Czas płynął coraz szybciej, powodując że
wielkimi krokami zbliżaliśmy się do najważniejszej w tym sezonie
reprezentacyjnym imprezy - Mistrzostwa
Świata. Każdy z chłopaków powoli zaczynał się denerwować, tym bardziej że każdy
z nich chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Wszyscy mieliśmy ten sam cel
– osiągnąć to, co w polskiej siatkówce udało się tylko raz, choć kiedyś także
było blisko – wygrać i zostać mistrzem. Plan teoretycznie wydawał się być
prosty, wystarczyło grać jak najlepiej, osiągając pełnię swoich możliwości.
Jednak w praktyce sprawa nie była już taka łatwa. Wszyscy, łącznie ze mną,
czuliśmy płynącą zewsząd presję. W końcu każdy oczekiwał od nas, że na własnej
ziemi zdobędziemy mistrzostwo. Cała ta sytuacja powodowała, że atmosfera z
każdym kolejnym dniem stawała się coraz bardziej napięta. Nie raz dochodziło do
scysji między siatkarzami, do zażartych wymian poglądów i tak zwanych cichych
dni. Jednak nikt nie miał do siebie jakichś większych żalów, w końcu wszyscy
doskonale rozumieli, że niesnaski wynikają z ogólno panującego stresu. Ja zaś
zdawałam sobie sprawę, że teraz wszystko leży w moich i Kuby rękach. To my
musieliśmy zadbać o to, by polscy siatkarze wytrzymali trudy turnieju i nie
spalili się psychicznie w jego najważniejszych momentach.
- Czyli co proponujesz? – zapytałam Kuby podczas jednej z naszych rozmów na temat przygotowania psychicznego chłopaków.
- Trening mentalny – rzucił. – To ostatnia szansa by im go wprowadzić, w końcu nie zostało zbyt wiele czasu do mistrzostw.
- A na czym on polega? Mógłbyś rozwinąć? – poprosiłam.
- Trening mentalny to trening nad umysłem, który prowadzi do zwiększania skuteczności ciała poprzez wizualizację, auto-hipnozę, medytację czy techniki oddechowe. Miałby im pomóc w pełni wykorzystać ich potencjał i uzyskać kontrolę nad emocjami podczas wykonywania zadań, czyli w ich przypadku gry.
- Brzmi zachęcająco – stwierdziłam. – Myślisz, że im to pomoże?
- Na pewno nie zaszkodzi – uznał Bączek, puszczając do mnie oczko.
- Rozmawiałeś już o tym ze Stefanem?
- Wspomniałem mu, że myślę o czymś takim, ale muszę się jeszcze skonsultować z tobą.
- Ze mną? Po co? – zapytałam zaskoczona.
- Chciałbym, żebyś mi pomogła – odparł pewnie.
- Naprawdę?
- Jasne. Posiądziesz dodatkową wiedzę, a ja będę miał wsparcie. Sama wiesz jak to jest z chłopakami – to takie duże dzieci, nigdy nie wiesz czego możesz się po nich spodziewać.
- Racja – zgodziłam się z nim. – Kiedy chciałbyś zacząć?
- Może od jutra? – zapytał. – Dzisiaj porozmawiałbym z trenerem i jeżeli się zgodzi, moglibyśmy wziąć się do roboty.
- Mi pasuje – uśmiechnęłam się. – Jeszcze tylko jedno pytanie.
- Mianowicie?
- Planujesz pracę z całym zespołem czy indywidualnie z każdym zawodnikiem?
- A ty co proponujesz?
- Wydaje mi się, że możemy wykorzystać oba sposoby. W końcu nie zawsze jest tak, że chłopaki chcą gadać o każdej sprawie na forum, więc takie indywidualne rozmowy też by się przydały – stwierdziłam niepewnie.
- Myślę dokładnie tak samo – uśmiechnął się. – To co, ja idę porozmawiać z Antigą, a jeśli zgodzi się na naszą propozycję to od jutra zaczynamy działać. Umowa stoi? – zapytał jeszcze, wyciągając do mnie dłoń.
- Stoi – odparłam, ściskając ją, a następnie podniosłam się z miejsca i pożegnawszy się z Bączkiem wróciłam do swojego pokoju. Nie minęło kilka minut, kiedy po pomieszczeniu rozległo się pukanie. Nie chciało mi się wstać z łóżka, by otworzyć drzwi, więc krzyknęłam tylko proszę. Tym bardziej, że spodziewałam się kto mnie odwiedził. I nie myliłam się, bo już po chwili w pomieszczeniu znalazł się Bartek.
- Cześć kochanie – rzucił Kurek, po czym podszedł do mnie i cmoknął mnie w usta. Mruknęłam jak kot, na co on oderwał się ode mnie i cicho zaśmiał. – Idziemy na obiad?
- Nie chce mi się – stwierdziłam szczerze.
- Nie chce ci się iść, czy nie chce ci się jeść? – dopytywał przyjmujący.
- Iść – odparłam cicho, po czym przymknęłam oczy. Poczułam, że łóżko obok mnie się ugięło, co znaczyło, że Bartek zajął na nim miejsce. Potwierdziło się to gdy objął mnie ramieniem. Przesunęłam głowę na jego klatę piersiową, łaskocząc go niechcący włosami w nos, co wywołało jego cichy śmiech.
- Czyli nie idziemy na obiad? – zapytał Kurek. Już miałam odpowiedzieć, że nie, ale usłyszałam że burczy mu w brzuchu.
