sobota, 27 grudnia 2014

Absurd piętnasty.


- Zuza, a ty się w ogóle dziś wyspałaś? – zagaił Piotrek, kiedy byliśmy w drodze do ośrodka.
- Dlaczego miałabym się nie wyspać?
- Spałaś z Kurkiem, a on potrafi się rozpychać – spojrzałam na niego dziwnie. – Nie pytaj skąd wiem.
- Spanie z Bartkiem nie przeszkodziło mi się wyspać, nie musisz się martwić.
- Kto spał z Kurkiem?! – pochwycił temat Karol.
- Zuza!
- Przypadek spała z Uszatym?! – ciągnął dalej Andrzej.
- Szok – rzucił Fabian.
- Przypominam wam, że wciąż tu jestem! – warknęłam zirytowana.
- Po prostu trudno nam uwierzyć!
- Boże, ale z was kretyni. Spaliśmy razem w jednym łóżku, tylko tyle!
- Akurat!
- Przyznaj się!
- Niby do czego?
- Że kręcisz z Kurkiem!
- Nieprawda!
- Kto kręci z Kurkiem? – zaciekawił się Buszek, co nakręciło siatkarzy jeszcze bardziej.
- Zuza!
- Zuza i Bartek? Niemożliwe!
- A jednak!
- Nie zareagujesz? – zapytałam Bartka, podczas gdy reszta przekrzykiwała się, wymyślając coraz bardziej niestworzone historie.
- Po co?
- Jak po co?!
- Zuza, nie znasz ich? Im bardziej będziesz próbowała się wytłumaczyć, tym bardziej będą ciągnąć temat. Odpuść, oni w końcu też to zrobią.
- Jak możesz być tak spokojny?
- Znam ich nie od dziś, przyzwyczaiłem się.
- Karol, patrz jak gruchają! – rzucił Wrona, a oczy wszystkich skupiły się na nas.
- Ale to słodkie!
- Zuza i Bartek zakochana para!
- Zamknijcie się w końcu!
                                                             *
- Zuza i Bartek…
- Dajcie już spokój! – warknęłam, kiedy od ponad 20 minut wysłuchiwałam ekscytacji siatkarzy, dotyczącej spania Bartka w moim łóżku. Owszem, próbowałam im wytłumaczyć jak było, ale to było jak rzucanie grochem o ścianę – nie przyniosło żadnego skutku. Miałam nawet wrażenie, że moje próby tłumaczenia dodatkowo ich bawiły. Widocznie Kurek miał rację i powinnam poczekać, aż sprawa rozejdzie się po kościach. Tylko ile można było czekać, skoro temat wyjątkowo im się spodobał?
Nie mogłam się doczekać, aż dojedziemy do ośrodka, a ja będę mogła zaszyć się w swoim pokoju w kompletnej ciszy, która była mi w tym momencie niebywale potrzebna.
- Zuza i Bartek…
- Boże, za co mnie tak każesz?!
                                                           *
- Daleko jeszcze? – zapytałam Stefana po przejściu na początek autokaru.
- Minut 15. Coś dzieje się?
- Wszystko dobrze.
- A krzyki te z tyłu?
- Nic wielkiego, nie warto zwracać uwagi. Siatkarzom jak zwykle odbija palma.
- Rozumie. Wnikać nie będę.
- Dobry pomysł – uśmiechnęłam się i wróciłam na miejsce.
- A wiesz dlaczego Kurek poleciał na Przypadek? – rzucił Fabian.
- No dlaczego? – zaciekawił się Wrona.
- Bo Przypadki chodzą po ludziach! – odparł Drzyzga i wszyscy zaczęli rechotać.
Przewróciłam oczami, a następnie ukryłam twarz w dłoniach. Miałam dość, serdecznie dość. A wiedziałam, że siatkarze szybko z tego tematu nie zejdą.
- Przepraszam – usłyszałam, a kiedy spojrzałam między palcami zauważyłam patrzącego na mnie Piotrka.
- W porządku, nie wiedziałeś, że to się tak skończy.
- Mimo to…
- Nie mam żalu.
- Dziękuję.
Kiedy Pit wrócił na swoje miejsce ja ponownie schowałam twarz w dłoniach i siedziałam tak praktycznie do momentu, gdy autokar się zatrzymał. Kiedy siatkarze przepychali się do wyjścia ja cierpliwie poczekałam na swoją kolej. Wszystko było mi obojętne, chciałam tylko uniknąć ich spojrzeń i dogadywań, wystarczająco dużo się ich już nasłuchałam. Straciłam też cały dobry humor. Powoli wysiadłam z autokaru, a następnie, powłócząc nogami, udałam się do ośrodka. Minęłam recepcję, machając jeszcze na powitanie Heńkowi i udałam się w kierunku windy. Tam wpadłam na Bartka.
- Czekałem na ciebie.
