- Zajrzy do mnie
później – powiedział Stefan. – Porozmawiać cieba, obowiąźki omówić. Rozumie?
- Jasne, rozumiem – odparłam, a on odwrócił się na pięcie i zwyczajnie sobie poszedł.
Dobra, to mogło wydawać się dziwne, ale to przecież był cały Antiga.
- Mam pomysł - krzyknął Ignaczak.
- Jaki Krzysiu, oświeć nas - mruknął do niego Fabian, który nie przepadał za pomysłami Igły, bo w większości kończyły się one źle, zwłaszcza dla niego.
- Zrobimy wieczorek zapoznawczy! Wszyscy spotykamy się u mnie o 19.
- Ale przecież my się znamy - bąknął zdezorientowany Zatorski.
- My tak, ale Zuza nas nie zna. Trzeba to zmienić skoro mamy razem pracować.
- Skąd wiesz, że będzie pracować z nami?
- Ja wiem wszystko - odpowiedział urażony Ignaczak.
- Nieprawda! - zaprotestował Zator.
- Człowieku małej wiary, wiem co mówię!
- Zuza, jak to z tobą jest? Naprawdę będziesz pracować z nami? - spytał mnie Buszek, podczas gdy libero wciąż się ze sobą kłócili.
- Tak, będę waszym psychologiem - odpowiedziałam grzecznie, tak jak uczyła mnie mama.
- Tu by się raczej psychiatra przydał - wtrącił Marcin, patrząc jak Igła gonił Zatiego, a później wskoczył mu na plecy.
- Oni tak zawsze? - spytałam niepewnie.
- Uwierz mi, to jest nic przy tym co potrafią.
W odpowiedzi tylko westchnęłam głęboko.
- Jasne, rozumiem – odparłam, a on odwrócił się na pięcie i zwyczajnie sobie poszedł.
Dobra, to mogło wydawać się dziwne, ale to przecież był cały Antiga.
- Mam pomysł - krzyknął Ignaczak.
- Jaki Krzysiu, oświeć nas - mruknął do niego Fabian, który nie przepadał za pomysłami Igły, bo w większości kończyły się one źle, zwłaszcza dla niego.
- Zrobimy wieczorek zapoznawczy! Wszyscy spotykamy się u mnie o 19.
- Ale przecież my się znamy - bąknął zdezorientowany Zatorski.
- My tak, ale Zuza nas nie zna. Trzeba to zmienić skoro mamy razem pracować.
- Skąd wiesz, że będzie pracować z nami?
- Ja wiem wszystko - odpowiedział urażony Ignaczak.
- Nieprawda! - zaprotestował Zator.
- Człowieku małej wiary, wiem co mówię!
- Zuza, jak to z tobą jest? Naprawdę będziesz pracować z nami? - spytał mnie Buszek, podczas gdy libero wciąż się ze sobą kłócili.
- Tak, będę waszym psychologiem - odpowiedziałam grzecznie, tak jak uczyła mnie mama.
- Tu by się raczej psychiatra przydał - wtrącił Marcin, patrząc jak Igła gonił Zatiego, a później wskoczył mu na plecy.
- Oni tak zawsze? - spytałam niepewnie.
- Uwierz mi, to jest nic przy tym co potrafią.
W odpowiedzi tylko westchnęłam głęboko.
*
Po zapoznaniu się ze swoim pokojem udałam się do Stefana, by omówić z nim warunki mojej pracy, w końcu za coś jednak mieli mi płacić. A przecież nie za to, że będę leżeć i pachnieć. Choć to była by całkiem kusząca perspektywa. Dobrze, że dzięki chłopakom wiedziałam gdzie go znaleźć, bo on sam oczywiście zapomniał mnie poinformować. Niestety, w pokoju go nie było. Poszedł gdzieś, jak zwykle.
Znalazłam go dopiero po 15 minutach na parkingu przed hotelem. Gdy zapytałam go co robi poinformował mnie, że medytuje. Rzeczywiście, siedział na ziemi w charakterystycznej pozie, czego wcześniej nie zauważyłam. Nie wiedziałam czy mogę ponownie mu przeszkodzić, postanowiłam więc chwilę zaczekać. Z tym, że ta chwila przeciągnęła się na kolejne 10 minut, a ja wiedziałam już, że jestem spóźniona na wieczorek zapoznawczy.