- Idziemy – rzuciłam. – Tylko za chwilę, dobrze mi się tutaj z tobą leży. – wyznałam.
- Mi z tobą też – odparł przyjmujący. – Wiesz, tak naprawdę na początku nie sądziłem, że będziemy razem.
- Dlaczego? – zaciekawiłam się, przekręcając się na brzuch i przenosząc wzrok na jego twarz.
- Nie zaczęliśmy zbyt dobrze naszej znajomości. Szczególnie ja, kiedy starając się ci zaimponować robiłem z siebie totalnego idiotę.
- To na swój sposób było słodkie – stwierdziłam. – Choć początkowo było niezwykle irytujące.
- Domyślam się – zaśmiał się Kurek. – Ale i tak najlepsze były nasze ciągłe wojny o byle co. – dodał, powodując że i ja się zaśmiałam.
- Fakt, ale w końcu i to wyszło nam na dobre. Chociaż gdybyś nie wykonał pierwszego kroku i mnie nie pocałował, nie wiem czy cokolwiek by z tego było. Tym bardziej, że byłam w takim momencie życia, że tak naprawdę nie wierzyłam już w miłość między chłopakiem i dziewczyną.
- Jak to? – zapytał Bartek, przyglądając mi się uważnie. Westchnęłam głęboko, po czym rozpoczęłam opowieść. Czułam, że w końcu nadeszła pora, by to z siebie wyrzucić.
- Kiedy byłam w liceum, poznałam pewnego chłopaka. Miał na imię Adam, był muzykiem i miał własny zespół, z którym występował w miejscowym klubie. Trafiłam kiedyś przypadkiem na jego występ i, co tu dużo mówić, zaczarował mnie swoim głosem do tego stopnia, że straciłam dla niego głowę, sama nie mogłam uwierzyć jak szybko. On dla mnie też, przynajmniej tak mi się wydawało… wszyscy ostrzegali mnie, że to nie jest chłopak dla mnie, że nie jest ze mną szczery i powinnam przestać tak bezgranicznie mu ufać, ale ja chciałam być mądrzejsza. Odsuwałam się od każdego, kto mówił mi, że powinnam na niego uważać, bo zaślepiona miłością nie widziałam jego wad. Do czasu… Poszłam kiedyś po którymś z koncertów jego zespołu za kulisy. Nie spodziewał się mojej obecności, bo początkowo miało mnie tam w ogóle nie być bo miałam pomagać mamie, już nawet nie pamiętam w czym. Ale jednak udało mi się to skończyć dość szybko by zdążyć. I kiedy zajrzałam za te cholernie kulisy zrozumiałam, dlaczego wszyscy mnie przed nim ostrzegali, dlaczego mówili mi bym nie wierzyła w każde jego słowo. Ten sukinsyn mnie zdradzał, wiesz? Przez cały okres naszego związku! Zmarnowałam na niego prawie 3 lata, a tak naprawdę on sypiał z kim popadnie. – przymknęłam oczy, nie chcąc pozwolić łzom, by wydostały się na powierzchnię. Wspomnienia jednak nadal cholernie mnie bolały. – Rozstałam się z nim po ogromnej awanturze, którą słyszeli chyba wszyscy obecni w klubie. Później zamknęłam się w sobie i tak naprawdę gdyby nie mój kuzyn Michał, nigdy nie odzyskałabym psychicznej równowagi. Przez długi czas dochodziłam do siebie, ale on ciągle wyciągał mnie z depresji, w którą wpadłam. Był przy mnie praktycznie codziennie, a jeśli nie mógł, to dzwonił ciągle, by podtrzymać mnie na duchu. Aż w końcu coś we mnie drgnęło i zrozumiałam, że nie mogę tak dłużej, że nie mogę niszczyć sobie życia przez to, że Adam okazał się takim dupkiem. I powoli, drobnymi kroczkami naprawiłam swoje życie, odzyskałam przyjaciół i wiarę w siebie i własne możliwości. Jedyne co mi pozostało, to uraz do związków i miłości. Dlatego początkowo robiłam wszystko, by cię od siebie odsunąć, byś sam zrezygnował ze starań o mnie. Ale ty okazałeś się wyjątkowo uparty. – zaśmiałam się cicho. – Nie odpuściłeś nawet na chwilę, sprawiając że znów poczułam jak wspaniałym uczuciem jest to, że komuś na mnie zależy. I choć broniłam się jak mogłam, to moje serce w końcu drgnęło i poczułam, że to odwzajemniam. Próbowałam to jeszcze zdusić w zarodku nim się na dobre rozwinęło, jednak mi się nie udało.
- Żałujesz? – zapytał cicho Bartek.
- Nie, zdecydowanie nie – odparłam podobnym tonem.
- Dziękuję, że mi to wszystko opowiedziałaś – uznał, całując mnie w czoło.
- Chciałam żebyś wiedział o mnie wszystko i rozumiał, skąd biorą się niektóre moje dziwne reakcje. W końcu czasami są wyjątkowo nielogiczne.
- To prawda – stwierdził, uśmiechając się delikatnie. – Ale właśnie taką cię kocham.
- Ja też cię kocham – odwzajemniłam uśmiech. – Ale teraz chodź już na ten obiad, bo coraz głośniej burczy ci w brzuchu.