- Nie trzeba było – odparłam chłodno, stając obok niego.
- O co ci chodzi? – zapytał, gdy drzwi od windy się zamknęły.
- O co mi chodzi?! Ty się naprawdę jeszcze pytasz?! Nie mogłeś jakoś zareagować kiedy oni urządzali sobie z nas taką zabawę? – warknęłam.
- Widocznie nie!
- Jesteś idiotą!
- Znowu zaczynasz? Nie moja wina, że chłopaki nie znają umiaru!
- Gdyby nie twoja bezmyślność całej sytuacji by nie było!
- Skończ – rzucił zirytowany i ze złością uderzył pięścią w panel z przyciskami. I to był jego błąd, bo windą zarzuciło, zatrzęsło i najzwyczajniej w świecie się ona zatrzymała. Między piętrami. Z nami w środku, rzecz jasna.
- Gratuluję – mruknęłam. – Popsułeś windę. Ciekawe ile teraz tu posiedzimy. –dodałam, zajmując miejsce na podłodze.
- Masz zasięg? – zapytał, patrząc uważnie na swój telefon.
- Nie mam – odparłam po sprawdzeniu.
- No to jesteśmy w czarnej…
- Nawet nie kończ – rzuciłam, a Bartek z braku innego pomysłu zajął miejsce koło mnie.
                                                                  *
- Może przynajmniej w końcu poważnie porozmawiamy? Obiecałaś mi to – zapytał Kurek po jakimś czasie.
- To nie jest najlepszy moment.
- Ile razy się pytam, tyle razy każdy moment jest zły. Tak trudno po prostu ze mną pogadać?
- Widocznie tak – ucięłam rozmowę.
                                                  *
- Zuza?
- Co znowu?
- Dlaczego te ściany się kurczą?
- Że co? – zapytałam, patrząc na Kurka jak na idiotę.
- Serio pytam.
- Bartek, wydaje ci się.
- Nic mi się nie wydaje. Przecież widzę! I powietrze też jakoś zgęstniało i dziwnie tu duszo…
- Dobrze się czujesz? – zainteresowałam się.
- Niekoniecznie – odpowiedział mi zielony na twarzy Bartek.
- Ty też masz klaustrofobię?
- Co takiego?
- Boisz się małych zamkniętych przestrzeni?
- Możliwe…
- W takim razie mamy problem, ogromny problem. Bo coś czuję, że szybko to my z tej windy nie wyjdziemy.
- O mój Boże!
                                                               *
- Chcę do mamy!
- Uspokój się. Nie jesteś tu sam.
- Nie pomagasz!
- Spójrz na mnie – poprosiłam. – No spójrz! – ponowiłam prośbę i dopiero wtedy Bartek otworzył oczy i na mnie zerknął.
- Nic ci się nie stanie, jasne? Niedługo nas stąd wyciągną, na pewno już ktoś zauważył, że nas nie ma. A tymczasem myśl o czymś przyjemnym.
- Nie potrafię!
- Pomogę ci. Zamknij oczy – Kurek wykonał moje polecenie, układając jeszcze głowę na moich kolanach.
- A teraz słuchaj uważnie: wyobraź sobie, że jesteś na zielonej polanie, gdzie przygrzewa cię słońce. W tle słychać szum drzew, śpiew ptaków i znajdujący się niedaleko potok – mimowolnie wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. – Nie musisz się niczym przejmować, nie goni cię czas, jesteś zupełnie wolny od jakichkolwiek obowiązków…
- Mhm – mruknął Bartek.
- Pomaga ci to?
- Owszem.
- W takim razie wstawaj – zrzuciłam go z kolan. – Starczy tego dobrego.
- No ale Zuza!
                                                         *
- Kręci mi się w głowie – stwierdził po kolejnych minutach Bartek.
- Nie kombinuj, drugi raz nie dam się złapać.
- Ale naprawdę! – otworzyłam jedno oko, by spojrzeć na niego. Tym razem jego twarz przybrała kolor fioletowy.
- Pokazałam ci co możesz robić by było ci lepiej, powtórz to sobie.
- Sam nie umiem!
- Nie przesadzaj.
- Zuza, proszę, pomóż mi – poprosił, patrząc na mnie tak, że nie mogłam odmówić.
- Niech będzie – odparłam, próbując jeszcze w międzyczasie wysłać smsa do Heńka. Chyba mi się nawet udało.
