzi od razu. Chociaż pojawił się Fabian i jak chlopa lubie tak wydaje mi się, że on nie tyle chciał dokuczać Zuzce, co pragnął aby zwróciła na niego uwagę, bo wpadła mu w oko. Ale to tylko moje takie :D mam nadzieje, ze Bartek z Zuzką pomimo tych wybuchowych charakterów nie będą mieli przeszkód w związku w postaci osób trzecich. Czekam na więcej, niech szybko lecą te dwa tygodnie :* I aż zmusiłaś mnie tym rozdziałem do tego, abym ja dodala swój!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a więc zapraszam do mnie na nowy rozdział :D

      Usuń
    2. Dziękuję pięknie za długi komentarz i cieszę się, że mogłam się przyczynić do dodania rozdziału przez Ciebie :D

      Usuń
  3. Ja troszkę zaskoczona, a po części myślałam, że o co innego Bartuś poprosi. Ale dobre i to! :)

    Jak w poniedziałek zapraszam na rozdział trzeci - http://spowiedz-sumienia.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na potterowską trójkę - http://this-difficult-choice.blogspot.com/ :)

      Usuń
    2. Odnośnie tego o co Bartek mógł poprosić odpowiem, że wszystko jest jeszcze możliwe. Zobaczymy jak Kurek o sobie zadecyduje :D
      A na blogach byłam. :)

      Usuń
    3. Kurcze to niech się decyduje szybciej! :D

      Zapraszam na trzeciego Krzysztofa - http://zbyteczne-uczucie.blogspot.com/ :)

      Usuń
    4. Na ten moment niestety jest ciężko, ale walczę dzielnie. :)

      Usuń
    5. Trzymam kciuki ! :)

      Zapraszam na czwarty rozdział - http://spowiedz-sumienia.blogspot.com/ :)

      Usuń
  4. Ja wcale nie jestem zaskoczona propozycją Bartka. Skoro traktuje ten związek poważnie to nic w tym dziwnego 😁 A jak dał jej czas, aby podjęła racjonalnie decyzję... Ideał😍😍♥
    Fajnie, że Zuzka pogodziła się z Drzyzgą. Albo inaczej.. Zburzyła mur pomiędzy nimi ☺

    Pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuza nie lubi uprzedzeń i konfliktów, dlatego zawsze prędzej czy później stara się doprowadzić do zgody. W końcu jest psychologiem i rozumie, że kłótnie czy niesnaski do niczego nie prowadzą. :)
      Pozdrawiam również :) ♡♡

      Usuń