*
Weszliśmy na stołówkę śmiejąc się głośno, a ja swoim starym zwyczajem potknęłam się na progu. Na szczęście nim moja twarz spotkała się z podłogą Bartek zdążył mnie złapać.
- Nigdy się nie nauczysz - rzucił, pomagając mi złapać pion.
- To wszystko jest zaplanowane, muszę robić wielkie wejście! – zażartowałam, na co Kurek pokręcił z rozbawieniem głową. Później ruszyliśmy w stronę stolików, by zająć jakieś miejsce i zabrać się za posiłek, jednak po drodze zawołał mnie Bączek. Przeprosiłam przyjmującego i podeszłam do Kuby.
- Rozmawiałem ze Stefanem – rzucił.
- I jak? – zaciekawiłam się.
- Dał nam wolną rękę, o ile to spotkania z chłopakami nie będą kolidować z treningami.
- Jasna sprawa. To co, jutro zaczynamy?
- Tak. Może po popołudniowym treningu?
- Może być – uśmiechnęłam się. – To wszystko?
- Wszystko.
- To wracam do Bartka – uznałam, po czym przemieściłam się do stolika i zajęłam miejsce obok siatkarza.
- Powinienem być zazdrosny? – zapytał, kiedy na niego spojrzałam.
- O Bączka? Nie żartuj – zaśmiałam się. – Po prostu musieliśmy omówić pewną zawodową sprawę.
- Jaką? – zaciekawił się Kurek.
- Jutro się dowiesz – mrugnęłam do niego, po czym wzięłam się za jedzenie. Niedługo potem dołączyła do nas reszta siatkarzy i zrobiła to samo.
*
Kolejny trening trwał w najlepsze, a ja obserwowałam wszystkich zawodników, zapisując swoje spostrzeżenia na kartkach. Zawsze mogło się to do czegoś przydać, a wiadomo – zapisanego się nie zapomni. No chyba, że zgubi się swoje notatki, ale miałam nadzieję, że tak się nie stanie. Mój wzrok zatrzymał się na Fabianie, który miał problem z zagrywką. Moje wyjątkowo spostrzegawcze (wiem, skromność to podstawa) oczy od razu wychwyciły dlaczego. Postanowiłam więc mu pomóc. W tym celu wstałam z miejsca i podeszłam do niego.
- Pomóc? – zapytałam.
- Niby w czym? – warknął zirytowany nieudanymi zagraniami.
- Wiem dlaczego nie wychodzą ci zagrywki – odparłam.
- Ciekawe skąd – mruknął. – Grałaś kiedykolwiek? – zapytał złośliwie.
- Kretyn – rzuciłam. – Wystarczy, że mam oczy i widzę co robisz źle.
- Więc oświeć mnie, panno wszystkowiedząca!
- Wiesz co? Pocałuj się w tyłek – warknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i wróciłam na swoje miejsce. Drzyzga zaś dalej walczył ze swoim problemem, ale ja nie zamierzałam mu niczego ułatwiać. Nie chciał mojej pomocy? Nie, to nie. Niech się męczy, jego wybór.
*
- Dobra, pomóż mi – mruknął Fabian, siadając koło mnie po jakichś dwudziestu minutach od naszej rozmowy.
- Nie zamierzam - odparłam spokojnie.
- Dlaczego?
- Nie chciałeś mojej pomocy i mnie wyśmiałeś, więc radź sobie sam.
- Zuza no, przepraszam! Po prostu byłem zły przez całą tę sytuację.
- To nie mój problem – uznałam, po czym wstałam z miejsca, by podsunąć wskazówki Mikusiowi. On nie był takim gburem jak Drzyzga, więc podziękował mi za nie i od razu wcielił je w życie. Kiedy zauważył, że miałam rację pokazał mi uniesiony w górę kciuk, a następnie posłał uśmiech, który od razu odwzajemniłam.
- A ten co się tak szczerzy? – zapytał Kubiak, gdy pojawił obok mnie i Fabiana.
- Podpowiedziałam mu kilka rzeczy, które mu pomogły.
- A mi też coś podpowiesz? – zaciekawił się Michał.
- Postaraj się wyćwiczyć wyskok do ataku tylko z prawej nogi, wtedy ci lepiej idzie.
- Serio? – zdziwił się. – Nawet nie wiedziałem. Spostrzegawcza jesteś. – dodał.
- Dziękuję – mruknęłam, nieco zawstydzona.
- W takim razie spróbuję to opanować – mrugnął do mnie Kubiak, po czym udał się na parkiet.
- Czyli mi nie pomożesz? – zapytał mnie po chwili ciszy Fabian.
- Sam tak chciałeś.
- Ale zmieniłem już zdanie! Musisz być taka uparta? – zirytował się.
- Muszę, bo chcę żebyś zrozumiał, że chcę dla was dobrze. Nie zaszkodziło by ci, gdybyś zrobił to co zamierzałam ci poradzić nawet jakby ci nie pomogło. Ale chciałeś radzić sobie sam, to sobie radź.
- Upierdliwa jesteś – warknął jeszcze Fabian, po czym wrócił na boisko by dalej próbować opanować swoją zagrywkę. Rzecz jasna mu się nie udawało.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć? – zapytał mnie Bączek, który nie wiadomo skąd pojawił się obok mnie. Co on, teleportuje się czy jak?
- Nie wiem – odparłam.
- A zrobisz to w ogóle?
- Zrobię. Ale jak się jeszcze trochę pomęczy to nic mu się nie stanie. Może trochę spokornieje.