- Stefan, nie chciałabym ci przeszkadzać, ale możesz mi w końcu powiedzieć, co wchodzi w zakres moich obowiązków?
- Wciąż tu czeka? To czemu nie mówi? - przewróciłam oczami.
- Nie chciałam zaburzać twojej medytacji.
- Dobra dziewczyna - uśmiechnął się do mnie. - Obowiąźki, tak, obowiąźki. Musi wysłuchiwać każdy problem siatkarzy i pomagać rozwiązać.
- Tylko tyle? - spytałam. - To nie mogłeś mi tego powiedzieć wcześniej? - dodałam zirytowana.
- Nie denerwuje się, zdrowiu to szkodzi!
- Mogę już iść? - spytałam grzecznie, by w końcu udać się do chłopaków.
- Idzie, idzie, nie przeszkadza - usłyszałam w odpowiedzi i wróciłam do ośrodka.
Po zapoznaniu się ze swoim pokojem udałam się do Stefana, by omówić z nim warunki mojej pracy, w końcu za coś jednak mieli mi płacić. A przecież nie za to, że będę leżeć i pachnieć. Choć to była by całkiem kusząca perspektywa. Dobrze, że dzięki chłopakom wiedziałam gdzie go znaleźć, bo on sam oczywiście zapomniał mnie poinformować. Niestety, w pokoju go nie było. Poszedł gdzieś, jak zwykle.
Znalazłam go dopiero po 15 minutach na parkingu przed hotelem. Gdy zapytałam go co robi poinformował mnie, że medytuje. Rzeczywiście, siedział na ziemi w charakterystycznej pozie, czego wcześniej nie zauważyłam. Nie wiedziałam czy mogę ponownie mu przeszkodzić, postanowiłam więc chwilę zaczekać. Z tym, że ta chwila przeciągnęła się na kolejne 10 minut, a ja wiedziałam już, że jestem spóźniona na wieczorek zapoznawczy.
- Stefan, nie chciałabym ci przeszkadzać, ale możesz mi w końcu powiedzieć, co wchodzi w zakres moich obowiązków?
- Wciąż tu czeka? To czemu nie mówi? - przewróciłam oczami.
- Nie chciałam zaburzać twojej medytacji.
- Dobra dziewczyna - uśmiechnął się do mnie. - Obowiąźki, tak, obowiąźki. Musi wysłuchiwać każdy problem siatkarzy i pomagać rozwiązać.
- Tylko tyle? - spytałam. - To nie mogłeś mi tego powiedzieć wcześniej? - dodałam zirytowana.
- Nie denerwuje się, zdrowiu to szkodzi!
- Mogę już iść? - spytałam grzecznie, by w końcu udać się do chłopaków.
- Idzie, idzie, nie przeszkadza - usłyszałam w odpowiedzi i wróciłam do ośrodka.
*
W tym samym czasie polscy reprezentanci zastanawiali się kiedy Zuza do nich dołączy.
- Nie przyjdzie –
stwierdził Fabian, sprawdzając godzinę na zegarku, który dostał od swojego ojca
na ostatnie święta. – Miała tu być 20 minut temu. Mówię wam, wystawiła nas.W tym samym czasie polscy reprezentanci zastanawiali się kiedy Zuza do nich dołączy.
- Może przestraszyła się, że będzie musiała przebywać w twoim towarzystwie? Wiesz, to nic przyjemnego, każdy z nas może to potwierdzić – odpowiedział mu Karol, na co reszta wybuchnęła śmiechem.
- Zawsze to lepsze niż twoje głupie żarty, które wcale nie są śmieszne!
- Zuza mnie lubi, więc jeśli nie przyjdzie, to na pewno nie przeze mnie!
- Taki jesteś pewien?
- Jestem!
- Ach tak?
- Właśnie tak – dorzucił jeszcze Karol, po czym dostał w twarz od Fabiana poduszką. Nie pozostał mu dłużny, więc już po chwili okładali się nimi nawzajem.
- Jak dzieci, no jak dzieci – mruknął Guma, oglądając ich poczynania. – Z kim ja żyję? – zadał pytanie, które zawisnęło w powietrzu, ponieważ nikt nie udzielił na nie odpowiedzi. Uznali to za jedno z egzystencjalnych pytań Pawła, które zwykł zadawać w najmniej oczekiwanych momentach.
