- Zuza, a ty się w ogóle dziś wyspałaś? – zagaił Piotrek, kiedy byliśmy w drodze do ośrodka.
- Dlaczego miałabym się nie wyspać?
- Spałaś z Kurkiem, a on potrafi się rozpychać – spojrzałam na niego dziwnie. – Nie pytaj skąd wiem.
- Spanie z Bartkiem nie przeszkodziło mi się wyspać, nie musisz się martwić.
- Kto spał z Kurkiem?! – pochwycił temat Karol.
- Zuza!
- Przypadek spała z Uszatym?! – ciągnął dalej Andrzej.
- Szok – rzucił Fabian.
- Przypominam wam, że wciąż tu jestem! – warknęłam zirytowana.
- Po prostu trudno nam uwierzyć!
- Boże, ale z was kretyni. Spaliśmy razem w jednym łóżku, tylko tyle!
- Akurat!
- Przyznaj się!
- Niby do czego?
- Że kręcisz z Kurkiem!
- Nieprawda!
- Kto kręci z Kurkiem? – zaciekawił się Buszek, co nakręciło siatkarzy jeszcze bardziej.
- Zuza!
- Zuza i Bartek? Niemożliwe!
- A jednak!
- Nie zareagujesz? – zapytałam Bartka, podczas gdy reszta przekrzykiwała się, wymyślając coraz bardziej niestworzone historie.
- Po co?
- Jak po co?!
- Zuza, nie znasz ich? Im bardziej będziesz próbowała się wytłumaczyć, tym bardziej będą ciągnąć temat. Odpuść, oni w końcu też to zrobią.
- Jak możesz być tak spokojny?
- Znam ich nie od dziś, przyzwyczaiłem się.
- Karol, patrz jak gruchają! – rzucił Wrona, a oczy wszystkich skupiły się na nas.
- Ale to słodkie!
- Zuza i Bartek zakochana para!
- Zamknijcie się w końcu!
*
- Zuza i Bartek…
- Dajcie już spokój! – warknęłam, kiedy od ponad 20 minut wysłuchiwałam ekscytacji siatkarzy, dotyczącej spania Bartka w moim łóżku. Owszem, próbowałam im wytłumaczyć jak było, ale to było jak rzucanie grochem o ścianę – nie przyniosło żadnego skutku. Miałam nawet wrażenie, że moje próby tłumaczenia dodatkowo ich bawiły. Widocznie Kurek miał rację i powinnam poczekać, aż sprawa rozejdzie się po kościach. Tylko ile można było czekać, skoro temat wyjątkowo im się spodobał?
Nie mogłam się doczekać, aż dojedziemy do ośrodka, a ja będę mogła zaszyć się w swoim pokoju w kompletnej ciszy, która była mi w tym momencie niebywale potrzebna.
- Zuza i Bartek…
- Boże, za co mnie tak każesz?!
*
- Daleko jeszcze? – zapytałam Stefana po przejściu na początek autokaru.
- Minut 15. Coś dzieje się?
- Wszystko dobrze.
- A krzyki te z tyłu?
- Nic wielkiego, nie warto zwracać uwagi. Siatkarzom jak zwykle odbija palma.
- Rozumie. Wnikać nie będę.
- Dobry pomysł – uśmiechnęłam się i wróciłam na miejsce.
- A wiesz dlaczego Kurek poleciał na Przypadek? – rzucił Fabian.
- No dlaczego? – zaciekawił się Wrona.
- Bo Przypadki chodzą po ludziach! – odparł Drzyzga i wszyscy zaczęli rechotać.
Przewróciłam oczami, a następnie ukryłam twarz w dłoniach. Miałam dość, serdecznie dość. A wiedziałam, że siatkarze szybko z tego tematu nie zejdą.
- Przepraszam – usłyszałam, a kiedy spojrzałam między palcami zauważyłam patrzącego na mnie Piotrka.
- W porządku, nie wiedziałeś, że to się tak skończy.
- Mimo to…
- Nie mam żalu.
- Dziękuję.
Kiedy Pit wrócił na swoje miejsce ja ponownie schowałam twarz w dłoniach i siedziałam tak praktycznie do momentu, gdy autokar się zatrzymał. Kiedy siatkarze przepychali się do wyjścia ja cierpliwie poczekałam na swoją kolej. Wszystko było mi obojętne, chciałam tylko uniknąć ich spojrzeń i dogadywań, wystarczająco dużo się ich już nasłuchałam. Straciłam też cały dobry humor. Powoli wysiadłam z autokaru, a następnie, powłócząc nogami, udałam się do ośrodka. Minęłam recepcję, machając jeszcze na powitanie Heńkowi i udałam się w kierunku windy. Tam wpadłam na Bartka.