- Fakt, przyda mi się mała lekcja pokory. W końcu nie chcemy, by uważał, że na wszystkim zna się najlepiej.
- Dokładnie – uśmiechnęłam się do Kuby, a on w odpowiedzi puścił mi oczko.
*
Trening dobiegł końca, więc wszyscy powoli zbierali się do wyjścia.
- Fabian i Zuza zaczekają – krzyknął za nami Stefan, więc zatrzymaliśmy się przed drzwiami.
- Zajrzę do ciebie potem – rzucił do mnie Bartek, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Zuza, pomoże Fabianowi odkryć dlaczego źle zagrywa, dobzie? – zapytał mnie Antiga, gdy do nas podszedł.
- Wiem doskonale dlaczego. Nawet chciałam mu o tym powiedzieć, ale nie był zainteresowany – mruknęłam, na co Drzyzga wywrócił oczami.
- Czemu nie był? – zaciekawił się trener.
- Przeprosiłem już za to, ale Przypadek nadal nie chce mi powiedzieć gdzie leży problem.
- Po nazwisku to po pysku, Drzyzga!
- Spokój – poprosił Stefan. – Zuza, powie mu, dobzie?
- Za daleko odsuwasz łokieć od ciała przy wyrzucaniu piłki – stwierdziłam. – Mogę już iść?
- Właściwie tak, niech idzie. Fabian zostanie i sprawdzi czy Zuza miała rację.
- To do zobaczenia – rzuciłam, po czym wyszłam z sali i wróciłam do swojego pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam z kieszeni komórkę, zauważając że dostałam smsa. Szybko sprawdziłam treść i nadawcę, którym był mój kuzyn. Wymieniłam z nim kilkanaście wiadomości, gdy do mojego pokoju zapukał Fabian.
- Czego chcesz? – zapytałam, stojąc w drzwiach.
- Przyznać rację.
- Dobrze. To wszystko? – rzuciłam chłodno.
- Nie. Chciałem jeszcze ponownie przeprosić. Po prostu… kiedy jestem zły, nie chcę słuchać niczyich rad. Nawet jeśli są dobre.
- Niech stracę, przeprosiny przyjęte. Pomogłam chociaż?
- Owszem.
- W takim razie oddajesz mi jutro swoją sałatkę owocową.
- A nie będziesz się już gniewać? – zapytał Fabian.
- Nie będę.
- Więc zgoda – uznał, po czym uścisnęliśmy swoje dłonie. W tym momencie dołączył do nas Bartek.
- Będę leciał – stwierdził rozgrywający.
– A ty dbaj o Zuzę. Anioł, nie kobieta. – rzucił, po czym zniknął za drzwiami
od swojego pokoju.- Czyli co proponujesz? – zapytałam Kuby podczas jednej z naszych rozmów na temat przygotowania psychicznego chłopaków.
- Trening mentalny – rzucił. – To ostatnia szansa by im go wprowadzić, w końcu nie zostało zbyt wiele czasu do mistrzostw.
- A na czym on polega? Mógłbyś rozwinąć? – poprosiłam.
- Trening mentalny to trening nad umysłem, który prowadzi do zwiększania skuteczności ciała poprzez wizualizację, auto-hipnozę, medytację czy techniki oddechowe. Miałby im pomóc w pełni wykorzystać ich potencjał i uzyskać kontrolę nad emocjami podczas wykonywania zadań, czyli w ich przypadku gry.
- Brzmi zachęcająco – stwierdziłam. – Myślisz, że im to pomoże?
- Na pewno nie zaszkodzi – uznał Bączek, puszczając do mnie oczko.
- Rozmawiałeś już o tym ze Stefanem?
- Wspomniałem mu, że myślę o czymś takim, ale muszę się jeszcze skonsultować z tobą.
- Ze mną? Po co? – zapytałam zaskoczona.
- Chciałbym, żebyś mi pomogła – odparł pewnie.
- Naprawdę?
- Jasne. Posiądziesz dodatkową wiedzę, a ja będę miał wsparcie. Sama wiesz jak to jest z chłopakami – to takie duże dzieci, nigdy nie wiesz czego możesz się po nich spodziewać.
- Racja – zgodziłam się z nim. – Kiedy chciałbyś zacząć?
- Może od jutra? – zapytał. – Dzisiaj porozmawiałbym z trenerem i jeżeli się zgodzi, moglibyśmy wziąć się do roboty.
- Mi pasuje – uśmiechnęłam się. – Jeszcze tylko jedno pytanie.
- Mianowicie?
- Planujesz pracę z całym zespołem czy indywidualnie z każdym zawodnikiem?
- A ty co proponujesz?
- Wydaje mi się, że możemy wykorzystać oba sposoby. W końcu nie zawsze jest tak, że chłopaki chcą gadać o każdej sprawie na forum, więc takie indywidualne rozmowy też by się przydały – stwierdziłam niepewnie.
- Myślę dokładnie tak samo – uśmiechnął się. – To co, ja idę porozmawiać z Antigą, a jeśli zgodzi się na naszą propozycję to od jutra zaczynamy działać. Umowa stoi? – zapytał jeszcze, wyciągając do mnie dłoń.
- Stoi – odparłam, ściskając ją, a następnie podniosłam się z miejsca i pożegnawszy się z Bączkiem wróciłam do swojego pokoju. Nie minęło kilka minut, kiedy po pomieszczeniu rozległo się pukanie. Nie chciało mi się wstać z łóżka, by otworzyć drzwi, więc krzyknęłam tylko proszę. Tym bardziej, że spodziewałam się kto mnie odwiedził. I nie myliłam się, bo już po chwili w pomieszczeniu znalazł się Bartek.