- Kładź się i słuchaj – rzuciłam, a Kurek bez gadania zrobił to co mu kazałam. – Polana raczej drugi raz nie zadziała, więc tym razem spróbujemy czegoś innego. Wyobraź sobie, że jesteś w górach. Tylko ty i panujące wszędzie cisza i spokój. Przemierzasz kolejne metry, zaciągając się orzeźwiającym górskim powietrzem. Jesteś wolny od wszelkich trosk, kłopotów, problemów czy obowiązków. Nie musisz się z niczym spieszyć, możesz do woli spacerować po górach. Słonce delikatnie wychyla się zza chmur i nieśmiało ogrzewa cię swoimi promieniami. Jesteś radosny, uśmiechnięty i zrelaksowany. Tak, jak od dawna nie byłeś –znów bawiłam się jego włosami. – Nikt nie dzwoni, nie pisze, słowem  - nie zawraca ci głowy. Możesz w pełni, bez żadnych przeszkód oddać się górskiej wędrówce, co też czynisz. Wędrujesz do momentu, aż zapada zmrok i niebo mieni się milionem gwiazd. Wtedy przystajesz na chwilę, a następnie przysiadasz na pniu drzewa. Wpatrujesz się w iskrzące jasnymi punkcikami niebo, zachwycając się jego pięknem. Czujesz się tak lekko, że praktycznie mógłbyś zasnąć. – przerywam na chwilę. – Już dobrze?
- Zdecydowanie. Dziękuję.
- Nie ma sprawy.
- Gdzie się tego nauczyłaś?
- Na studiach. Skończyło się jednak jakoś tę psychologię.
- Tam uczą takich rzeczy?
- Technik relaksacyjnych? Tylko w małym stopniu. Większość zgłębiłam sama.
- Jesteś niesamowita – mruknął.
- Daj spokój, bo się zarumienię.
- To sama prawda.
                                                              *
- Dzieciaki, jesteście tam? –usłyszeliśmy ciche wołanie zza drzwi windy.
- Heniu, to ty? – zapytałam.
- To ja. Zaraz spróbuję was wyciągnąć.
- Chwała Bogu!
                                                              *
Heniek dwoił się i troił, żeby nas z tej windy wyciągnąć. My sami nie mogliśmy się już doczekać kiedy z niej wyjdziemy, a już zwłaszcza nie mógł doczekać się Bartek. Chyba naprawdę miał tę klaustrofobię. Albo po prostu był idiotą, trudno rozstrzygnąć.
- No dobra misiaki, odsuńcie się od drzwi teraz – powiedział Heniek, po czym najprawdopodobniej wcisnął jakiś przycisk i winda wpasowała się w piętro, a jej drzwi się otworzyły. Kurek wypadł z niej i z radości prawie że zaczął całować ziemię( no, w tym przypadku podłogę). Heniek natomiast popatrzył na niego jak na debila ( mówiłam?).
- Nie zwracaj uwagi, nie da się tego wytłumaczyć.
- Rozumiem.
- Dziękuję za pomoc. Bez ciebie nie wiem ile byśmy jeszcze tutaj siedzieli.
- Nie ma sprawy. A jak to się właściwie stało?
- Bartek wcisnął kilka przycisków na raz.
- Skaranie boskie z tymi siatkarzami.
- Nawet nie wiesz jak dużo masz racji.
- Będę leciał. I bardzo cię proszę, uważajcie na tę windę.
- Jasna sprawa. Dziękuję jeszcze raz – Henryk puścił mi oczko i poszedł w swoją stronę.
- Bartek, uspokój się. Ludzie patrzą – rzuciłam, choć tak naprawdę na korytarzu nie było nikogo prócz nas. Nawet siatkarze siedzieli w swoich pokojach( tak właśnie zauważyli, że przez kilka godzin nas nie było).
- No już, już. Po prostu się cieszę, że się wydostałem.
- Nie wątpię.
- Szkoda tylko, że w końcu nie porozmawialiśmy poważnie.
- Zdążymy – zbyłam go.
- Akurat – prychnął. – W każdym razie, mam do ciebie prośbę.
- Niby jaką?
- Nie mów nikomu o mojej histerii w windzie, dobrze?
- Dlaczego miałabym tego nie robić? To doskonała okazja by sobie z ciebie pokpili.
- Bo tak.
- To nie jest powód.
- Dla mnie jest.
- Podaj choć jeden sensowny i może się zgodzę.
- Chcesz wiedzieć dlaczego? – zapytał wyzywająco.
- Chcę! – rzuciłam, a on w odpowiedzi ujął moją twarz w swoje wielkie dłonie i najzwyczajniej w świecie mnie pocałował. A ja ten pocałunek odwzajemniłam.
- Dlatego – szepnął, patrząc mi jeszcze prosto w oczy. A co zrobiłam ja? Jedną z najgłupszych w moim życiu rzeczy. Uciekłam, najzwyczajniej w świecie.
                                                                 