- Może naprawdę nie przyjdzie? – zapytał jednak Bartek, gdy upłynęło kolejne kilkanaście minut.
- Przyjdzie – odpowiedział pewnie Buszek.
- Skąd wiesz?
- Mówiła mi, że może się spóźnić, bo musi jeszcze porozmawiać ze Stefanem.
- To czemu nie powiedziałeś wcześniej?
- A ktoś mnie pytał?! – w tym momencie po pokoju rozległ się głośny odgłos jaki wydaje dłoń w zetknięciu z twarzą. Wszyscy jak jeden mąż zwrócili się w stronę źródła hałasu, zauważając jedynie zażenowanie na twarzy Zagumnego. Ten jednak nie zamierzał po raz kolejny zastanawiać się nad sensem swojego pobytu w jednym pomieszczeniu z resztą zgrai, gdyż to mogłoby grozić mu dojściem do niepokojących wniosków.
- A po co ona właściwie poszła do Stefana? – chciał dowiedzieć się popularny Zator, do którego z opóźnieniem dotarła informacja o aktualnym miejscu pobytu Zuzy.
- No przecież nie porozmawiać o pogodzie! Chyba w końcu zatrudnili ją jako psychologa, to muszą omówić zakres jej obowiązków – odpowiedział mu Piotrek.
Paweł Zagumny poczuł w tym momencie, że poziom absurdu w pokoju, w którym przebywali już dawno przekroczył dopuszczalną granicę. Zrozumiał, że teraz może być już tylko gorzej. I miał rację.
- A ja to bym coś zjadł – powiedział Winiarski, gładząc się po brzuchu.
- Znowu? Przecież niedawno jedliśmy obiadokolację – odpowiedział mu zdziwiony Mariusz.
- No właśnie, obiadokolację! To dwa posiłki w jednym, więc w ogólnym rozrachunku posiłków na dzień zjadłem jeden mniej niż powinienem!
W tym momencie nie tylko Guma wzniósł oczy ku niebu, prosząc o odrobinę inteligencji dla całej tej bandy. Dołączył do niego także Marcin, który zaraz po Pawle wydawał się być najmądrzejszy.
Zagumny zrozumiał jeszcze, że nigdy nie powinien godzić się na mieszkanie w jednym pokoju z Ignaczakiem. W końcu w takiej sytuacji jak ta nawet nie mógł wyjść, bo ciągle był u siebie. Miał jednak cichą nadzieję, że przyjście Zuzy spowoduje, że siatkarze się ogarną. W końcu w obliczu kobiety każdy z nich chciał błyszczeć inteligencją, prawda? Prawda…? Już nawet zamierzał zacząć modlić się o to, by dziewczyna się pojawiła, jednak blokowało go to, że nie był aż tak religijny.
Wymienił tylko znaczące spojrzenia z przyglądającym się mu Możdżonkiem, a następnie skupił się na Ignaczaku, którego mina nie zwiastowała niczego dobrego, ponieważ oznaczała, że wpadł on na jakiś, w jego mniemaniu oczywiście, genialny pomysł.
- Poskaczmy po łóżku! – krzyknął.
- Ty jednak nie jesteś normalny – zagrzmiał tubalnym głosem sam Król Paweł Pierwszy, a reszta spojrzała na niego jak urzeczona. Brakowało tylko, by zaczęli bić mu pokłony.
Minuta goniła minutę, absurd gonił absurd, a rozgrywający zrozumiał, że powinien w końcu przyzwyczaić się do myśli, że pobyt w towarzystwie całej tej ferajny działa krzywdząco na jego komórki myślowe. Wiedział jednak, że do tego przyzwyczaić się nie da. W końcu próbował to zrobić już od dawna i nigdy mu się to nie udało.
Jego wewnętrzne rozterki przerwało pukanie do drzwi. Karol jak gazela pomknął by je otworzyć, a kiedy tylko Paweł zorientował się, że w pomieszczeniu nareszcie zjawiła się Zuza, podziękował Bogu za to, że Najwyższy w końcu go wysłuchał.
~.~
Wiecie, że mam niesamowitą frajdę pisząc coś takiego? Kto by pomyślał. :) Mam nadzieję, że Wy czytając kolejne rozdziały również dobrze się bawicie. A może coś byście zmieniły, coś się Wam nie podoba? Piszcie, chętnie się dowiem. :)
I proszę jeszcze raz o branie udziału w ankiecie na dole. :)