- Cześć kochanie – rzucił Kurek, po czym podszedł do mnie i cmoknął mnie w usta. Mruknęłam jak kot, na co on oderwał się ode mnie i cicho zaśmiał. – Idziemy na obiad?
- Nie chce mi się – stwierdziłam szczerze.
- Nie chce ci się iść, czy nie chce ci się jeść? – dopytywał przyjmujący.
- Iść – odparłam cicho, po czym przymknęłam oczy. Poczułam, że łóżko obok mnie się ugięło, co znaczyło, że Bartek zajął na nim miejsce. Potwierdziło się to gdy objął mnie ramieniem. Przesunęłam głowę na jego klatę piersiową, łaskocząc go niechcący włosami w nos, co wywołało jego cichy śmiech.
- Czyli nie idziemy na obiad? – zapytał Kurek. Już miałam odpowiedzieć, że nie, ale usłyszałam że burczy mu w brzuchu.
- Idziemy – rzuciłam. – Tylko za chwilę, dobrze mi się tutaj z tobą leży. – wyznałam.
- Mi z tobą też – odparł przyjmujący. – Wiesz, tak naprawdę na początku nie sądziłem, że będziemy razem.
- Dlaczego? – zaciekawiłam się, przekręcając się na brzuch i przenosząc wzrok na jego twarz.
- Nie zaczęliśmy zbyt dobrze naszej znajomości. Szczególnie ja, kiedy starając się ci zaimponować robiłem z siebie totalnego idiotę.
- To na swój sposób było słodkie – stwierdziłam. – Choć początkowo było niezwykle irytujące.
- Domyślam się – zaśmiał się Kurek. – Ale i tak najlepsze były nasze ciągłe wojny o byle co. – dodał, powodując że i ja się zaśmiałam.
- Fakt, ale w końcu i to wyszło nam na dobre. Chociaż gdybyś nie wykonał pierwszego kroku i mnie nie pocałował, nie wiem czy cokolwiek by z tego było. Tym bardziej, że byłam w takim momencie życia, że tak naprawdę nie wierzyłam już w miłość między chłopakiem i dziewczyną.
- Jak to? – zapytał Bartek, przyglądając mi się uważnie. Westchnęłam głęboko, po czym rozpoczęłam opowieść. Czułam, że w końcu nadeszła pora, by to z siebie wyrzucić.
- Kiedy byłam w liceum, poznałam pewnego chłopaka. Miał na imię Adam, był muzykiem i miał własny zespół, z którym występował w miejscowym klubie. Trafiłam kiedyś przypadkiem na jego występ i, co tu dużo mówić, zaczarował mnie swoim głosem do tego stopnia, że straciłam dla niego głowę, sama nie mogłam uwierzyć jak szybko. On dla mnie też, przynajmniej tak mi się wydawało… wszyscy ostrzegali mnie, że to nie jest chłopak dla mnie, że nie jest ze mną szczery i powinnam przestać tak bezgranicznie mu ufać, ale ja chciałam być mądrzejsza. Odsuwałam się od każdego, kto mówił mi, że powinnam na niego uważać, bo zaślepiona miłością nie widziałam jego wad. Do czasu… Poszłam kiedyś po którymś z koncertów jego zespołu za kulisy. Nie spodziewał się mojej obecności, bo początkowo miało mnie tam w ogóle nie być bo miałam pomagać mamie, już nawet nie pamiętam w czym. Ale jednak udało mi się to skończyć dość szybko by zdążyć. I kiedy zajrzałam za te cholernie kulisy zrozumiałam, dlaczego wszyscy mnie przed nim ostrzegali, dlaczego mówili mi bym nie wierzyła w każde jego słowo. Ten sukinsyn mnie zdradzał, wiesz? Przez cały okres naszego związku! Zmarnowałam na niego prawie 3 lata, a tak naprawdę on sypiał z kim popadnie. – przymknęłam oczy, nie chcąc pozwolić łzom, by wydostały się na powierzchnię. Wspomnienia jednak nadal cholernie mnie bolały. – Rozstałam się z nim po ogromnej awanturze, którą słyszeli chyba wszyscy obecni w klubie. Później zamknęłam się w sobie i tak naprawdę gdyby nie mój kuzyn Michał, nigdy nie odzyskałabym psychicznej równowagi. Przez długi czas dochodziłam do siebie, ale on ciągle wyciągał mnie z depresji, w którą wpadłam. Był przy mnie praktycznie codziennie, a jeśli nie mógł, to dzwonił ciągle, by podtrzymać mnie na duchu. Aż w końcu coś we mnie drgnęło i zrozumiałam, że nie mogę tak dłużej, że nie mogę niszczyć sobie życia przez to, że Adam okazał się takim dupkiem. I powoli, drobnymi kroczkami naprawiłam swoje życie, odzyskałam przyjaciół i wiarę w siebie i własne możliwości. Jedyne co mi pozostało, to uraz do związków i miłości. Dlatego początkowo robiłam wszystko, by cię od siebie odsunąć, byś sam zrezygnował ze starań o mnie. Ale ty okazałeś się wyjątkowo uparty. – zaśmiałam się cicho. – Nie odpuściłeś nawet na chwilę, sprawiając że znów poczułam jak wspaniałym uczuciem jest to, że komuś na mnie zależy. I choć broniłam się jak mogłam, to moje serce w końcu drgnęło i poczułam, że to odwzajemniam. Próbowałam to jeszcze zdusić w zarodku nim się na dobre rozwinęło, jednak mi się nie udało.