~.~
Tracę wiarę i przekonanie, znowu. Popsułam.
Proszę o wzięcie udziału w ankiecie na dole, to pomoże mi(mam nadzieję) podjąć decyzję.

12 komentarzy:

  1. Zacznę od końca - czekałam, usychałam niczym samotna roślinka w piaskach pustyni i się doczekałam! :) Szkoda tylko, że Zuza stchórzyła (to jak mniemam reakcja obronna), ale odwzajemniła pocałunek, więc to na pewno o czymś świadczy.
    Siatkarze zachowywali się w tym rozdziale jak przekupki na targu albo gdaczące kury w kurniku :P Podchwycili jeden temat i wałkowali go przez cały dzień. Suchar o przypadkach wygrał rozdział! :D
    Główna bohaterka nareszcie dostała okazję wykazania się swoimi umiejętnościami psychologicznymi, aczkolwiek i tak mam wrażenie, że Bartek udawał (nawet pomimo tego, że jego twarz przybierała różne kolory tęczy :D), byle tylko Zuza okazała mu nieco "czułości" ;)
    Myślę, że Ty najlepiej znasz swoją wenę i możliwości i sama najlepiej zadecydujesz ile rozdziałów powinna liczyć ta historia, chociaż nie ukrywam, że dla mnie to opowiadanie mogłoby trwać i trwać :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, że aż tak?! :D Nie spodziewałam się. :P
      Aktualnie to moja wena robi sobie żarty i nie chce ze mną współpracować. :P A i czasu nie mam zbyt wiele, bo przygotowania do kolokwiów/egzaminów wypełniają go praktycznie do maksimum. Sama już nie wiem...w każdym razie miło mi, że tak uważasz i dziękuję za ciepłe słowa. :)
      Pozdrawiam również. :)