- Czekałem na ciebie.
- Nie trzeba było – odparłam chłodno, stając obok niego.
- O co ci chodzi? – zapytał, gdy drzwi od windy się zamknęły.
- O co mi chodzi?! Ty się naprawdę jeszcze pytasz?! Nie mogłeś jakoś zareagować kiedy oni urządzali sobie z nas taką zabawę? – warknęłam.
- Widocznie nie!
- Jesteś idiotą!
- Znowu zaczynasz? Nie moja wina, że chłopaki nie znają umiaru!
- Gdyby nie twoja bezmyślność całej sytuacji by nie było!
- Skończ – rzucił zirytowany i ze złością uderzył pięścią w panel z przyciskami. I to był jego błąd, bo windą zarzuciło, zatrzęsło i najzwyczajniej w świecie się ona zatrzymała. Między piętrami. Z nami w środku, rzecz jasna.
- Gratuluję – mruknęłam. – Popsułeś windę. Ciekawe ile teraz tu posiedzimy. –dodałam, zajmując miejsce na podłodze.
- Masz zasięg? – zapytał, patrząc uważnie na swój telefon.
- Nie mam – odparłam po sprawdzeniu.
- No to jesteśmy w czarnej…
- Nawet nie kończ – rzuciłam, a Bartek z braku innego pomysłu zajął miejsce koło mnie.
*
- Może przynajmniej w końcu poważnie porozmawiamy? Obiecałaś mi to – zapytał Kurek po jakimś czasie.
- To nie jest najlepszy moment.
- Ile razy się pytam, tyle razy każdy moment jest zły. Tak trudno po prostu ze mną pogadać?
- Widocznie tak – ucięłam rozmowę.
*
- Zuza?
- Co znowu?
- Dlaczego te ściany się kurczą?
- Że co? – zapytałam, patrząc na Kurka jak na idiotę.
- Serio pytam.
- Bartek, wydaje ci się.
- Nic mi się nie wydaje. Przecież widzę! I powietrze też jakoś zgęstniało i dziwnie tu duszo…
- Dobrze się czujesz? – zainteresowałam się.
- Niekoniecznie – odpowiedział mi zielony na twarzy Bartek.
- Ty też masz klaustrofobię?
- Co takiego?
- Boisz się małych zamkniętych przestrzeni?
- Możliwe…
- W takim razie mamy problem, ogromny problem. Bo coś czuję, że szybko to my z tej windy nie wyjdziemy.
- O mój Boże!
*
- Chcę do mamy!
- Uspokój się. Nie jesteś tu sam.
- Nie pomagasz!
- Spójrz na mnie – poprosiłam. – No spójrz! – ponowiłam prośbę i dopiero wtedy Bartek otworzył oczy i na mnie zerknął.
- Nic ci się nie stanie, jasne? Niedługo nas stąd wyciągną, na pewno już ktoś zauważył, że nas nie ma. A tymczasem myśl o czymś przyjemnym.
- Nie potrafię!
- Pomogę ci. Zamknij oczy – Kurek wykonał moje polecenie, układając jeszcze głowę na moich kolanach.
- A teraz słuchaj uważnie: wyobraź sobie, że jesteś na zielonej polanie, gdzie przygrzewa cię słońce. W tle słychać szum drzew, śpiew ptaków i znajdujący się niedaleko potok – mimowolnie wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. – Nie musisz się niczym przejmować, nie goni cię czas, jesteś zupełnie wolny od jakichkolwiek obowiązków…
- Mhm – mruknął Bartek.
- Pomaga ci to?
- Owszem.
- W takim razie wstawaj – zrzuciłam go z kolan. – Starczy tego dobrego.
- No ale Zuza!
*
- Kręci mi się w głowie – stwierdził po kolejnych minutach Bartek.
- Nie kombinuj, drugi raz nie dam się złapać.
- Ale naprawdę! – otworzyłam jedno oko, by spojrzeć na niego. Tym razem jego twarz przybrała kolor fioletowy.
- Pokazałam ci co możesz robić by było ci lepiej, powtórz to sobie.
- Sam nie umiem!
- Nie przesadzaj.
- Zuza, proszę, pomóż mi – poprosił, patrząc na mnie tak, że nie mogłam odmówić.
- Niech będzie – odparłam, próbując jeszcze w międzyczasie wysłać smsa do Heńka. Chyba mi się nawet udało.