- Żałujesz? – zapytał cicho Bartek.
- Nie, zdecydowanie nie – odparłam podobnym tonem.
- Dziękuję, że mi to wszystko opowiedziałaś – uznał, całując mnie w czoło.
- Chciałam żebyś wiedział o mnie wszystko i rozumiał, skąd biorą się niektóre moje dziwne reakcje. W końcu czasami są wyjątkowo nielogiczne.
- To prawda – stwierdził, uśmiechając się delikatnie. – Ale właśnie taką cię kocham.
- Ja też cię kocham – odwzajemniłam uśmiech. – Ale teraz chodź już na ten obiad, bo coraz głośniej burczy ci w brzuchu.
*
Weszliśmy na stołówkę śmiejąc się głośno, a ja swoim starym zwyczajem potknęłam się na progu. Na szczęście nim moja twarz spotkała się z podłogą Bartek zdążył mnie złapać.
- Nigdy się nie nauczysz - rzucił, pomagając mi złapać pion.
- To wszystko jest zaplanowane, muszę robić wielkie wejście! – zażartowałam, na co Kurek pokręcił z rozbawieniem głową. Później ruszyliśmy w stronę stolików, by zająć jakieś miejsce i zabrać się za posiłek, jednak po drodze zawołał mnie Bączek. Przeprosiłam przyjmującego i podeszłam do Kuby.
- Rozmawiałem ze Stefanem – rzucił.
- I jak? – zaciekawiłam się.
- Dał nam wolną rękę, o ile to spotkania z chłopakami nie będą kolidować z treningami.
- Jasna sprawa. To co, jutro zaczynamy?
- Tak. Może po popołudniowym treningu?
- Może być – uśmiechnęłam się. – To wszystko?
- Wszystko.
- To wracam do Bartka – uznałam, po czym przemieściłam się do stolika i zajęłam miejsce obok siatkarza.
- Powinienem być zazdrosny? – zapytał, kiedy na niego spojrzałam.
- O Bączka? Nie żartuj – zaśmiałam się. – Po prostu musieliśmy omówić pewną zawodową sprawę.
- Jaką? – zaciekawił się Kurek.
- Jutro się dowiesz – mrugnęłam do niego, po czym wzięłam się za jedzenie. Niedługo potem dołączyła do nas reszta siatkarzy i zrobiła to samo.
*
Kolejny trening trwał w najlepsze, a ja obserwowałam wszystkich zawodników, zapisując swoje spostrzeżenia na kartkach. Zawsze mogło się to do czegoś przydać, a wiadomo – zapisanego się nie zapomni. No chyba, że zgubi się swoje notatki, ale miałam nadzieję, że tak się nie stanie. Mój wzrok zatrzymał się na Fabianie, który miał problem z zagrywką. Moje wyjątkowo spostrzegawcze (wiem, skromność to podstawa) oczy od razu wychwyciły dlaczego. Postanowiłam więc mu pomóc. W tym celu wstałam z miejsca i podeszłam do niego.
- Pomóc? – zapytałam.
- Niby w czym? – warknął zirytowany nieudanymi zagraniami.
- Wiem dlaczego nie wychodzą ci zagrywki – odparłam.
- Ciekawe skąd – mruknął. – Grałaś kiedykolwiek? – zapytał złośliwie.
- Kretyn – rzuciłam. – Wystarczy, że mam oczy i widzę co robisz źle.
- Więc oświeć mnie, panno wszystkowiedząca!
- Wiesz co? Pocałuj się w tyłek – warknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i wróciłam na swoje miejsce. Drzyzga zaś dalej walczył ze swoim problemem, ale ja nie zamierzałam mu niczego ułatwiać. Nie chciał mojej pomocy? Nie, to nie. Niech się męczy, jego wybór.
*
- Dobra, pomóż mi – mruknął Fabian, siadając koło mnie po jakichś dwudziestu minutach od naszej rozmowy.
- Nie zamierzam - odparłam spokojnie.
- Dlaczego?
- Nie chciałeś mojej pomocy i mnie wyśmiałeś, więc radź sobie sam.
- Zuza no, przepraszam! Po prostu byłem zły przez całą tę sytuację.
- To nie mój problem – uznałam, po czym wstałam z miejsca, by podsunąć wskazówki Mikusiowi. On nie był takim gburem jak Drzyzga, więc podziękował mi za nie i od razu wcielił je w życie. Kiedy zauważył, że miałam rację pokazał mi uniesiony w górę kciuk, a następnie posłał uśmiech, który od razu odwzajemniłam.
- A ten co się tak szczerzy? – zapytał Kubiak, gdy pojawił obok mnie i Fabiana.
- Podpowiedziałam mu kilka rzeczy, które mu pomogły.
- A mi też coś podpowiesz? – zaciekawił się Michał.
- Postaraj się wyćwiczyć wyskok do ataku tylko z prawej nogi, wtedy ci lepiej idzie.
- Serio? – zdziwił się. – Nawet nie wiedziałem. Spostrzegawcza jesteś. – dodał.
- Dziękuję – mruknęłam, nieco zawstydzona.
- W takim razie spróbuję to opanować – mrugnął do mnie Kubiak, po czym udał się na parkiet.
- Czyli mi nie pomożesz? – zapytał mnie po chwili ciszy Fabian.
- Sam tak chciałeś.
- Ale zmieniłem już zdanie! Musisz być taka uparta? – zirytował się.
- Muszę, bo chcę żebyś zrozumiał, że chcę dla was dobrze. Nie zaszkodziło by ci, gdybyś zrobił to co zamierzałam ci poradzić nawet jakby ci nie pomogło. Ale chciałeś radzić sobie sam, to sobie radź.
- Upierdliwa jesteś – warknął jeszcze Fabian, po czym wrócił na boisko by dalej próbować opanować swoją zagrywkę. Rzecz jasna mu się nie udawało.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć? – zapytał mnie Bączek, który nie wiadomo skąd pojawił się obok mnie. Co on, teleportuje się czy jak?
- Nie wiem – odparłam.
- A zrobisz to w ogóle?
- Zrobię. Ale jak się jeszcze trochę pomęczy to nic mu się nie stanie. Może trochę spokornieje.
- Fakt, przyda mi się mała lekcja pokory. W końcu nie chcemy, by uważał, że na wszystkim zna się najlepiej.
- Dokładnie – uśmiechnęłam się do Kuby, a on w odpowiedzi puścił mi oczko.
*
Trening dobiegł końca, więc wszyscy powoli zbierali się do wyjścia.
- Fabian i Zuza zaczekają – krzyknął za nami Stefan, więc zatrzymaliśmy się przed drzwiami.
- Zajrzę do ciebie potem – rzucił do mnie Bartek, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Zuza, pomoże Fabianowi odkryć dlaczego źle zagrywa, dobzie? – zapytał mnie Antiga, gdy do nas podszedł.
- Wiem doskonale dlaczego. Nawet chciałam mu o tym powiedzieć, ale nie był zainteresowany – mruknęłam, na co Drzyzga wywrócił oczami.
- Czemu nie był? – zaciekawił się trener.
- Przeprosiłem już za to, ale Przypadek nadal nie chce mi powiedzieć gdzie leży problem.
- Po nazwisku to po pysku, Drzyzga!
- Spokój – poprosił Stefan. – Zuza, powie mu, dobzie?
- Za daleko odsuwasz łokieć od ciała przy wyrzucaniu piłki – stwierdziłam. – Mogę już iść?
- Właściwie tak, niech idzie. Fabian zostanie i sprawdzi czy Zuza miała rację.
- To do zobaczenia – rzuciłam, po czym wyszłam z sali i wróciłam do swojego pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam z kieszeni komórkę, zauważając że dostałam smsa. Szybko sprawdziłam treść i nadawcę, którym był mój kuzyn. Wymieniłam z nim kilkanaście wiadomości, gdy do mojego pokoju zapukał Fabian.
- Czego chcesz? – zapytałam, stojąc w drzwiach.
- Przyznać rację.
- Dobrze. To wszystko? – rzuciłam chłodno.
- Nie. Chciałem jeszcze ponownie przeprosić. Po prostu… kiedy jestem zły, nie chcę słuchać niczyich rad. Nawet jeśli są dobre.
- Niech stracę, przeprosiny przyjęte. Pomogłam chociaż?
- Owszem.
- W takim razie oddajesz mi jutro swoją sałatkę owocową.
- A nie będziesz się już gniewać? – zapytał Fabian.
- Nie będę.
- Więc zgoda – uznał, po czym uścisnęliśmy swoje dłonie. W tym momencie dołączył do nas Bartek.
- Coś mnie ominęło? – zainteresował się nieco skonsternowany Kurek.
- Nic ważnego – odparłam. – Chodź lepiej do pokoju. – dodałam, po czym pociągnęłam go za rękę. Wieczór ponownie spędziliśmy na oglądaniu filmu lecącego w telewizji, ale nie miało to żadnego znaczenia. Ważne, że przebywaliśmy we własnym towarzystwie. Później, gdy film się skończył Bartek chciał udać się do siebie, jednak powstrzymałam go ze względu na godzinę (każdy powód jest dobry, by został ze mną dłużej). Nie chciałam, żeby obudził Piotrka, więc koniec końców Kurek przenocował u mnie. Co wcale mu nie przeszkadzało, a mi już tym bardziej.
~.~
Na przełamanie. Od razu mówię, że nie wiem kiedy dodam kolejny, ale może warto spróbować tu wrócić. Tym bardziej, że są osoby, które na to czekają i które dały wyraźny znak. Selene, Kajdi - dziękuję Wam bardzo :*
Jak fajnie, że pojawiło się tutaj coś nowego! :) Nie ma za co dziękować, ja cały czas pamiętam o tym opowiadaniu, czekałam cierpliwie i czekać będę, jeśli okaże się to konieczne, ale mam nadzieję, że na kolejny epizod nie każesz nam już oczekiwać tak długo ;)
OdpowiedzUsuńTrochę się tutaj pozmieniało - mam na myśli miłą dla oka szatę graficzną. Podoba mi się, zdecydowanie.
Mały przeskok czasowy, przygotowania do Mistrzostw Świata ruszyły pełną parą i jak się okazuje, pod każdym względem, również tym mentalnym. Niesnaski o których na początku wspomniałaś są chyba jak najbardziej rzeczą normalną i świadczą o coraz silniej udzielającej się chłopakom atmosferze nieuchronnie zbliżającego się turnieju.
