środa, 10 września 2014
Absurd zerowy.
Spała, też mi coś. Mój ojciec musiał mieć poważne zaćmienie umysłowe kiedy wpadł na pomysł by mnie tu wysłać. A już zupełnie nie mogłam uwierzyć jak udało mu się namówić na coś takiego Stefana Antigę, statecznego męża i ojca, który całkiem niedawno został trenerem Reprezentacji Polski w siatkówce. Co on, nienormalny? Zna mnie nie od dziś, naprawdę do tej pory nie zorientował się, że gdziekolwiek się pojawię poziom absurdu zaczyna przekraczać jakiekolwiek dopuszczalne normy? On naprawdę sądzi, że ze mnie będzie jakikolwiek pożytek? W porządku, zostałam zatrudniona na stanowisku psychologa, ale obawiam się, że po spotkaniach ze mną to siatkarze będą potrzebować psychiatry. Drogiego specjalisty z kozetką, na której będą opowiadać mu jak bardzo zniszczyłam ich psychikę. Przecież to, że skończyłam studia na tym kierunku już samo w sobie było niewiarygodne, szczególnie jak ktoś wiedział jak ja do tych studiów podchodziłam. Serio, na połowie wykładów nawet nie byłam, w końcu człowiek musi się wyspać, prawda? No właśnie. Dlatego ukończenie psychologii musiało być przypadkowe i albo miałam szczęście i ktoś mi w tym pomógł, albo byłam nieprzeciętnie inteligentna. Oczywiście nie wątpiłam w swój geniusz, ale nawet ja nie jestem skłonna uwierzyć, że to właśnie dzięki temu coś osiągnęłam. W szczęście też nie wierzyłam, tym bardziej, że to właśnie ja byłam największym pechowcem zarówno w swojej rodzinie, jak i wśród znajomych. Kto spadł z roweru i złamał rękę w dzieciństwie? Oczywiście, że ja, Zuza Przypadek. Kto zawsze dostawał piłką na zajęciach sportowych w liceum? I to na każdych, gdzie mieliśmy styczność z piłką? Oczywiście, że ja. Kto prawie złamał nos wpadając na drzwi? Kto notorycznie potykał się na prostej drodze czy spadał ze schodów? Kto wiecznie miał pełno siniaków i zadrapań? Wiadomo. Kto zniszczył ukochane auto taty i za karę miał pracować w jakiejś dziwnej wiosce z bandą przerośniętych dzieciaków? Fanfary...to znów ja! Oczywiście samochodu nie zniszczyłam specjalnie, nie byłabym do tego zdolna. Po prostu pomyliłam pedały, chcąc udowodnić koledze, że jestem świetnym kierowcą. Cóż...wyszło na to, że to on miał rację, zdarza się. Szkoda tylko, że tatuśkowi takie tłumaczenie nie wystarczyło i tuż po tym, jak ze złości para prawie poszła mu uszami, wysłał mnie tutaj. Mogłam się założyć, że w tej wiosce jedyną atrakcją były różnego rodzaju robaczki, które mogłam spotkać na swojej drodze. W końcu, jak wyczytałam w internetowym przewodniku (zanim popsułam komputer, to oczywiste) w Spale było pełno lasów, a skoro są lasy muszą być i żyjątka. To nawet ja wiedziałam. Nauczyłam się na biologii w szkole. Nauczycielka byłaby ze mnie dumna, chociaż pewnie gdybym chciała się z nią spotkać i jej to powiedzieć na mój widok dostałaby zawału. Znowu. Ale czy to moja wina, że żaby tak szybko skakały i kiedy przyniosłam je jej w prezencie od razu się rozbiegły? Oczywiście, że nie moja, tylko ewolucji. Ewentualnie Boga, bo to on stworzył świat, ale jemu w kompetencje wolałam nie wchodzić, bo nie chciałam zostać trafiona piorunem, albo coś takiego. W końcu przypadki chodzą po ludziach, a ja byłam tego najlepszym przykładem. No i nazwisko mnie zobowiązywało.
- Psipadek? Psipadek, tutaj! - usłyszałam, a kiedy się rozejrzałam zauważyłam machającego do mnie z głupawym uśmiechem Stefana.
- Boże, czemu mi to robisz? - mruknęłam, patrząc w niebo.
- Psipadek, wołam cię i wołam! - Antiga podszedł do mnie, po czym przyciągnął mnie do siebie i zaczął przytulać.
- Ja się cieszę, że tyle radości sprawia ci mój widok, ale błagam cię, puść mnie bo zaraz się uduszę - wychrypałam, wciśnięta w jego tors.
- Wybaczy mi, wybaczy - odpowiedział swoim nienagannym polskim. - Pójdzie za mną, do ośrodka! - dorzucił, po czym złapał mnie za rękę i zaciągnął do budynku widocznego z parkingu.
I właśnie wtedy zrozumiałam, że pobyt tutaj będzie niesamowitą zabawą, taką jakiej nigdy jeszcze nie doświadczyłam. Czujecie ten sarkazm, prawda?
*~*
Witam i tutaj. :) Szczerze mówiąc nie jestem pewna czy to opowiadanie przypadnie Wam do gustu, ale spróbować nie zaszkodzi. :) Publikować będę raz w tygodniu, co sobotę, przynajmniej na razie. :) Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Tak jak jest to napisane na dole bloga, opowiadanie to nie ma na celu obrażenia nikogo kto w nim występuje.
Cóż, mam nadzieję, że będziemy się tutaj spotykać. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
♥♥♥
OdpowiedzUsuńO kurcze, to będzie genialne, czuję to! :) Strasznie mi się podoba początek!
Główna bohaterka nie ma w życiu lekko, skoro ciągle doświadcza tylu przygód. Można rzec - chodząca ofiara losu, więc obcowanie z nią musi być dość ciekawym doświadczeniem. A skoro w dodatku jest psychologiem, to ja naprawdę zaczynam bać się o stan emocjonalny naszych Orłów :P I mniemam, że jej ojciec jest członkiem sztabu szkoleniowego naszej reprezentacji, więc pewnie dlatego otrzymała bądź co bądź dla wielu wymarzoną posadę :)
Pozdrawiam :)
Miło mi to słyszeć. :) Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz i następne rozdziały także będą Ci się podobać. :)
UsuńPozdrawiam również. :)
Zaintrygowałaś mnie;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
MEGA ROZDZIAŁ! <3
OdpowiedzUsuńuśmiech nie schodził mi z twarzy. g e n i a l n e !
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi to słyszeć. :)
UsuńOj będziemy się spotykać, będziemy :D czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, zapraszam już niedługo. :)
Usuńzaczyna się niezywkle interesująco. Jestem ciekawa jak główna bohaterka poradzi sobie jako psycholog biało-czerwonych, bo z tego wpisu można lekko wywnioskować, że sama ona również psychologa potrzebuje. :) czekam na kolejny i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://zagubieni-po-raz-pierwszy.blogspot.com/
Myślę, że Zuza to bardziej potrzebuje psychiatry. :D
UsuńZapowiada się ciekawie i zabawnie. O tak, to będzie genialne! Już się nie mogę doczekać, co Zuza nawywija w Spale, bo spokojnie na pewno nie będzie :) Kocham polski Stefana! ''Psipadek'' hahah <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Nienaganny polski Stefana musi być, bez tego nie da rady. :D
UsuńPozdrawiam również ;*