- Kładź się i słuchaj – rzuciłam, a Kurek bez gadania zrobił to co mu kazałam. – Polana raczej drugi raz nie zadziała, więc tym razem spróbujemy czegoś innego. Wyobraź sobie, że jesteś w górach. Tylko ty i panujące wszędzie cisza i spokój. Przemierzasz kolejne metry, zaciągając się orzeźwiającym górskim powietrzem. Jesteś wolny od wszelkich trosk, kłopotów, problemów czy obowiązków. Nie musisz się z niczym spieszyć, możesz do woli spacerować po górach. Słonce delikatnie wychyla się zza chmur i nieśmiało ogrzewa cię swoimi promieniami. Jesteś radosny, uśmiechnięty i zrelaksowany. Tak, jak od dawna nie byłeś –znów bawiłam się jego włosami. – Nikt nie dzwoni, nie pisze, słowem - nie zawraca ci głowy. Możesz w pełni, bez żadnych przeszkód oddać się górskiej wędrówce, co też czynisz. Wędrujesz do momentu, aż zapada zmrok i niebo mieni się milionem gwiazd. Wtedy przystajesz na chwilę, a następnie przysiadasz na pniu drzewa. Wpatrujesz się w iskrzące jasnymi punkcikami niebo, zachwycając się jego pięknem. Czujesz się tak lekko, że praktycznie mógłbyś zasnąć. – przerywam na chwilę. – Już dobrze?
- Zdecydowanie. Dziękuję.
- Nie ma sprawy.
- Gdzie się tego nauczyłaś?
- Na studiach. Skończyło się jednak jakoś tę psychologię.
- Tam uczą takich rzeczy?
- Technik relaksacyjnych? Tylko w małym stopniu. Większość zgłębiłam sama.
- Jesteś niesamowita – mruknął.
- Daj spokój, bo się zarumienię.
- To sama prawda.
*
- Dzieciaki, jesteście tam? –usłyszeliśmy ciche wołanie zza drzwi windy.
- Heniu, to ty? – zapytałam.
- To ja. Zaraz spróbuję was wyciągnąć.
- Chwała Bogu!
*
Heniek dwoił się i troił, żeby nas z tej windy wyciągnąć. My sami nie mogliśmy się już doczekać kiedy z niej wyjdziemy, a już zwłaszcza nie mógł doczekać się Bartek. Chyba naprawdę miał tę klaustrofobię. Albo po prostu był idiotą, trudno rozstrzygnąć.
- No dobra misiaki, odsuńcie się od drzwi teraz – powiedział Heniek, po czym najprawdopodobniej wcisnął jakiś przycisk i winda wpasowała się w piętro, a jej drzwi się otworzyły. Kurek wypadł z niej i z radości prawie że zaczął całować ziemię( no, w tym przypadku podłogę). Heniek natomiast popatrzył na niego jak na debila ( mówiłam?).
- Nie zwracaj uwagi, nie da się tego wytłumaczyć.
- Rozumiem.
- Dziękuję za pomoc. Bez ciebie nie wiem ile byśmy jeszcze tutaj siedzieli.
- Nie ma sprawy. A jak to się właściwie stało?
- Bartek wcisnął kilka przycisków na raz.
- Skaranie boskie z tymi siatkarzami.
- Nawet nie wiesz jak dużo masz racji.
- Będę leciał. I bardzo cię proszę, uważajcie na tę windę.
- Jasna sprawa. Dziękuję jeszcze raz – Henryk puścił mi oczko i poszedł w swoją stronę.
- Bartek, uspokój się. Ludzie patrzą – rzuciłam, choć tak naprawdę na korytarzu nie było nikogo prócz nas. Nawet siatkarze siedzieli w swoich pokojach( tak właśnie zauważyli, że przez kilka godzin nas nie było).
- No już, już. Po prostu się cieszę, że się wydostałem.
- Nie wątpię.
- Szkoda tylko, że w końcu nie porozmawialiśmy poważnie.
- Zdążymy – zbyłam go.
- Akurat – prychnął. – W każdym razie, mam do ciebie prośbę.
- Niby jaką?
- Nie mów nikomu o mojej histerii w windzie, dobrze?
- Dlaczego miałabym tego nie robić? To doskonała okazja by sobie z ciebie pokpili.
- Bo tak.
- To nie jest powód.
- Dla mnie jest.
- Podaj choć jeden sensowny i może się zgodzę.
- Chcesz wiedzieć dlaczego? – zapytał wyzywająco.
- Chcę! – rzuciłam, a on w odpowiedzi ujął moją twarz w swoje wielkie dłonie i najzwyczajniej w świecie mnie pocałował. A ja ten pocałunek odwzajemniłam.
- Dlatego – szepnął, patrząc mi jeszcze prosto w oczy. A co zrobiłam ja? Jedną z najgłupszych w moim życiu rzeczy. Uciekłam, najzwyczajniej w świecie.
~.~