Dobrze, że pojawiła się tutaj znana nam postać Jakuba Bączka z którym nasza bohaterka podjęła współpracę, w końcu co dwie głowy to nie jedna. a odnoszę wrażenie, że trening mentalny i tradycyjnie rozumiana psychologia to jednak dwie różne pary kaloszy, więc to na pewno dodatkowa okazja do wymiany doświadczeń i poglądów.
Fabian to niezły uparciuch, ale w końcu i on musiał uznać wyższość wprawnego oka Zuzy, bo jakież miał wyjście? ;)
A ja niezmiennie "shippuję" (ileż to można nowych słów poznać w internetach!) sobie Bartka i Zuzę razem i nadal podtrzymuję stanowisko, że dobrali się idealnie. A kiedy czytam, że główna bohaterka potknęła się o próg, to z automatu przypominam sobie reklamę jednej z sieci komórkowej z naszymi skoczkami ("Potknąłeś się o próg?!") :D
No, to tyle na dobry, nowy początek :)
Pozdrawiam ;*
Cieszę się, bardzo. Co do następnego epizodu, mam nadzieję że wyrobię się w nie dłużej niż dwa tygodnie od momentu dodania tego. :)
UsuńI dziękuję pięknie za dłuższy komentarz i za to, że wciąż uważasz, że Bartek i Zuza są dla siebie stworzeni. :)
Pozdrawiam również ;*
W KONCUUUUUUU BOZE NOOOO
OdpowiedzUsuńJESTEM SPELNIONA
drzyzga to taki K×%$÷&:#* troche i dobrze ze mu pokazala kto tu rzadzi
Jaka ekscytacja, dziękuję :*
UsuńA co do Drzyzgi się zgadzam :D
Ojejuśku... Jak ja się stęskniłam za tym opowiadaniem :D Za Zuzką i Bartkiem :D
OdpowiedzUsuńOjć.. Ten Adam... Jakbym go spotkała to... Ugh... Dobrze, że dziewczyna powiedziała dla Bartka o swojej przeszłości (?) Szczerość jest ważna :)
A Fabian przegiął. Trochę bardzo...
Już nie mogę się doczekać kolejnego ^^
Pozdrawiam ;**
Dokładnie, szczerość jest ważna, może nawet i najważniejsza :)
UsuńKolejny pojawi się w przeciągu dwóch tygodni od dodania obecnego( a przynajmniej tak mi się wydaje :P). Pozdrawiam również :*
Och wreszcie, wreszcie, wreszcie! Z góry przepraszam, ale dopiero wieczorem wszystko przeczytam, bo niestety, ktoś do pracy musi iść :(
OdpowiedzUsuńAle jeju tak się cieszę, że wreszcie jest nowy rozdział *__*
Wpadłam na momencik i zapraszam na siódmy rozdział kurkowej historii - http://niezrozumiale-uczucia.blogspot.com
Pozdrawiam :)
No wreszcie przeczytałam, przepraszam, że tak późno. Jestem ciekawa, czy MŚ w Twoim wykonaniu będą zmienione, czy Bartek zostanie usunięty z kadry, tak jak było w rzeczywistości. Trening mentalny to fajna rzecz :D
UsuńZapraszam na rozdział ósmy - http://niezrozumiale-uczucia.blogspot.com/ :)
UsuńNie przepraszaj, nie masz za co. :) Co do usunięcia Bartka z kadry, to chyba nieco zmienię trochę historię i Kurek weźmie w nich udział. Ale jeszcze nie jestem pewna. :)
UsuńOoo jestem za ! :)
UsuńWitam! Zapraszam na nowe (tematycznie także to dla mnie wyzwanie) opowiadanie http://this-difficult-choice.blogspot.com/
Uczucia nigdy nie są prostym tematem. A Mila bardzo dobrze o tym wie. Gdy w wieku jedenastu lat dostała list zapieczętowany, dziwnie zaadresowany, przyniesiony przez sowę, wiedziała, że coś zmieniło się. Odkryła magie, jej uroki i wymagania. Na pernoie 9 i 3/4 poznała miłą rodzinę Weasly. Co się stanie dalej, kiedy do gry wkroczą uczucia, a przyjaźń zostanie wystawiona na próbę?
Zainteresowanych zachęcam do komentowania. Przepraszam za spam.
Pozdrawiam, Kajdi :*
O matko, będę :D
UsuńHej :D Razem z Lune nominowałyśmy cię do nagrody Liebster Awards, więcej informacji znajdziesz tutaj: http://jestem-mysle-moge-wszystko.blogspot.com/2015/07/liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńDziękuję za docenienie, ale nie bawię się w takie rzeczy, przepraszam. ;)
UsuńStęskniłam się za tym opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńZa Zuzą i Bartkiem :D Coś mi się wydaje że Fabian będzie może kiedyś z Zuzą :) ( pewnie nie trafiłam, coś sobie wymyśliłam, ale fajnie by było gdy Drzyzga z Zuzą by był <33)
Czekam z niecierpliwością na nastepny :*
Miłych wakacji i pozdrawiam gorąco ! :>
Miło mi to słyszeć :) Co do Fabiana, mogę zdradzić, że z Zuzą to on nigdy nie będzie. :P Zuza ma już swojego wybrańca, przynajmniej na ten moment. :D
UsuńRównież życzę miłych wakacji i pozdrawiam ;*