      Usuń
  2. Suchar Drzyzgi, hahahaha, aż poplułam się colą! No ale dobrze chłopak powiedział, nie ma co się śmiać :D
    I ta końcóweczka, ojej ojej! Pytanie, czy Zuza uciekła, bo wystraszyła się tego, że jednak coś czuje do Bartka czy dlatego, że jednak nie lubi go w ten sposób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ostrożnie, nie chcę by ktoś ucierpiał przez sucharki Fabiana. :P
      Na to pytanie mogę odpowiedzieć tylko tym, że wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale, który, mam nadzieję, uda mi się wrzucić w sobotę. :)

      Usuń
  3. hahah drzyzga co sucharem nie walnął XD ale ja jej sie nie dziwie ze ona uciekła! ja chyba tez bym tak zrobila. albo zmienilabym temat na nie wiadomo skad wziety. I ogólnie nie lubię wind. pewnie cieszyłabym sie jak Bartosz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie windy też są nieco przerażające, szczególnie te, które od początku odstraszają wyglądem. :D Dlatego, mimo że w bloku, w którym wynajmuję ze znajomymi mieszkanie windę posiadam, to nią nie jeżdżę. Na szczęście mieszkam na 2 piętrze. :P

      Usuń
  4. Trafiłam na to opowiadanie niedawno i już nadrobiłam wszystkie rozdziały :)
    Jest świetne !
    Ciągle tylko sprawdzam czy jest nowy rozdział :)
    Pozdrawiam i dużo weny życzę !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, mam nadzieję, że tu zostaniesz. :) A nowe rozdziały pojawiają się zazwyczaj w sobotę. :)
      Również pozdrawiam i pięknie dziękuję! :)

      Usuń
  5. Na miejscu Zuzy udusiłabym Pita gołymi rękoma. Z drugiej strony może rzeczywiście trzeba było ich wszystkich zignorować? Ale jak tu ignorować kiedy rozprawia się o takich rzeczach? :D Fabian moim mistrzem! Bezapelacyjnie najlepszy!
    Prędzej czy później Bartek musiał się zezłościć. A że ucierpiała na tym winda? Cóż, mówi się trudno. Przynajmniej pan Heniek miał rozrywkę, a i Zuza mogła wreszcie wykazać się swoimi zdolnościami.
    No a końcówka… to wisiało w powietrzu od dawna i wreszcie z hukiem spadło. Jestem ciekawa jak Zuza sobie to poukłada, bo wydaje się być pełna sprzeczności i delikatnie zagubiona. Dobrze, że sama przyznała, że ucieczka była głupia, bo to już sporo sugeruje :) Kuraś z kolei jest pewny swego i czuję, że łatwo nie odpuści.
    Co do ankiety, to jak długo masz zamiar to opowiadanie ciągnąć zależy tylko od Ciebie :-) Dla mnie osobiście mogłoby się ono nigdy nie kończyć. Z przyjemnością czekam, a potem czytam kolejne notki. Co sobotę poprawiasz mi humor! Teraz znów będę z niecierpliwością oczekiwać następnej soboty…
    Pozdrawiam! Paula :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pit nie chciał źle, nie sądził tylko, że reszta wszystko podsłuchuje.:D
      Wisiało i spadło. I co teraz?! Czy Bartek i Zuza dojdą w końcu do jakiś rozsądnych wniosków? Czy wręcz przeciwnie, przestaną się do siebie odzywać? Czy inni na to pozwolą? Czy Fabian znów walnie sucharem?! Te i inne rzeczy tylko tutaj, tylko w soboty. :P
      Dziękuję za ciepłe słowa, pozdrawiam również. :)

      Usuń
  6. Super rozdział :) ciekawe jak zareaguje Zuza :) Będzie unikać bartka ? :P Niewiem .
    Pozdrawiam i czekam na nxta :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale. :)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń